Podobno w domu jest spokój. Do nowego Sejmu weszli ojciec oraz syn – i są w różnych partiach!

Piotr Rodzik
Jeśli ktoś w środowy wieczór oglądał "Wydarzenia i Opinie" na antenie Polsat News, mógł się trochę zdziwić. W studiu razem z Bogdanem Rymanowskim siadło dwóch posłów. Jeden z nich to Andrzej Sośnierz, polityk Porozumienia, który dostał się do Sejmu z list PiS. Drugi to natomiast jego syn Dobromir. Nowy poseł z listy… Konfederacji. I jak tu się dogadać w domu?
Andrzej Sośnierz to ojciec. Dobromir Sośnierz to syn. Obaj będą w nowym Sejmie. Fot. Kadr z programu Polsat News "Wydarzenia i Opinie"
– Głosował pan na syna? – zapytał już na samym początku rozmowy Rymanowski Andrzeja Sośnierza. – Nie no, bez przesady – usłyszał w odpowiedzi, a po chwili obaj poróżnili się o 500+. Jak łatwo się domyślić, Dobromir związany z Konfederacją nie miał o programie tak dobrego zdania, jak jego ojciec.

– Rzeczywiście było to rzadkie doświadczenie, specyficzne. Takie rozmowy z ojcem w telewizji są jednak niezręczne i dlatego ta rozmowa przebiegła mimo wszystko dość łagodnie. W przyszłości podejrzewam, że będę próbował unikać takich występów, chociaż tym razem obaj się na taką konwencję zgodziliśmy – mówi naTemat Dobromir Sośnierz w kontekście tej rozmowy.


I tak właśnie to wygląda. Panowie na pewno kochają się jak rodzina, ale w polityce na żadne większe uprzejmości liczyć nie można. Oczywiście to nie pierwszy raz, jak w Sejmie jest ojciec i syn. Przecież było tak w poprzedniej kadencji, kiedy do Sejmu trafili Mateusz Morawiecki oraz jego ojciec Kornel. Tym razem poglądy obu polityków – zwłaszcza w kwestiach gospodarczych – są od siebie dość... odległe.

Zainteresowanie polityką wyniesione z domu, poglądy już nie
Inne są też ich kariery. Andrzej Sośnierz to polityk z dużym doświadczeniem. To w końcu poseł na Sejm V, VI, VIII i wreszcie nowej, IX kadencji. W latach 2006-2007 także prezes NFZ, wcześniej był jeszcze dyrektorem Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych. Dzięki niemu pacjenci ze Śląska jako jedyni w Polsce mają do dzisiaj karty chipowe.

Wreszcie ma za sobą dużą przeszłość partyjną. Działał w Kongresie Liberalno-Demokratycznym, Unii Polityki Realnej, Inicjatywie dla Polski czy nawet w… Platformie Obywatelskiej. To dość zaskakujące, bo z PO przeskoczył płynnie do klubu parlamentarnego PiS w 2006 roku. Z partii został wykluczony za krytykę stanowiska jej kierownictwa.

Później była jeszcze przygoda z Polska jest Najważniejsza, wreszcie jest politykiem Porozumienia. I z list PiS trafił do Sejmu, który będzie z nami przez najbliższe cztery lata.

W takim domu nie jest dziwne, że syn zainteresował się polityką. Choć pewnie nie do końca tak, jak wyobrażał sobie to tata. – Polityką i Korwin-Mikkem zainteresowałem się, kiedy miałem 13 lat – mówi nam Dobromir Sośnierz.

Niektórzy złośliwie mówią, że z "Korwina się wyrasta", ale Dobromir Sośnierz ma już 42 lata, a pozostał wierny swoim ideałom. Już w 1990 roku związał się z Unią Polityki Realnej i w otoczeniu Janusza Korwin-Mikkego był właściwie od zawsze. Co oznaczało kolejne wyborcze niepowodzenia. Z drugiej strony miał czas na słynny program TVP "Młodzież kontra… czyli pod ostrzałem". Gościł w nim ponad 50 razy.
W końcu w 2018 roku udało mu się trafić do Europarlamentu. Stało się tak, ponieważ ze swojego mandatu zrezygnował Janusz Korwin-Mikke. Rok później były jednak eurowybory i tutaj przyszła kolejna porażka – wszyscy pamiętamy, jak po wieczorze wyborczym Konfederacja była ponad progiem wyborczym, a rano już pod.

Uczeń przerósł mistrza
Teraz wreszcie udało się – Konfederacja utrzymała się w niedzielnych wyborach ponad progiem, a Sośnierz startował z katowickiej listy. I to jako wyborcza "jedynka". Robił tu więc za koalicyjną lokomotywę i udało mu się zdobyć ponad 22 tysiące głosów.

Dla porównania – jego ojciec, który także trafił do Sejmu z list PiS, w tym samym okręgu (!), głosów miał prawie… czterokrotnie mniej. Tam jednak wynik za całą listę "zrobił" premier Morawiecki. Niemniej jednak obaj są w Sejmie – a syn przynajmniej teoretycznie powinien siąść bardziej na prawo od ojca.

– Miło byłoby się tym (lepszym wynikiem – red.) pysznić, ale jednak nie można tych wyników porównywać – jedynka na liście zawsze zgarnia więcej głosów, tak jak choćby pani Wiśniewska z PiS (w wyborach do europarlamentu – red.), która wykręciła tutaj niesamowity wynik przy stosunkowo niskiej rozpoznawalności – mówi skromnie Dobromir Sośnierz.

W nowym Sejmie w kwestiach czysto zawodowych jemu i jego ojcu raczej nie będzie ze sobą specjalnie po drodze. Dali temu wyraz już we wspomnianej wyżej rozmowie na antenie Polsat News. Obaj posprzeczali się m.in. o 500+. – Myślę, że podzielenie się tymi pieniędzmi, szybka redystrybucja w tym zakresie była pożyteczna, byle nie dochodziła za daleko i byle była na miarę możliwości – tak mówił o programie Andrzej Sośnierz.

A co na to syn? Stwierdził, że nie może się zgodzić. – Ten system jest właśnie kwintesencją zła w wykonaniu państwa. To jest przyzwyczajenie obywateli do tego, że swój dobrobyt nie zawdzięczają pracy, tylko głosowaniu, wypisywaniu formularzy i ustawianiu się w kolejkach do urzędów – przekonywał.

Ale przecież umieją się dogadać
Oczywiście nie jest tak, że i syn, i ojciec ze sobą nie umieją już rozmawiać. Wręcz przeciwnie – w domu podobno jest… normalnie. – Jesteśmy dorośli, umiemy wyrazić swoje zdanie, więc nie jest to jakiś większy problem przynajmniej teraz. Kiedyś bywało bardziej gorąco – podkreśla Dobromir Sośnierz.

Kiedyś, czyli kiedy był młodszy i zainteresował się UPR. – Wtedy dyskusje były ostrzejsze, ale ostatecznie musieliśmy się pogodzić z tym, że nie uda nam się nawzajem przekonać do swoich racji – mówi ze śmiechem.

– Umiemy się dogadać, rozmawiać kulturalnie i rzeczowo o swoich poglądach. Stąd też pomysł na cały cykl debat na YouTube pt. "Sośnierz Kontra" – dodaje.

Rzeczywiście taki cykl na YouTube istnieje. Jego zamysł jest prosty – obaj są politykami i rozmawiają ze sobą o tym, co najistotniejsze. A że są przy okazji rodziną, to wychodzi tym ciekawiej. Zresztą świętości nie ma – w ostatnim programie Dobromir wprost powiedział ojcu, że służba zdrowia w Polsce nie działa. A przecież jego ojciec jest z nią od wielu lat związany.
I w sumie zgodził się.

Tak naprawdę syn docenia pracę ojca. Choć tłumaczy też, dlaczego obrał inną drogę. – Ja jestem bardziej ideowcem, dlatego nie widziałem sensu we wchodzeniu do dużej partii. Tata z kolei od lat pracował administracyjnie, jego dokonania na Śląsku są pamiętane, to on tutaj zajmował się Kasami Chorych i udało mu się w tym systemie osiągnąć naprawdę dużo – przekonuje. Z tym zgadza się i jego ojciec – w Polsat News przyznał, że umie czasem być bardziej kompromisowy od syna.

Jest zresztą jeszcze jedna kwestia: Konfederacji do PiS w kwestiach programowych, zwłaszcza gospodarczych, jest zwyczajnie daleko. A Andrzej Sośnierz jako człowiek Porozumienia jakby nie patrzeć do wszystkiego, co dzieje się w Polsce, przyłożył swoją rękę.

Czy więc syn uważa, że jego tata psuje Polskę? – Oczywiście, że tak uważam, inaczej nie byłbym w Konfederacji. Choć trzeba pamiętać, że tata nie jest w PiS, tylko jest w Porozumieniu Gowina. Tam jest wiele osób, które łudzą się, że zmienią PiS od środka. To często typowi wolnościowcy, jak mój tata właśnie. Ale to mrzonki, takie myślenie, że z PiS da się coś zrobić dla wolnego rynku — to moim zdaniem mrzonki – tłumaczy. W święta ma być spokojnie
Kiedy rozmawiałem o tym wszystkim z nowym posłem, przypomniałem sobie, że do świąt zostały raptem dwa miesiące. A chyba nikomu nie trzeba mówić, jak często wyglądają w Polsce świąteczne stoły. Czy też dyskusje przy nich.

Wszystko jest świetnie, dopóki nie pojawi się polityka. Wtedy niektórym po prostu puszczają nerwy. Ale u Sośnierzów tak ma nie być.

– Całkiem spokojnie będzie, chociaż oczywiście będzie wiele rozmów na tematy polityczne. My nie znamy się od wczoraj, zdążyliśmy się do swoich poglądów przyzwyczaić. W pewnym sensie już nas to tak nie ekscytuje – podsumowuje poseł Konfederacji.