"Nokaut przez KO". Wyjaśniamy, dlaczego na Pomorzu to PiS przegrało wybory
Tu PO trzyma się mocno
Choć "opozycja" czy nawet "KO" to nie są określenia precyzyjne. Pomorze wciąż należy do Platformy Obywatelskiej. Wśród tych jedenastu nowych posłów tylko Barbara Nowacka nie była związana z PO. Jarosław Wałęsa, Agnieszka Pomaska, Sławomir Neumann, Małgorzata Chmiel, Jerzy Borowczak, Zbigniew Konwiński, Kazimierz Plocke i Tadeusz Aziewicz to posiadacze legitymacji partyjnej PO, a Piotr Adamowicz i Henryka Krzywonos byli "kandydatami satelickimi" tej partii. Wśród senatorów-elektów (są to: Bogdan Borusiewicz, Sławomir Rybicki, Ryszard Świlski, Stanisław Lamczyk, Kazimierz Kelina i Leszek Czarnobaj) do PO należą wszyscy.
Wygląda więc na to, że w województwie pomorskim Platforma Obywatelska mogłaby wygrać nawet, gdyby nie zawiązała koalicji z Nowoczesną, Inicjatywą Polska i Zielonymi. Jak to możliwe, skoro w każdym innym regionie PiS miało choćby minimalną przewagę, a w skali kraju zdobyło aż 43,6 proc. głosów?
– Tereny nadmorskie z natury nie są konserwatywne. W świecie zachodnim miasta portowe takie, jak Rotterdam, Hamburg, Genua czy Göteborg to bastiony lewicy. Miasta portowe bloku wschodniego mają inne doświadczenia, ale nawet w czasach komunizmu kwitł tam obrót handlowy z Zachodem i bywali turyści – tłumaczy w rozmowie z naTemat.pl dr Rafał Chwedoruk.
Politolog wskazuje, że w przypadku północy Polski dochodzą jeszcze dwa specyficzne czynniki. Jednym jest gen sprzeciwu. Po II wojnie światowej pierwszy wielki protest wybuchł w gdańskim Nowym Porcie już w 1946 roku. Potem różnego rodzaju strajki miały miejsce co kilka lat, aż do 1988 roku. Drugim jest zakorzeniony tu liberalizm.
O tym, jak wielki wpływ na polityczny obraz Pomorza wywarli słynni gdańscy "konserwatywni liberałowie" – do których należeli m.in. Donald Tusk, Maciej Płażyński, Jan Krzysztof Bielecki czy Arkadiusz Rybicki – mówi naTemat.pl także prof. Antoni Dudek. – Z Pomorza pochodzi naprawdę wielu przywódców polskiego środowiska liberalnego – zauważa politolog i historyk Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.Na to nakłada się historia Gdańska jako inkubatora idei liberalnych. Stał się nim za sprawą Janusza Lewandowskiego, który w latach 70-tych zainteresował kręgi opozycyjne myślą Miltona Friedmana i wyciągnął wiele osób z przestrzeni między socjaldemokracją a chadecją...
Kaszubi zawiedli "dobrą zmianę"
Prof. Antoni Dudek wskazuje jednak, że ważnych przyczyn braku zainteresowania współczesną prawicą na Pomorzu należy upatrywać jeszcze głębiej. Znacząca ma być wielowiekowa tradycja kaszubska.
Co do tego, że dla politycznej odmienności województwa pomorskiego kluczowe znaczenie powinien mieć fakt, iż "dobrej zmianie" nie udało się uwieść Kaszubów rozmówcy naTemat.pl są właściwe zgodni.Wśród Kaszubów jest poczucie odrębności regionalnej i silne przekonanie o wartości samorządu. Oni czują się więc zagrożeni przez PiS-owski centralizm. Jednocześnie na Pomorzu nie jest zbyt istotna religia. To jednak region zróżnicowany wyznaniowo. Na takim Podhalu góral to musi być katolik, bo inaczej góralem prawdziwym nie jest. "Prawdziwy Kaszub" niekoniecznie musi być w ogóle wierzący...
– Kwestia Kaszubów jest być może najciekawsza i wymaga szczególnej uwagi. Przez dekady byli oni postrzegani jako bardzo mocno prawicowa społeczność. Jednak po powstaniu PO, to ona zaczęła na Kaszubach przeważać. Jakiś czas temu zaczęły one dryfować w stronę PiS i niektórym wydawało się już, że partia Jarosława Kaczyńskiego je przechwyci. Niedzielne wybory pokazały jednak, że tak się raczej nie stanie – uważa dr Chwedoruk.
O tym, że Kaszubów wielu komentatorów (a za nimi polityków) błędnie zaczęło przypisywać do elektoratu prawicy, obszernie pisał już po wyborach europejskich Tomasz Słomczyński z "Magazynu Kaszuby".
"Utarło się – i jest to myślenie stereotypowe, że Kaszuba to ten, który mieszka w małej miejscowości, który mówi po kaszubsku i od święta przebiera się w ludowy strój. Turystów częstuje tabaką i zaprasza na przejażdżkę wozem drabiniastym. Tymczasem (...) najwięcej Kaszubów mieszka w Gdyni. Nie w Kartuzach czy Kościerzynie, ale właśnie w dużym, nowoczesnym mieście" - wskazywał pomorski publicysta.
Ta lekcja o Kaszubach jest istotna, by dobrze zrozumieć splot skomplikowanej historii, głęboko zakorzenionych tradycji i czystej ekonomii. – Trójmiasto to dziś pod wieloma względami najbogatsza i najlepsza do życia cześć Polski. Dotyczy to nawet robotniczej niegdyś Gdyni, która całkowicie zmieniła swoje oblicze – wskazuje dr Chwedoruk.W Gdyni mieszka ok. 80 tys. Kaszubów, z czego połowa to osoby z “pełnym rodowodem” a druga połowa – z “częściowym rodowodem” kaszubskim. Drugą co do wielkości miejscowością w Polsce, zamieszkaną przez Kaszubów, jest Gdańsk – mamy tu ok. 50 tys. osób z “pełnym” lub “częściowym” rodowodem, trzecią zaś Wejherowo – tu mieszka ich 30 tys. Wychodzi więc na to, że na terenie szeroko rozumianej aglomeracji trójmiejskiej mieszka ok. 150 tys. Kaszubów (...). Czytaj więcej
W jego ocenie, nie ma szans na to, by ktoś inny zawładnął setkami tysięcy serc bogatego i otwartego regionu. – Niezależnie od genealogii i pochodzenia społecznego, mieszkańcy Pomorza nie mieliby interesu głosować na kogoś, kto upomina się np. o płacę minimalną. Tak, jak na wsiach pod Nowym Sączem zawsze będzie wygrywać prawica, a w Sosnowu lewica, tak sądzę, że do końca naszego życia orientacja liberalna na Pomorzu będzie miała się bardzo dobrze – stwierdza.
Płażyński-junior rewolucji nie poprowadzi
A co z iskierką nadziei dla pomorskiej prawicy, której upatruje się w genialnym wyniku Kacpra Płażyńskiego – przeszczepiającego na łono PiS nieco z legendy gdańskich liberałów, odziedziczonej po słynnym ojcu? W okręgu gdańskim ten 30-latek uzyskał największe poparcie osobiste i zdobył aż 89 384 głosów.
W ocenie obu ekspertów z którymi rozmawialiśmy, dobrze na przyszłość wróży to jednak tylko Płażyńskiemu-juniorowi. Jego partia, a tym bardziej cała prawica, nie powinny robić sobie nadziei na podbicie pomorskiego bastionu.
– Świadkami apogeum potęgi PiS byliśmy w maju, po wyborach europejskich. Teraz pojawiła się już szczelina w Senacie, co nie jest przypadkiem. Jeśli w wyborach prezydenckich Andrzej Duda przegra, ta szczelina zamieni się w gigantyczną wyrwę. A wtedy PiS czeka równia pochyła. Nie sądzę więc, by partia Jarosława Kaczyńskiego była w rychłej przyszłości zdolna do odbicia wielkich miast i regionalnych bastionów – podsumowuje prof. Dudek.