Doktorant z UW zbadał poglądy najmłodszych wyborców. Wyniki pokazują poważny problem

Anna Dryjańska
– Młodzi mają wszystko, by zagłosować – wiedzę o procesie wyborczym i świadomość, że każdy głos jest ważny. Problem polega na tym, że nie widzą różnicy między partiami politycznymi – mówi Adam Kądziela, politolog i doktorant Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. W rozmowie z naTemat przedstawia najbardziej zaskakujące wyniki swojego najnowszego badania.
Ponad 60 proc. wyborców w wieku 18-30 lat nie potrafi umiejscowić się na mapie politycznej (zdjęcie ilustracyjne). fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: Na myśl o polityce młodzi ludzie czują…

Adam Kądziela: Odrazę. To wynika z badań. Ponad 90 proc. wyborców w wieku 18-30 lat w małym lub bardzo małym stopniu interesuje się polityką.

Skąd to odwrócenie się plecami od tego, co się dzieje w kraju?

Młodzi mają bardzo negatywny obraz polityki. Prawie 3 na 4 najmłodszych wyborców (74,1 proc.) uważa, że działania polityków nie spełniają ich oczekiwań.

A czego oczekują młodzi?

Gdybyśmy na podstawie tych badań próbowali stworzyć "ugrupowanie młodych", to byłoby trudno, ale w sprawach społecznych i gospodarczych przeważają poglądy lewicowe i centrolewicowe.


Dla ponad połowy młodych ważne jest państwo neutralne światopoglądowo (58,2 proc.). Dla porównania, władzy zaangażowanej ideologiczno-religijnie chciałoby 18,2 proc. respondentów.

Jako najważniejsze zadania, które stoją przed przyszłym rządem, młodzi wskazują kwestie podwyższenia płacy minimalnej (76,3 proc.), równouprawnienia płci (70,3 proc.), utrzymania programu ”500 plus” (54,8 proc.), neutralnego światopoglądowo państwa (49,3 proc.), powszechnego i bezpłatnego dostępu do edukacji przedszkolnej (37,8 proc.), a także rejestracji związków partnerskich (34,1 proc.).

Dla ponad 20 proc. ważna jest legalizacja przerywania niechcianej ciąży, a także prawo do asystowanej śmierci (eutanazji). Podobny odsetek ankietowanych jako jeden z najważniejszych postulatów wskazywał refundację antykoncepcji i leczenia niepłodności metodą in vitro.

To przeczy medialnej tezie o tym, że młodzi są prawicowi. Ta nacjonalistyczna grupa jest po prostu głośniejsza i bardziej kontrowersyjna. Jeśli można mówić o jakimś przechyle wśród młodych, to bardziej chodzi o poglądy lewicowe. Ale lewica nie ma się z czego cieszyć, bo jest pewien problem…

Jaki?

Młodzi nie identyfikują się z poglądami lewicowymi. Ponad 60 proc. w ogóle nie ma sprecyzowanych poglądów politycznych, nikt z tej grupy nie potrafi się umiejscowić na mapie politycznej. Wiedzą, jakie rozwiązania popierają, ale nie wiedzą, jaka siła polityczna ma je na sztandarach. Dlatego młodzi pytani o to, kogo poparliby w wyborach, wskazują mniej więcej po równo wszystkie komitety.

Czy i które wyniki badań pana zaskoczyły?

Oprócz tego, że młodzi zwracają uwagę na kwestie socjalne i lewicowe, z pewnością to, że ponad 60 proc. nie potrafi się określić politycznie. W kontekście problemów, na które zwracają uwagę młodzi, zadziwiające jest to, że 96,8 proc. respondentów określa się jako osoby wierzące.

Zatrważające z kolei jest to, że aż 31,6 proc. młodych nie stać nawet na najtańsze jedzenie. Następne 16,4 proc. żyje bardzo oszczędnie, by pozwolić sobie na poważniejsze wydatki, a 33,1 proc. oszczędza w mniej ekstremalny sposób. To stąd bierze się to duże poparcie postulatów socjalnych wśród młodych.

Na wykresach poparcia dla partii widzę rzeczywistość polityczną z czasu wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Kwestionariusz tworzyliśmy w maju, gdy nie było wiadomo, w jakiej formule partie pójdą do wyborów jesienią, więc wynik Koalicji Obywatelskiej jest zapewne trochę przeszacowany, bo przypisane są do niej SLD i PSL. Nie badaliśmy Lewicy, tylko oddzielnie Wiosnę i Partia Razem.

Gdy jednak to rozczłonkujemy i policzymy, to wówczas poparcie dla obecnej Lewicy przekracza 20 proc.. Co ciekawe, młodzi popierają wszystkie partie mniej więcej po równo. Jak to możliwe, że młodzi nie rozróżniają poszczególnych obozów politycznych?

Po prostu żadne ugrupowanie nie potrafi przemówić do ich serc i umysłów. Partia, która się tego nauczy, będzie mogła sporo zyskać, bo młodzi, co już udowodnili wielokrotnie, mogą być języczkiem u wagi. Dziś to ponad 14 proc. ogółu dorosłej populacji. I ponad 60 proc. z tej grupy jest do zagospodarowania. Pytanie brzmi, czy politykom będzie się chciało.

Pan sam ma doświadczenia polityczne. Jeszcze na początku roku był pan szefem młodzieżówki Nowoczesnej.

Odszedłem, bo sam doświadczyłem w praktyce skąd się bierze negatywny obraz polityki. Dlatego rozumiem młodych, którzy są nią zniechęceni. Różnica polega na tym, że ja się sparzyłem, a oni zazwyczaj nawet nie próbują. Ale próbować trzeba.

Dziwi im się pan?

Nie. Obawiam się, że moje pokolenie jest pokoleniem politycznie straconym. Mogłoby się udać odczarować negatywny obraz polityki, ale to praca na lata i kwestia rzetelnej edukacji obywatelskiej. Przede wszystkim wśród tych, którzy nie posiadają jeszcze prawa wyborczego. Mam wątpliwości, czy nauczyciele, dziennikarze i politycy zechcą ją wykonać.

Średnia wieku osób aktywnych w polityce jest bardzo wysoka, a młodzi są jedną z najbardziej niedoreprezentowanych grup. W VIII kadencji Sejmu posłów do 30 roku życia było zaledwie 17, czyli 4 proc.

Ile młodych osób zamierza zagłosować w wyborach 13 października?

62,2 proc. Ale pamiętajmy to są jednak tylko deklaracje, zobaczymy jak to się przełoży na odwiedzanie lokali wyborczych. Z naszego badania wynika, że młodzi mają wszystko, by zagłosować tj. wiedzę o procesie wyborczym i świadomość, że każdy głos jest ważny. Problem więc nie wynika z czynników instytucjonalnych, ale z negatywnego obrazu życia politycznego, braku zainteresowania i niesprecyzowanych poglądach politycznych.

Co by pan powiedział swoim rówieśnikom, którzy wahają się, czy zagłosować?

Idźcie na wybory, bez względu na to na kogo chcecie głosować, bo za 2-3 lata może się okazać, że to nie jest Polska, w której chcielibyście żyć, że to nie jest Polska, której chcecie dla swoich bliskich.