"Miej wyje*ane, a będzie ci dane". Wiemy, czego nauczysz się na szalenie popularnym szkoleniu
Z dr Katarzyną Czyż rozmawiam m.in. o tym, jak się mniej przejmować tym, co ludzie powiedzą, a także o tym, czego się nauczymy na jej szkoleniach.
Jak to jest z tą oceną innych, ale przede wszystkim z zadowoleniem ludzi, które jednak chcemy uzyskać wokoło?
Dokładnie 10 lat temu znalazłam się w takim punkcie. Realizowałam marzenia i cele. Niestety, jak się później okazało, nie swoje. Tytuły naukowe, kariera prawnicza... Mogłoby się wydawać, że mam wszystko, czego mogłam chcieć. Czy to zadowolenie wokół było? W większości tak, ale z każdym nowym dniem stawiano przede mną nowe wyzwania.
I zwyczajnie zaczęłam pracować nad sobą, sięgałam po każdą możliwą pomoc oraz dostępną wiedzę. Od specjalistów, książek, materiałów naukowych po kontakty z ludźmi. Idąc tą drogą wyselekcjonowałam teorie, narzędzia, które pomogły mi w przywrócenie wiary w siebie i zmotywowały mnie do dalszego działania. O odzyskaniu własnego ja, działaniu i trudnej sztuce odpuszczaniu postanowiłam mówić szerzej podczas warsztatów.Nieustanny stres i ocena innych wywierała na moim życiu ogromny wpływ. Więcej, szybciej, spełniaj oczekiwania bądź idealna w każdym aspekcie. Niestety wypalenie zawodowe dopadło mnie bardzo szybko, ciało zaczęło odpłacać się z nawiązką. Spięcia, bóle kręgosłupa, zmęczenie a nawet wycieńczenie i brak chęci do codziennego życia. Zatrzymałam się, wyciągnęłam wnioski te najważniejsze - przed samym sobą.
Mogłaby pani powiedzieć coś więcej na temat samego szkolenia?
Opieram się na własnych przeżyciach i doświadczeniu i myślę, że ta prawda trafia do ludzi. Wychodzenie z wypalenia zawodowego trwało latami, postanowiłam pomagać osobom w podobnych sytuacjach. Niejednokrotnie ludzie, z którymi rozmawiam po szkoleniu, docierają do jakiejś ściany, przez którą nie chcą, nie mają siły lub nie potrafią się przebić. Nie mówię tylko w kwestii wypalenia zawodowego, ale również o sytuacjach, które pojawiają się w życiu codziennym.
A są jakieś złote rady na to, by "mieć wyje*ane"?
Zdecydowanie nie ma jednego przepisu, który jak za dotknięciem złotej różdżki zmieniłby nasze podejście. Byliśmy i będziemy poddawani ocenie, kwestia tego, na ile dopuścimy te oceny do siebie. W jaki sposób odpuścić ten obciążający natłok działań, który na nas spada? Na tacy podaję szereg narzędzi: od technik relaksacyjnych, nauki oddechu, medytacji, przez pracę z ciałem, po modne ostatnio mindfullness. Wszystko po to, by zapanować nad wyczerpującym pędem. Po nowym roku pojawi się również książka o tym samym tytule, gdzie szerzej przedstawiam problem, zmianę oraz pokazuję szereg narzędzi.
Czas w takim razie na najważniejsze pytanie: jak odpuścić?
Kiedy coś wyprowadza nas z równowagi, powoduje złość, agresję, niemoc, frustrację, bezsilność, to nie możemy zapominać o oddychaniu. Proste, prawda? Do mózgu musi dotrzeć więcej tlenu, żeby była energia na zauważenie różnicy między myślą a emocją. A jeśli potrafię nazwać emocję, to blisko tego jest już zachowanie, czy w odpowiedni sposób reaguję na sytuację.
Nakręca się spirala, pojawia się złość, którą chowamy w sobie, albo wybucha na zewnątrz, a stąd już prosta droga do tak zwanego łuku psychosomatycznego, czyli pojawienia się szeregu chorób XXI wieku, które nie wiadomo skąd się wzięły – astma, alergia czy zespół jelita drażliwego.Jeśli chcemy być zgodni ze sobą, to ciało daje nam odpowiedź. Kiedy widzimy policjanta, to ciało mówi "może się wycofaj?", a kiedy spotkamy przyjaciela, to mamy chęć go zwyczajnie uściskać i pogadać. Jeśli nie mamy tej świadomości, żyjemy szybko i chcemy więcej, to reakcje między myślą, emocją, oceną, a zachowaniem są, delikatnie mówiąc, różne. Niekoniecznie adekwatne.
Pierwszy krok do tego, by sobie odpuścić, to uważny oddech i praca z ciałem, a także zauważenie siebie, własnych emocji i dopiero na końcu, jeśli ciało tak podpowiada, zmiana zachowania. Nie reagujemy więc instynktownie, bo ktoś nas zdenerwował, więc w odwecie dostanie rykoszetem. Korzystajmy ze starej mądrości: policz do dziesięciu i weź głęboki oddech. Niestety w XXI wieku mamy tendencję do zapominania o sprawdzonych metodach.
Nikt nie ma gotowego rozwiązania, które sprawdzi się u wszystkich. Na szkoleniach przyjmuję grupy stuosobowe. Przychodziły osoby, które pytały pół-żartem, pół-serio: to co, jaką broń mam kupić, by pozbyć się szefa? To nie jest szkolenie o tym, jak zrobić przysłowiowy porządek z otaczającymi nas ludźmi. Zawsze zaczynamy od pracy nad sobą, zmiana spojrzenia na pewne sprawy to klucz do sukcesu.
Oddychanie, joga, umiejętność medytacji i pracy z ciałem, to najprostsze i przez to najbardziej spektakularne sposoby na odzyskanie siebie. Trzeba się zatrzymać i wsłuchać się w potrzeby ciała. Dużo osób przychodzi, cieszy się z nowo zdobytej wiedzy o kognitywistce, informacji o działaniu mózgu czy hormonach. Po części teoretycznej, żartach, fotce na Fejsa z podpisem "Jestem na szkoleniu z ‘Mam wyje*ane'", zapraszam wszystkich na maty.
A czy to nie może się obrócić przeciwko nam, gdy przesadzimy w drugą stronę? Zawody takie jak prawnik, dziennikarz, lekarz, w sumie jest ich bardzo wiele, wymagają empatii i przejmowania się drugim człowiekiem.
"Miej wyje*ane, a będzie ci dane" może być błędnie zrozumiane. Nie chodzi tu o to, by znieważyć wszystko i wszystkich, a wtedy ja będę szczęśliwy. Nieprzypadkowo podtytułem tego szkolenia jest "Trudna sztuka odpuszczania". Należy odpuścić sobie to, co mamy między myślą, emocją a zachowaniem. Nie zamartwiać się tym, co przynosi nam los, energia gwiazd, Bóg, jak kto woli. Jedni mają predyspozycje do spotykania dobrych ludzi, robią kariery, znajdują miłość, dają nowe życie, a inni, nieważne jakby się starali, mają ciągle pod górkę.
Z moich obserwacji wynika, że jest wręcz odwrotnie: osoba, która "ma wyje*ane”, jest bardziej wrażliwa, uważna, empatyczna, ponieważ jest skoncentrowana na sobie i własnym ciele. A to z kolei pomaga jej zdecydować, jakie zachowanie dobrać do sytuacji, która się jej przytrafiła. Może się zastanowić, czy ma wpływ na to, że zaraz kogoś obrażę, czy zrobię wdech-wydech i będę spójna ze sobą. Będę robić tak, jak moje ciało, dusza, intuicja, trzecie oko, szósty zmysł, podpowiada.
Najprościej jest powiedzieć sobie: "teraz będę oddychał". Jestem przekonana, że kiedy zrobi pan to po naszej rozmowie, to zacznie pan oddychać przeponą, głębiej, nie tak płytko jak w trakcie rozmowy. Kiedy sobie przypomnimy o oddychaniu, nagle wdech i wydech jest dłuższy, uważniejszy, świadomy.
To trzeba ćwiczyć, jak z nauką chodzenia. Zatrzymujmy się w ciągu dnia jak najczęściej i mówmy sobie: "teraz oddychaj". To najprostsza technika medytacyjna jaką ludzkość zna. Nic trudnego, tylko oddychać, nie trzeba szukać specjalnych rozwiązań, ale trzeba to w końcu zacząć robić.