Kaczyński okiełznał Ziobrę. Minister sprawiedliwości przestał stawiać wygórowane żądania
Zbigniew Ziobro wprowadził do parlamentu 18 posłów Solidarnej Polski. Minister sprawiedliwości sądził, że to wystarczy, by wymusić na Jarosławie Kaczyńskim ustępstwa i uzyskać u szefa PIS dodatkowe stanowiska dla siebie i swoich ludzi. Nic z tego, Kaczyński już spacyfikował Ziobrę i nowych profitów nie będzie.
A wydawać by się mogło, że Ziobro ma silną pozycję negocjacyjną. PiS wprowadził do Sejmu łącznie 235 posłów, ale 17 z nich to politycy Solidarnej Polski. Bez nich Jarosław Kaczyński nie może liczyć na większość parlamentarna, nawet gdyby dogadał się z Konfederacją, która zdobyła 11 mandatów do Sejmu.
Z drugiej strony Ziobro ma niewielkie szanse na to, żeby dogadać się z opozycją, zwłaszcza po aferze hejterskiej, w którą zamieszani byli pracownicy ministerstwa sprawiedliwości. Co innego Jarosław Gowin. Szef Porozumienia także wprowadził 18 posłów i jak twierdzi senator Tomasz Grodzki, Gowin zaczął sondować opozycję. Zdaniem Grodzkiego Gowin chce być premierem, obojętne jakiego rządu.
Utemperowanie Ziobry było tym łatwiejsze, że miał więcej do stracenia. Adam Lipiński, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, ostrzegł ministra, że "kto huśta łódką, pierwszy z niej wypadnie". Ziobro mógłby stracić wpływy w Pekao SA, gdzie pracuje jego brat, albo w spółce Link4, gdzie pracuje jego żona.
źródło: RMF24