"Mówił mi, że jestem ku…ą i żebym spłonęła w piekle". Nastolatki też są ofiarami w związkach

Ola Gersz
Kiedy słyszymy hasło "przemoc w związku", widzimy dorosłą kobietę bitą przez męża-tyrana. Rzadziej wyobrażamy sobie wyrafinowaną manipulację czy kompulsywną zazdrość, a co dopiero przemoc doświadczaną przez nastolatki! Jednak osoby mające -naście lat coraz częściej wikłają się w toksyczne związki ze swoimi rówieśnikami. A, jak podkreśla terapeutka i mediatorka rodzinna Beata Kaczkiewicz, nie ma nic gorszego, niż zacząć swoją wczesną dorosłość od złych doświadczeń. Ale przecież niezdrową miłość promuje nawet popkultura.
Miłość przedstawiana jako idealna w popkulturze często jest tak naprawdę toksyczna Fot. Kadr z serialu "Plotkara"
Toksyczne związki niszczą życie, osłabiają, ranią. Nie znają wieku, płci czy orientacji seksualnej. A czym są? Wszystkim tym, czym nie powinny być zdrowe relacje z drugim człowiekiem: zaborczą zazdrością, zbytnią kontrolą i krytyką, izolacją, upokarzaniem, poniżaniem, manipulacją i obwinianiem partnera za własne problemy. Czasem również agresją, groźbami, przemocą fizyczną i przymuszaniem do czynności seksualnych.

Trudno to wyobrazić sobie rodzicom, ale tego doświadczają również nastolatki. I to coraz częściej. – Podczas gdy jeszcze dwa-trzy lata temu przychodziło do mnie w tej sprawie kilka osób, to teraz takich przypadków mam w swoim gabinecie nawet kilkanaście rocznie. To temat bardzo trudny i delikatny, ponieważ dotyczy on osób w niezwykle trudnym momencie życia, jakim jest dorastanie. Osób, których wiedza na temat życia nie jest jeszcze ugruntowana i pewna – mówi Beata Kaczkiewicz z Punktu Terapii i Rozwoju PoMoc.


Jak podkreśla Kaczkiewicz, i dorośli, i nastolatki mogą z takich związków wyjść mocno poturbowani: z niskim poczuciem własnej wartości i lękiem przed nowymi związkami. – Problemy w życiu osobistym i w relacjach z najbliższymi nam osobami rzutują też na inne obszary naszego życia: mniej skutecznie się uczymy, gorzej pracujemy, stajemy się bardziej drażliwi, może też towarzyszyć nam niepokój, w związku z czym mogą pojawić się zaburzenia snu lub zaburzenia łaknienia, a nawet depresja i związane z nią myśli samobójcze – tłumaczy terapeutka i mediatorka rodzinna.
Fot. Kadr z filmu "Pamiętnik"
Jednak podczas gdy dorosłym jest trudno w takich momentach, to dzieciom... jest jeszcze trudniej. – My, dorośli, możemy jednak porozmawiać z innym dorosłym i jest szansa, że dostaniemy jakąś dojrzałą radę czy dojrzałe wsparcie. Z kolei nastolatki często boją się zwrócić się do rodziców z tym problemem i szukają pomocy w grupie rówieśniczej. A ta tak naprawdę jest tak samo dojrzała, jak oni sami, więc te porady nie zawsze są skuteczne – mówi. Rezultat? Koszmar.

"Mówił mi, że jestem niewdzięczna i się puszczam na prawo i lewo"
Ania była ze swoim chłopakiem rok. Oboje mieli po 16 lat. Warszawa, zamożne, wykształcone rodziny, dobre liceum. I związek, który miał być bajkowy, ale przybrał zgoła inny obrót. – Proszę nie używać mojego prawdziwego imienia, boję się, że ktoś mnie rozpozna – prosi mnie dziewczyna. Wyraźnie się rozluźnia, kiedy zapewniam ją, że wszystko będzie stuprocentowo anonimowe.

– Chodziliśmy do jednej klasy. Był wysoki, zabawny, przystojny. Miał świetny styl, słuchał dobrej muzyki. Nie zwracał na mnie uwagi, obracał się raczej w klasowej elicie. Ale na imprezie urodzinowej koleżanki zaczęliśmy rozmawiać, poprosił mnie do tańca i tak się zaczęło. Zaczęliśmy pisać non stop na Messengerze, spotykaliśmy się po szkole. Bardzo szybko się zakochałam i to na maksa. On po dwóch miesiącach powiedział mi, że mnie kocha, myślałam wtedy, że umrę ze szczęścia – opowiada Ania.

Życie Ani się zmieniło. W klasie stała się popularniejsza, zaczęto patrzeć na nią z szacunkiem. – Nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Był idealny: romantyczny, miły, uroczy. Zawsze mnie komplementował, wysłuchiwał moich problemów, zabierał na randki do modnych miejsc, robił mi prezenty, układał romantyczne playlisty na Spotify – relacjonuje dziewczyna.

Jednak po kilku miesiącach jej chłopak zaczął się zmieniać. – Zaczął robić się zazdrosny. O wszystko: o innych chłopaków, o koleżanki, o moje spotkania ze znajomymi. Najlepiej, żebym z nikim nie rozmawiała. Jeśli zobaczył przy mnie jakichś chłopaków albo odkrył, że z jakimś rozmawiałam – znał moje hasło w telefonie i potrafił przeczytać moje rozmowy – wściekał się. Ale najgorsze, że nie krzyczał, ale przestawał ze mną rozmawiać, robił się zimny, okrutny. A potem mówił mi, że jestem niewdzięczna i się puszczam na prawo i lewo – opowiada.

Wkurzał się nawet o… wyjazdy z rodzinami. – Co wakacje jeżdżę z moją rodziną do Włoch. Kiedy powiedziałam mu, że wyjeżdżam, śmiertelnie się obraził. Nie odzywał się do mnie przez cały dzień, myślałam, że zwariuję z nerwów. W końcu powiedział mi, że skoro wyjeżdżam bez niego, to pewnie nie jest mi w ogóle potrzebny. Zaczęłam go zapewniać, że go kocham, ale zawsze jeżdżę z rodzicami, nie mogę tego odwołać. W końcu niby się pogodził, ale non stop do mnie pisał, gdy byłam we Włoszech. Wkurzał się o relacje na InstaStories, na których dobrze się bawię. Było super, ale nie chciałam go złościć, więc mówiłam mu, że się nudzę i jest okropnie – mówi Ania.
Fot. Kadr z filmu "Zmierzch"
Kiedy dziewczyna zorientowała się w końcu, że coś jest nie w porządku? – Po siedmiu miesiącach byłam już zmęczona. Musiałam cały czas chodzić koło niego na paluszkach, żeby go nie zdenerwować. Musiałam uważać na każde moje słowo. Zaniedbałam przyjaciół, oczekiwał, że będę spędzać z nim każdą chwilę. Kiedy tylko zaczynałam temat, że zachowuje się nie w porządku, atakował mnie i zarzucał mi, że mam go za psychola. W końcu postanowiłam z nim zerwać – mówi moja rozmówczyni.

I wtedy się zaczęło. Chłopak Ani zaczął ją szantażować. Mówił, że zniszczy jej życie, że udostępni do internetu zdjęcia, które mu wysyłała. W końcu posunął się nawet do tego, że stwierdził, że jeśli Ania odejdzie, on się zabije. Wtedy dziewczyna poszła do szkolnego psychologa.

– Tego dnia go nie było w szkole, wieczorem zrobił mi awanturę. Czułam, że wariuję, że ledwo trzymam się na nogach. Poszłam do pani psycholog, nie wiem jak to się stało, ale zaczęłam płakać i wszystko z siebie wyrzuciłam. Ona zawiadomiła moich rodziców, ci byli przerażeni. Zadzwonili do rodziców mojego chłopaka. Tego samego dnia dostałam sms od niego z nieznanego numeru, że jestem ku…ą i życzy mi, żebym spłonęła w piekle za to, co mu zrobiłam. Nigdy więcej go nie zobaczyłam, bo rodzice przenieśli mnie do innej szkoły, nie wyobrażałam sobie, że tam wrócę – mówi Ania.

Dziewczyna wyznaje, że nie pamięta tamtego okresu – była na lekach uspokajających, miała ciężko depresję. Zaczęła terapię. Teraz wychodzi już na prostą, w tym roku zdaje maturę. Zaczęła znowu wierzyć w siebie. Nadal jednak nie wierzy, że kiedyś ktoś zakocha się w niej naprawdę. – Bo wiem, że to nie była miłość – podkreśla.

"Łobuz kocha najbardziej"
Jednak tego, że taka toksyczna miłość to miłość prawdziwa uczy często popkultura. Przykłady? Edward ciągle śledził Bellę w "Zmierzchu", między innymi włamywał się nocą do jej pokoju i obserwował, ją jak śpi. Chuck z "Plotkary", który wcześniej próbował zgwałcić dwie osoby, emocjonalnie (a także fizycznie) znęcał się na Blair, kiedy ta powiedziała mu, że wychodzi za mąż za kogoś innego. Grany przez Ryana Goslinga Noah w "Pamiętniku" uwiesza się na diabelskim młynie i grozi, że się zabije, jeśli Alie się z nim nie umówi.

I tak dalej, i tak dalej. Wszystkie te związki były kreowane na wielką miłość i wszystkie zakończyły się ślubem. Bo przecież romans ze "złym chłopcem" jest taki pociągający, a "łobuz kocha najbardziej".

Niektóre nastolatki nie wiedzą więc, jak powinien wyglądać zdrowy związek, bo nie mają dobrych wzorców, albo czerpią właśnie takie szkodliwe informacje z z książek, filmów, reklam czy innego rodzaju dostępnych przekazów. Jednak to wpływ rodziny bywa najsilniejszy.

– Niewiele nastolatków ma to szczęście, żeby patrzeć na swoich rodziców całujących się, przytulających i wspierających, na takich, którzy mają czas i dla siebie indywidualnie, i dla partnera, i dla własnego dziecka. A dzieci widzą i rozumieją, gdy między rodzicami dzieje się źle. Mimo to powielają te wzorce – również negatywne – w relacjach, które sami tworzą. Wszyscy mamy bowiem wdrukowany w nas pewien schemat, jak to, że myjemy zęby 2 czy 3 razy dziennie. Nie zastanawiamy się nad tym, nie analizujemy – to się po prostu dzieje – tłumaczy Beata Kaczkiewicz.
Fot. Kadr z serialu "Plotkara"
A przecież nastolatki nie mają doświadczenia – dopiero wchodzą w dorosłość, od niedawna są samodzielne, jeszcze tworzą siebie. Nie mają więc jeszcze w pełni przyswojonych norm społecznych. – Jako ofiary są więc często bezkrytyczne wobec swojego partnera – najważniejsze jest bowiem, żeby mieć kogoś i nie odstawać od innych, którzy mają partnerów. W związku z tym młodzi to często osoby nadmiernie poświęcające się i rezygnujące z siebie, ale z drugiej strony – jako osoby przemocowe – bezwzględne i wyrafinowane w swoim okrucieństwie i dominacji wobec słabszej strony – mówi terapeutka.

Właśnie. Nastolatki mogą być też tą stroną, którą krzywdzi. – Nastolatki często mówią mi też w gabinecie, że nie chcą być na pozycji ofiary i nie chcą cierpieć. Kiedy doświadczają na przykład przemocy w domu, to wydaje się im, że pozycja osoby, która krzywdzi, zagwarantuje im bezpieczeństwo – tłumaczy Kaczkiewicz.

Bo skąd dzieci mają wiedzieć, co jest ok, a co nie, jeśli a) nie nauczyli się tego od rodziców, b) brakuje dobrej edukacji seksualnej, o czym ostatnio głośno. – Bo to rozmowy nie tylko o seksualności, ale również o tym, czym jest prawidłowa relacja i intymność, co w związku jest niedopuszczalne oraz jak stawiać granice i jak je utrzymać, jeżeli druga strona jest silniejsza – mówi terapeutka.

"Pierwsza miłość miała być cudowna, moja była koszmarem"
Może się wydawać, że miłość w nastoletnim wieku, się nie liczy, jest dziecinna. Że łatwo o niej zapomnieć i przejść do porządku dziennego. Jednak o tym, że to nieprawda świadczą słowa dorosłej już kobiety, 26-letniej Ewy.

Ewa mówi wprost: jej pierwszy chłopak, którego miała w wieku 17 lat – on miał tyle samo – był manipulatorem i psychopatą. – Non stop podkopywał moje poczucie własne wartości, wkopywał mnie w ziemię, krytykował mój wygląd, zachowanie, styl, moją rodzinę. Był zazdrosny, wybuchowy, raz mnie uderzył, manipulował mną, owijał wokół palca – opowiada. Ewa wyznaje też, że dopiero po latach uświadomiła sobie, że została przez niego kilkukrotnie zgwałcona.

– Czułam się strasznie, jakbym była na zewnątrz swojego ciała. Nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, bo się wstydziłam. A jemu bałam się postawić. Obawiałam się, że coś mi zrobi. Dziewięć lat temu nie było jeszcze tak szeroko zakrojonej publicznej dyskusji o toksycznych związkach, o przemocy domowej. Nie miałam doświadczenia, żadnych wzorców, świadomości, co w związku jest złe, a co ok. Byłam sama – mówi.
fot. Kadr z filmu "Cała ona"
Ewa podkreśla, że jej strach w końcu przeważył i po roku bycia razem zakończyła związek. Jej były chłopak szkalował ją wtedy na prawo i lewo, zrobił z niej potwora. – Do dziś nie wypracowałam tej relacji. Nie potrafię sobie z nią poradzić, mimo że chodziłam do terapeuty. Do dziś boję się, że go spotkam, że coś mi zrobi. Do dziś mi się śni, budzę się wtedy zlana potem. Nie jestem w stanie zbudować dobrego związku, bo nie ufam facetom, od lat zmagam się z depresją. Zmarnowałam na jednej gównianej osobie najlepsze lata moje życia – mówi Ewa.

– Pierwsza miłość miała być cudowna, moja była koszmarem - dodaje gorzko.

Rodzicu, reaguj
Co mogą zrobić rodzice, żeby ich dzieci uniknęły losu Ani czy Ewy? Być z dzieckiem. Od początku.

– Rzadko nastolatki mają przy sobie dorosłych, którzy pamiętają, że z dziećmi trzeba być blisko od narodzin: rozmawiać z nimi z szacunkiem i zrozumieniem. Jeśli budujemy relację z dzieckiem od małego, to buduje ono przekonanie, że z czym do nas nie przyjdzie, to ma u nas wsparcie, partnerstwo i zrozumienie, a nie krytykę, niezadowolenie czy komentarze w stylu: "a trzeba się było tak nie stroić, to by cię tak nie potraktował" albo "a trzeba się było z nimi nie zadawać, to byś takich problemów nie miał" – tłumaczy Beata Kaczkiewicz.

Bo wyczucie, że nasze nastoletnie dziecko ma problemy jest już znacznie trudniejsze, niż szczere rozmowy. – W okresie dojrzewania – nawet wtedy, kiedy wszystko przebiega prawidłowo – nastolatek będzie się zamykał w swoim pokoju, będzie miał tajemnice i bałagan, będzie mrukliwy, niezadowolony, pyskaty. Ale to wszystko mieści się w normie rozwojowej, która pomaga nam oddzielić się od rodziców – mówi terapeutka.

Jak więc zaobserwować, że dziecko ma problem? Beata Kaczkiewicz podkreśla, że jeśli rodzina wcześniej funkcjonowała dobrze, to – znając swoje dziecko, wiedząc, jak mu się przyjrzeć i wiedząc, jakie są u niego objawy problemów – może w pewnym stopniu sama ocenić, czy to po prostu trudny okres dojrzewania, czy rzeczywiście trzeba się zaniepokoić. – To, czy dziecko ma problemy, pokazują nam też chociażby wyniki w szkole – zauważa Kaczkiewicz i dodaje, że – w trudnych przypadkach – warto też skorzystać z pomocy terapeuty.

Nie zostawiajmy więc swoich dzieci. Kiedy cierpią z powodu toksycznej relacji z partnerem, potrzebują nas szczególnie. Nawet jeśli nas odpychają.