Czasem w teatrze mniej znaczy więcej. Na tym spektaklu będziesz się śmiał, ale wyjdziesz poruszony
Teatr nie musi onieśmielać, a o istotnych kwestiach nie zawsze trzeba mówić w sposób patetyczny. "Taśma", sztuka na podstawie tekstu Stephena Belbera, którą możemy oglądać na deskach jednego z warszawskich teatrów, jest tego idealnym przykładem. Choć śmiech towarzyszy widzowi niemal w każdej chwili, to jednak ze spektaklu wychodzi głęboko poruszony...
Dwóch przyjaciół spotyka się po kilkunastu latach w motelowym pokoju. Jeden z nich - Jon -jest dobrze zapowiadającym się, początkującym filmowcem, drugi - Vince - drobnym dilerem narkotyków. Mimo dzielących ich różnic i czasu, który upłynął od ich ostatniej rozmowy - rozmawiają i żartują jak najlepsi przyjaciele.
Do czasu, gdy Vince nie zaczyna wyciągać historii pewnej nocy, podczas której - jego zdaniem - Jon mógł skrzywdzić jego dziewczynę. Dziewczynę, która przypadkiem znajduje się teraz w tym samym miejscu, co oni, a dodatkowo jest też... asystentką prokuratora rejonowego.
W spektaklu genialnie budowane jest napięcie•Fot. Teatr WARSawy
– Zwroty akcji zawarte są w tekście zaś cały ciężar przekazania historii spoczywa na aktorach. Wchodziliśmy w pracy nad spektaklem w każdą postać jak w labirynt. Labirynt emocji, lęków, a także pamięci. Pamięci własnej. Z jednego zdarzenia sprzed lat, które łączy trójkę bohaterów każde wyniosło coś innego, ta rekonstrukcja która odbywa się na oczach widza wydała mi się bardzo ciekawa – opowiada Michał Siegoczyński, reżyser.
Mniej naprawdę znaczy więcej
Już sama scenografia sprawia, że w sztuce czujemy pewną intymność. Rzędy publiczności ustawione są blisko siebie i znajdują się na niemal tym samym poziomie, co scena. Jako widzowie czujemy się więc nie tylko obserwatorami historii, ale mamy również wrażenie, jakbyśmy w jakimś stopniu w niej uczestniczyli, podglądali bohaterów.
Jak się okazuje wcale nie trzeba szalonych efektów specjalnych, ogromnej scenografii i mnóstwa aktorów, aby osiągnąć spektakularny efekt. Powiem więcej - minimalistyczna scenografia w połączeniu z interesującą muzyką, klimatycznym oświetleniem i - przede wszystkim - doskonałymi kreacjami aktorskimi potrafi zdziałać cuda.
"Taśma" sprawi, że będziecie pękać ze śmiechu i nawet nie spostrzeżecie, jak będzie rosło w Was napięcie, Krzysztof Prałat i Adam Sajnuk doskonale się uzupełniają, a dynamika między nimi - moim zdaniem - nie jest w teatrze tak często spotykana.Interesujący jest balans między interpretacją zdarzenia z jednaj strony jako czegoś całkiem błahego wręcz nie wartego pamiętania i czegoś traumatycznego obciążającego na całe życie z drugiej. Spektakl taktuje jak cienka czasem bywa ta granica. Jeśli zaś chodzi o emocje widzów to chciałem jak najlepiej odrobić lekcje emocji zawartych przez samego autora w tekście. Na tym głównie skupiliśmy się w naszej pracy licząc, że przejdzie to też na widownię. Spektakl jest teraz grany już piętnasty rok.
Troje świetnych aktorów, prosta scenografia, światło i mocna muzyka - to wystarczy, by stworzyć dobry spektakl•Fot. Teatr WARSawy
– Szukaliśmy aktorki do tej roli. Pamiętam, że próbowaliśmy już pierwszą część spektaklu z Adamem i Krzyśkiem, mówiąc sobie, że ona dołączy do nas jak spektaklowa Amy - w drugiej części dramatu. Kiedy Magda pojawiła się to już po pierwszych próbach wiedzieliśmy, że czekaliśmy właśnie na nią. I, że warto było czekać – wspomina Michał Siegoczyński.
"Taśmę" warto zobaczyć, aby przekonać się, jak niewiele trzeba, aby stworzyć coś wielkiego.
Spektakl "Taśma" możemy oglądać w Teatrze WARSawy, przy Rynku Nowego Miasta 5 w Warszawie. Kolejne przedstawienia odbędą się 23 i 24 października 2019 roku.