Mam 30 lat i jaram się lalkami Barbie. Nigdy wcześniej nie były tak różnorodne i prawdziwe
Czasy, kiedy mogłam swobodnie bawić się lalką Barbie, nie obawiając się zdziwionych spojrzeń ludzi i krępujących pytań, bezpowrotnie już minęły. Nie jestem już niestety kilkulatką, która dostaje Barbie na każdą możliwą okazję. Jednak fakt, że jestem dorosła, nie powstrzymuje mnie przed wchodzeniem w centrach handlowych do "Smyka" i wpatrywanie się w półki ze słynnymi lalkami. Za każdym razem wychodzę wtedy ze sklepu oszołomiona i z ciężkim sercem. Dlaczego? Bo współczesne lalki Barbie są tak fantastyczne, że chciałabym mieć je wszystkie. Za mitycznych "moich czasów" tak nie było.
Co pamiętam z mojej dziecięcej przygody z Barbie? Praktycznie wszystkie były blondynkami. Ja i moja siostra blond włosów nie miałyśmy. Pamiętam, jak raz dostałyśmy lalkę brunetkę (chociaż nie dam sobie ręki uciec, że na pewno była to Barbie) i byłyśmy przeszczęśliwe. W końcu wyglądała, jak my!
Pamiętam też, że Barbie była szczupła, piękna i elegancka. Zwykle w sukienkach. Jeździła różowym samochodem, była fryzjerką albo wychowywała córeczkę. Zwykłe życie, a przynajmniej tak nam się zadawało. Wtedy nie zadawałyśmy bowiem żadnych pytań – wygląd i charakter lalki brałyśmy za pewnik. Jeśli Barbie była anielską pięknością z talią osy i na szpilkach, to widocznie tak wygląda ideał kobiety. Bo Barbie była dla mnie, mojej siostry i naszych koleżanek wcieleniem piękna.
Dlatego, dla 30-letniej mnie, współczesne lalki Barbie są spełnieniem marzeń, których nie miałam jako dziecko. A nie miałam dlatego, bo nikt nie powiedział mi, że takie marzenia mogę mieć.
Metamorfoza
Od momentu, kiedy Barbie narodziły się w 1959 roku z inicjatywy przedsiębiorczyni Ruth Handler, lalki przeszły długą drogę. Owszem, Barbie szybko stała się ikoną popkultury i jedną z najsłynniejszych fikcyjnych kobiet na świecie. Jednak na początku wyrób marki Mattel był płaski i jednowymiarowy jak zbyt cienki naleśnik. I nie chodzi tu wcale o figurę (Barbie miała biust!).
Otóż Barbie była biała, szczupła, jasnowłosa, młoda i miała manię na punkcie odchudzania. Lubiła kolor różowy, modne ubrania i małe pieski, kochała Kena, który dołączył do niej dwa lata później. Odzwierciedlała amerykańskie społeczeństwo i rolę kobiety w nim, a tą jeszcze wtedy było głównie bycie ładną i posłuszną.
Jednak czasy się nie zmieniały, a z nimi zmieniała się Barbie, co świetnie widać na infografice na oficjalnej stronie lalek. Już w 1960 roku w Stanach Zjednoczonych pojawiły się lalki stewardessy i pielęgniarki, w 1965 roku – Barbie astronautka, w 1973 – chirurg, w 1975 – złota medalistka, a w 1980 roku (w końcu) pojawiły się Barbie rasy innej, niż kaukaska. Potem pojawiały się kolejne zawody i role Barbie: wojskowa oficer, strażaczka czy kandydatka na prezydenta (których ja osobiście nigdy nie miałam, bo do Polski z wiadomych względów wszystko docierało z opóźnieniem).
W końcu Mattel musiało zareagować i zauważyć, że świat się zmienia, a Barbie musi zmienić się jeszcze bardziej dramatycznie. 2015 roku był historyczny – po raz pierwszy pojawiły się lalki o różnych typach sylwetek: wysoka, niska i – przede wszystkim – z zaokrągloną figurą.
I właśnie od tego momentu zapragnęłam znowu bawić się lalkami.
Chcesz być programistką? Łap lalkę
Teraz Barbie to prawdziwy mokry sen dla każdej kobiety, która kiedyś kochała te kultowe lalki. A wszystko przez różnorodność, którą kiedyś trudno było nawet sobie wyobrazić. Wystarczy wejść do najbliższego Smyka i rzucić okiem na półki, ba, nie trzeba nawet wychodzić z domu, wystarczy otworzyć stronę sklepu internetowego albo oficjalną witrynę Barbie.
Po pierwsze wygląd. Barbie jest teraz i szczupła, i grubsza, o włosach każdego możliwego koloru. Co więcej nie królują już wcale włosy długie – są lalki z krótkimi fryzurami, afro, wygolone na łyso. Ach, i oczywiście kolor skóry też jest już wszelaki, nie tylko biały.
Po drugie styl. Barbie niekoniecznie muszą lubować się w różowych sukienkach czy obcisłych spodniach. Mogą nosić wygodne joggersy, t-shirty z nadrukami, skórzane kartki (oczywiście ze sztucznej skóry), sukienki do kolan z wcięciami w talii czy długie koszulki z napisami w stylu "Good Vibes". Nie noszą już też tak często szpilek: niektóre wolą trampki, klapki albo ciężkie buty.
Dlatego współczesne Barbie są: sędzinami, piłkarkami, policjantkami, zoolożkami, lekarkami, tancerkami, programistkami, joginkami, biolożkami, astronautkami, pilotkami... Zawodów Barbie jest... ponad 200! W końcu, po czwarte, Barbie reprezentują mniejszości. Jeżdżą na wózkach, a nawet są neutralne płciowo (lalki o uniwersalnych rysach i w unisexowych strojach mają krótkie włosy i dodatkowo perukę).
A, i po piąte, Barbie mają też twarz słynnych w historii kobiet. W ramach linii Inspiring Women, czyli autorytety, pojawiły się chociażby Frida Kahlo, Rosa Park, Katherine Johnson czy Sally Ride. Yeah!
Nie tylko ja ekscytuję się współczesnymi lalkami Barbie. – Są fantastyczne, chciałabym mieć je wszystkie – mówi mi Asia, 28 lat.
– Kiedyś Barbie były piękne i w swoim pięknie aż nierealne. A skoro Barbie była prawdziwą kobietą, to znaczy, że powinniśmy wyglądać, jak one. To oczywiście było niemożliwe, bo błagam, tak nie wyglądają normalne kobiety, więc stąd problem naszego pokolenia z samooceną. A teraz lalki zeszły na ziemię – są zwyczajne. Takie jak my, co bardzo szanuję – dodaje.
Oczywiście obecność "realnych" lalek Barbie nie znaczy, że nie możemy już w ogóle patrzeć na księżniczki, syreny czy modelki sygnowane przez Mattel. Prawda wygląda tak, że Barbie o nieziemskiej urodzie nadal kuszą. Umówmy się, lubimy wszystko, co piękne, a jasnowłose i długowłose Barbie z talią osą i w długich sukniach zapierają dech w piersiach i wyglądają jak z bajki. I nic w nich złego, potrzebna jest tylko przeciwwaga – a tę Mattel osiągnęło stawiając na półce obok Barbie-topmodelki lalkę na wózku, astronautkę czy taką, która wcale nie ma słynnej przerwy między udami.
Ach, i nie można wspomnieć też o cenie. Bo Barbie w końcu nie kosztują milionów monet. Oczywiście, są lalki za ponad 100, a nawet 200 zł (lub droższe, jak lalki ze specjalnych kolekcji), jednak większość ich można kupić za 30-50 zł. A umówmy się, to również ma znaczenie.
Chyba więc wiem, co kupię sobie na urodziny...