Potrzeba pieniędzy i woli politycznej żeby "kupić" chorym na raka czas, a właściwie życie

Anna Kaczmarek
Co roku tracimy w Polsce miasto - około 100 tys. osób umiera z powodu chorób nowotworowych. Część z tych ludzi mogłaby żyć, gdyby w odpowiednim czasie wdrożyli profilaktykę, gdyby na czas rozpoznano ich chorobę, na czas zaordynowano odpowiednie leczenie i ewentualnie w odpowiednim czasie wyłapano wznowę choroby. Tak, w onkologii liczy się czas.
W onkologii liczy się czas. Od niego zależy m.in. to czy chory przeżyje. Fot. 123rf.com /Katarzyna Bialasiewicz
Czas odgrywa w naszym życiu dużą rolę - ciągle gdzieś biegniemy, śpieszy się, mówimy, że brak nam czasu. Jeśli spojrzymy na problemy z czasem, które mają chorzy na nowotwory, to nasze "nie mam czasu”, stanie się płytkie, nieważne, nieprawdziwe. To dla ludzi z nowotworem czas ma kluczowe znaczenie. Od niego często zależy czy przeżyją.

Biegnijmy szybciej za nowoczesnym leczeniem
Dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii podkreślił podczas debaty Medycznej Racji Stanu "Czas w onkologii”, że jesteśmy świadkami ogromnego przełomu w onkologii.

– Coraz bardziej możemy z niego korzystać, bo kolejne leki zaczynają być dostępne dla polskich pacjentów, choć cały czas gonimy ten przełom. Najlepszą sytuacją byłoby jednak, gdybyśmy skrócili ten czas wprowadzania tych przełomowych terapii w Polsce, tak żeby polski pacjent miał dostęp do takich samych leków jak pacjenci z innych krajów Europy – mówił dr Meder.

O życiu pacjenta, długości i jakości owego życia w znacznym stopniu decyduje czas, który upływa:

- od chwili pojawienia się pierwszych niepokojących symptomów do decyzji o konsultacji z lekarzem rodzinnym,
- od wizyty u lekarza do wykonania wstępnych badań,
- od uzyskania wyników do konsultacji z onkologiem,
- od zlecenia przezeń dalszych, pogłębionych badań do możliwości ich wykonania,
- od wykonania badań do uzyskania wyników,
- od uzyskania wyników do możliwości ich oceny przez osobę zlecającą,
- od powołania interdyscyplinarnego konsylium do dokonania wyboru optymalnej ścieżki terapeutycznej,
- od uzyskania opinii specjalistów do rozpoczęcia leczenia na pierwszym i kolejnych etapach choroby.

Wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski podkreślał, że dziś jest czas dla onkologii i duża w tym zasługa najwyższych władz. Fundamentem zmian na kolejne lata będzie Narodowa Strategia Onkologiczna. Ma ona obejmować pięć obszarów: profilaktykę pierwotną, wtórną, naukę i innowacje, organizację oraz kadry. Cały czas są prowadzone dyskusje co do rozwiązań związanych z profilaktyką, szczególnie pierwotną.


Planowane jest też wprowadzenie standardów akredytacyjnych w patomorfologii. To ważne w kontekście czasu. Błędny wynik badania patomorfologicznego może znacznie opóźnić leczenie nowotworu. Resort chce również wprowadzić mini sieć hematoonkologiczną a także zapewnić kompleksowe leczenie raka jelita grubego.

Oszukaj czas - zrób kolonoskopię
Jeśli chodzi o leczenie raka jelita grubego, to polscy pacjenci nie mają dostępu do III i IV linii leczenia. Wiadomo już jednak, że lek stosowany w tych liniach, znajdzie się od listopada na liście refundacyjnej. To może znacznie przedłużyć czas przeżycia chorych na ten nowotwór.

Nowotwory w Polsce

Według najnowszego raportu Deloitte Polska - nowotwory są drugą pod względem śmiertelności grupą chorób w Polsce. Co roku w naszym kraju na nowotwory złośliwe zapada około 160 tys. osób, jednocześnie w 2015 r. liczba zgonów przekroczyła 100 tys.

Zgodnie z prognozami w 2025 r. liczba nowo zdiagnozowanych osób może wynosić blisko 199 tys. przypadków (14 procentowy wzrost w stosunku do 2015 r.). W trakcie swojego życia na nowotwór zachoruje prawie połowa mężczyzn oraz ponad jedna trzecia kobiet. Dwie trzecie zachorowań wystąpi po 55 roku życia.

W Polsce odnotowuje się wysoką umieralność na nowotwory złośliwe, porównując z innymi krajami UE, przy jednoczesnej niskiej liczbie zgłaszanych zachorowań. Kobiety najczęściej chorują na raka piersi (23 proc.), a mężczyźni na raka prostaty (19 proc.).

Rak jelita grubego rzadko daje czytelne objawy w początkowej fazie rozwoju, co nie sprzyja wczesnej diagnozie i stwarza złudne poczucie bezpieczeństwa. Złudne, ponieważ każdego roku zapada na niego 18 tys. Polaków, a aż 12 tys. umiera. Dziennie tracimy z tego powodu 33 osoby.

Dynamika zapadalności na tę chorobę jest jedną z najwyższych w Europie. Najnowsze dane pokazują, że w 2025 r. na nowotwór ten zachoruje ok. 15 000 mężczyzn i 9 100 kobiet - łącznie ponad 24 100 osób.

W ogólnych statystykach dotyczących pięcioletnich przeżyć w Europie, Polska znajduje się na przedostatniej pozycji. Obecnie rak jelita grubego jest drugim u mężczyzn, a trzecim u kobiet, pod względem umieralności, nowotworem w Polsce.

Charakter tego raka nie sprzyja wczesnej diagnozie tylko na podstawie obserwacji objawów. Ogromne znaczenie ma w tym przypadku badanie profilaktyczne, czyli kolonoskopia. Wykrywanie i usuwanie zmian polipowatych we wczesnym etapie daje pacjentom szansę na zmniejszenie ryzyka zachorowania na raka jelita grubego nawet o 75-90 proc. Niestety zgłaszalność na badania przesiewowe, w trakcie którego można usunąć polipy, wynosi zaledwie 17 proc.

Krok, który dzieli nas od pełnego europejskiego standardu w terapii raka jelita grubego to decyzja o finansowaniu leczenia III i IV etapu choroby z zastosowaniem efektywnej klinicznie i kosztowo terapii stanowiącej połączenie dwu cząsteczek: triflurydyny z typiracylem. Terapia jest już dostępna w 26 krajach Europy np. w Czechach, na Węgrzech czy Słowacji.

W hematoonkologii postęp kupił czas
Nie tylko w raku jelita grubego pacjenci czekają na dostęp do leczenia, czyli tracą bezcenny dla nich czas. W hematologii obserwujemy ogromny rozwój i częściowo z niego korzystamy. Niestety tylko częściowo.

Jak tłumaczyła prof. Ewa Lech - Marańda, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii, w tej dziedzinie pojawił się dostęp do nowoczesnych terapii np. w szpicaku plazmocytowym. Jednak pacjenci czekają (tracą cenny czas) na dostęp do nowych terapii w chłoniaku czy przewlekłej białaczce szpikowej. Czekają też na przyjęcie do szpitala, bo brakuje łóżek hematologicznych.
Chorzy z przewlekłą białaczką limfocytową nie mieli do tej pory dostępu lub mieli ograniczony dostęp do dwóch leków, które są niezbędne w terapii.Fot. 123rf.com / hxdbzxy
W przewlekłej białaczce limfocytowej problem jest inny. Tu, jak wyjaśniał prof. dr hab. n. med Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie dostęp do nowych terapii ma część chorych - ci najgorzej rokujący. Tymczasem lekarze chcieliby te nowoczesne leki podawać w I linii leczenia, kiedy działanie leku może być dużo lepsze.

Pacjenci z przewlekłą białaczką limfocytową nie mają dostępu lub dostęp ograniczony do dwóch leków wenetoklaksu i ibrutynibu.

Terapie, o których mowa oferują inny mechanizm działania, niż stosowana wcześniej chemioterapia lub immunochemioterapia. Są to tzw. leki małocząsteczkowe, hamujące rozwój choroby, szczególnie wartościowe w przypadku pacjentów z jej nawrotem lub z opornością na stosowane wcześniej schematy leczenia. Szczególnie ważne są dla chorych z mutacją TP53 lub delecją 17p, u których chemio- i immunochemioterapia są nieskuteczne.

Polscy pacjenci, którzy cierpią na nawrotową/oporną postać PBL nie mają jeszcze możliwości leczenia ibrutynibem, który jest szansą na przełamanie wspomnianej oporności. W tej grupie pacjentów lek nie uzyskał jak dotąd refundacji.

W Polsce nie można stosować w ramach refundacji ibrutynibu i wenetoklaksu, także u chorych bez delecji 17 p i mutacji TP53. Zdaniem klinicystów brak tych zmian genetycznych nie powinien wykluczać chorych z możliwości leczenia, gdy jest ono jedyną szansą na przeżycie. Obie opcje terapeutyczne różnią się sposobem działania, ale obie mają wysoką skuteczność leczenia PBL.

Jest jednak szansa, że ta sytuacja się zmieni, bo wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski zapowiedział w mediach społecznościowych, że resort ma zamiar refundować wenetoklaks od listopada tego roku, także u chorych bez delecji 17 p i mutacji TP53

Co do czasu kiedy zostanie wykryta choroba to prof. Wiesław Jędrzejczak z Katedry i Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych WUM zwracał uwagę, że Polacy muszą mieć dostęp do regularnych badań morfologii krwi, OB i badania ogólnego moczu. Te badania wystarczą, żeby wykryć 90 proc. chorób hematologicznych. A powinny być wykonywane raz w roku.

Przewlekła Białaczka Limfocytowa

Przewlekła białaczka limfocytowa (PBL) jest wolno postępującym nowotworem krwi, powstającym w wyniku mutacji komórki jednego rodzaju limfocytów, zwanych limfocytami B. Jest to najczęściej występująca postać białaczki, która odpowiada za około 1/3 nowych rozpoznań w UE.

Choroba ta może mieć różny przebieg. Około 1/3 chorych nie wymaga leczenia. Kolejne 30 proc. pacjentów powinno być́ leczonych od momentu jej rozpoznania. Reszta wymaga obserwacji, a z czasem włączenia odpowiedniej terapii.

W przypadku pacjentów, u których istnieją wskazania do rozpoczęcia terapii, wyniki leczenia pierwszej linii są w większości przypadków korzystne.

Stosuje się u nich tzw. immunochemioterapię w połączeniu z chemioterapią. W najtrudniejszej sytuacji są jednak chorzy z agresywną postacią choroby oraz postacią nawrotową i lekooporną, którzy nie mają delecji 17p, ani mutacji TP53. Ci pacjenci, dla których dotychczas stosowane leczenie przestanie działać, niestety nie mają u nas żadnej opcji terapeutycznej.

W Polsce umiera o 20 procent więcej chorych na przewlekłą białaczkę limfocytową (PBL) niż w innych krajach Europy.

Politycy znajdą pieniądze, żeby kupić czas?
Kto lub co może zdecydować o niemarnowaniu czasu chorych na nowotwory? Polityka zdrowotna, czyli politycy. Jednak bez odpowiednich środków rozważania polityków na niewiele się zdadzą. Choć tym razem kampanijnych rozważań o zdrowiu było naprawdę dużo.


– Nigdy zdrowie nie zajmowało tak wysokiego poziomu, nie było tak ważne, dla wszystkich partii biorących udział w kampanii wyborczej. Niezależnie kto stworzy rząd, to już nie ucieknie od tego tematu.

Jest to dobry moment, żeby wprowadzać pozytywne zmiany w ochronie zdrowia. Gdyby udało się wypracować lepszy dostęp do diagnostyki i leczenia w onkologii to Polacy uwierzyliby, że można coś zmienić w ochronie zdrowia – mówił podczas debaty Paweł Kowal, polityk i politolog, doktor habilitowany nauk społecznych, profesor ISP PAN.

I dodawał: – Politycy w czasie kampanii wyborczej czasem obiecują rzeczy zupełnie nieprawdopodobne lub niewykonalne ale później włączają się eksperci, dzięki którym pomysły na poprawę systemu mogą nabrać realnych kształtów.

Tomasz Latos, przewodniczą sejmowej Komisji Zdrowia poprzedniej kadencji Sejmu, poseł PiS podkreślał, że reforma ochrony zdrowia nie powinna być zadaniem takiej czy innej partii. – Zmieni się rząd, partia i znów wszystko będziemy przewracać. Pewien zakres spraw powinien łączyć wszystkich.

Jego zdaniem, trzeba się mocno zastanowić, bo nawet ciężkie, dodatkowe miliardy złotych, które co roku zaczęłyby być wydawane na ochronę zdrowia, można zmarnować.

– Skupmy się najpierw na mądrym wydawanie tego, co jest przyjęte w ustawie, ponad podziałami politycznymi. Stworzyliśmy podstawy do dalszych reform i do lepszej efektywności, jednak tej efektywności czasem brakuje – mówił poseł Latos.

Dodawał, że cały czas jest dużo do zrobienia w kwestii profilaktyki i promocji zdrowia.

– Sam jestem niezdyscyplinowanym obywatelem, moje dzieci - lekarze, wyganiają mnie, żebym np. zrobił kolonoskopię, bo już jestem w tym wieku, że powinienem. Odkładam to w nieskończoność. To pokazuje m.in. jakąś blokadę mentalną, która w nas wszystkich jest. Jest postęp w tej materii, więcej osób się bada profilaktycznie, ale naprawdę mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia.

Jeśli Polacy nie będą dbali o swoje zdrowie, nie będą wykonywali profilaktycznych badań, to nawet jeśli stworzymy najlepsze systemy, to przy zbyt późnym wykryciu raka medycyna będzie bezradna – podkreślał poseł PiS.

Czas to pieniądz
Jednak pieniądze są potrzebne. Nowe technologie, o których jeszcze kilka lat temu nawet nie marzyliśmy, stają się faktem i sprawiają, że rak w wielu wypadkach staje się chorobą przewlekłą. Niestety nowoczesne technologie kosztują. I to bardzo dużo.

– Polski system ochrony zdrowia radzi sobie dobrze jeśli chodzi o efektywność kosztową. W ramach skromnych środków przeznaczanych na ochronę zdrowia polscy lekarze, pielęgniarki dokonują cudów.

Mamy bardzo restrykcyjną politykę refundacyjną opartą na ocenie technologii medycznych. Pieniądze wydatkujemy bardzo racjonalnie. To niestety nie jest powód do optymizmu, dopóki polska medycyna nie będzie nadążała za innowacyjnością. Mamy spore braki – mówił dr Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, ekspert HTA.


I wyliczał: – W 2012 roku zmapowaliśmy 256 technologii lekowych i leków dopuszczonych do obrotu w UE, które nie były refundowane w Polsce. W tym roku jest ich ponad 870. Natomiast odsetek wydatków na refundację spada.

– To znaczy, że nasza medycyna jest coraz bardziej zapóźniona za światem. Nie nadążamy, bo mimo wielu sukcesów refundacyjnych w ostatnich lata, (dwie fale w 2016 i ostatnio) wciąż nie nadążamy za tym co nowoczesna medycyna jest w stanie zaoferować – wskazywał dr Łanda.

Jego zdaniem jest wiele sposobów poradzenia sobie w tej sytuacji.

– Nie sądzę, żeby planowane zwiększenie środków było wydawane głównie na medycynę innowacyjną, raczej będą to głównie wydatki na to, żeby zatrzymać lekarzy i pielęgniarki w zawodzie. Co zrobić? Współpłacenie jest tematem niewygodnym dla każdej partii. Żeby był "wilk syty i owca cała”, czyli żeby Polacy mieli dostęp do innowacyjnej techniki, a jednocześnie żeby był pełny solidaryzm społeczny, zaproponowaliśmy kilka lat temu projekt Funduszu Walki z Rakiem – mówił ekspert.

Według niego, można to połączyć z rozwojem ubezpieczeń komplementarnych, a pierwsze polisy komplementarne pojawią się w Polsce już w przyszłym roku, bez żadnych zmian prawnych.

– Żeby nie dzielić społeczeństwa na biednych i bogatych, żeby zapewnić wszystkim dostęp do innowacyjnej medycyny, można wziąć wzorce z Australii. Tam osoby w wieku od 30 do 50 lat mają prawny obowiązek wykupienia podstawowego pakietu ubezpieczenia komplementarnego. Za te pieniądze mają dostęp do 100-150 innowacyjnych leków, wyrobów medycznych, których płatnik w ogóle nie finansuje. To odciąża płatnika – tłumaczy dr Łanda.
Medyczna Racja Stanu - dyskusja o czasie w onkologii.Fot. Materiały prasowe
W Polsce, zdanim eksperta, te osoby musiałyby zapłacić 80 - 100 zł miesięcznie. Ubezpieczenia komplementarne generują na początku dużą nadwyżkę, bo ubezpieczają się ludzie zdrowi, którzy zachorują dopiero za jakiś czas.

– Na tę nadwyżkę można by nałożyć 20-30 procentowy podatek, który towarzystwa ubezpieczeniowe musiałyby odprowadzić do celowego funduszu np. Funduszu Walki z Rakiem lub funduszu finansującego też inne technologie medyczne.

Ten fundusz finansowałby osobom z grup wrażliwych społecznie czyli np. 75 plus, kobiety w ciąży, dzieci, polisę z tego funduszu. Oczywiście same wybierałyby sobie fundusz zgodnie z własnym upodobaniem, taki czy inny pakiet ale płaciłby za nich Fundusz. Nie widzę innych mechanizmów na sfinansowanie medycyny innowacyjnej w Polsce – podsumowywał dr Łanda.

Znaczenie czasu
Jak to mówią "czas to pieniądz”. Tak, czy inaczej, potrzeba lepszego finansowania, które oczywiście będzie racjonalnie wydatkowane, żeby kupić czas, a właściwie życie, osobom chorym na nowotwory.

"Rad jestem, że wreszcie ktoś zwrócił uwagę na moralne znaczenie czasu w medycynie, jako że całe nasze życie od momentu narodzin, aż do śmierci przebiega wzdłuż osi czasu i to właśnie czas jest podstawą nadziei na pozostanie w dobrym zdrowiu, wyleczenie z choroby lub przynajmniej dobrą śmierć” – napisał prof. Zbigniew Szawarski do Organizatorów debaty Medyczna Racja Stanu "Czas w onkologii”.