Wiemy, co Polacy najczęściej zostawiają w autobusach. Niektóre zguby mogą zaskoczyć

Adam Nowiński
Standardem są rękawiczki, torby i parasolki, ale zdarza się, że w komunikacji miejskiej zostawiamy nietypowe, a czasami tak absurdalne rzeczy, że urzędnikom nie mieści się w to głowie. Zapytaliśmy więc miejskie spółki transportowe w całej Polsce o to, co najczęściej gubią pasażerowie.
Codziennie do biura rzeczy znalezionych z warszawskich autobusów trafiają dziesiątki rzeczy. Zrzut ekranu z Facebook.com / MZA Warszawa
Codziennie komunikacją miejską w całym kraju podróżują setki tysięcy, jak nie miliony Polaków. Część z nich każdego dnia zostawia coś w autobusie lub tramwaju. W końcu wszystkim zdarza się czegoś zapomnieć. W Warszawie są to najczęściej plecaki, telefony, klucze, parasolki, laptopy i walizki, które trafiają do biura rzeczy znalezionych. Zapytaliśmy spółki transportowe w innych miastach w Polsce, o jakich rzeczach ich mieszkańcy zapominają najczęściej i co najbardziej nietypowego znaleziono w ich transporcie miejskim.


W Lublinie... kiszona kapusta
– Zazwyczaj do Biura Rzeczy Znalezionych MPK Lublin trafiają klucze, dokumenty, parasolki, telefony komórkowe, rękawiczki czy bluzy i książki – to standard. Ale np. w okresie Bożego Narodzenia ktoś zostawił torbę z kiszoną kapustą. W przeszłości była też farba do malowania ścian, kule inwalidzkie, proteza zębowa oraz skrzypce – mówi nam Weronika Opasiak, rzeczniczka prasowa MPK Lublin.

Jak dodaje od 2015 roku zmieniły się przepisy, na podstawie których przechowywane są przedmioty w biurach rzeczy znalezionych. Do tej pory wszystkie przedmioty, które tam trafiały, były przechowywane przez dwa lata. Po upływie tego czasu były komisyjnie utylizowane. Teraz punkt dalej istnieje, ale zgodnie z nową ustawą rzeczy znalezione w pojazdach po upływie 3 dni przekazywane są do miejskiego biura rzeczy znalezionych.

Rzeszów i wiolonczela
– Najczęściej gubione rzeczy w komunikacji miejskiej w Rzeszowie to parasole, rękawiczki, szaliki, czapki, kurtki – relacjonuje nam Katarzyna Jakubowska z MPK Rzeszów.

– Najbardziej nietypową rzeczą jaka trafiła kilka lat temu do naszego biura rzeczy znalezionych to wiolonczela. Instrument na szczęście został odebrany przez właścicielkę – dodaje.

Zielona Góra i dmuchana lalka
– Zazwyczaj w autobusach naszej komunikacji miejskiej zostawiane są standardowo telefony, dokumenty i karty płatnicze – mówi naTemat.pl Irena Pietruszak z MZK Zielona Góra.

– Do rzeczy najbardziej niezwykłych, które zostawili nasi pasażerowie możemy zaliczyć sztuczną szczękę, lalkę z sex shopu i siekierę – wymienia.

W Gdańsku... młot pneumatyczny
– Na szczycie listy rzeczy pozostawionych przez pasażerów w pojazdach komunikacji miejskiej są telefony, rękawiczki, dokumenty i parasolki. Zdarzają się też bardziej nietypowe, takie jak na przykład pokaźnych rozmiarów namiot (4-osobowy), kuchenka mikrofalowa, sztuczna szczęka, saksofon, czy młot pneumatyczny – informuje nas Anna Dobrowolska, rzeczniczka prasowa Gdańskich Autobusów i Tramwajów.

Kraków i telewizor, który jeździł autobusem
– O tym jakie rzeczy zostawiają pasażerowie w tramwajach i autobusach często decyduje pogoda. Gdy pada deszcz to najczęściej znajdujemy parasole, gdy robi się chłodno to są to czapki, rękawiczki. Często w pojazdach znajdowane są też telefony komórkowe, dowody osobiste, legitymacje, klucze, portfele, plecaki – wymienia Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK w Krakowie.

– Z rzeczy nietypowych, które były znajdowane w naszych pojazdach to m.in. laski, kule, sztuczna szczęka, rower, telewizor, sprzęt sportowy do ćwiczeń, a nawet miecz… – dodaje rzecznik i przesyła zdjęcie pozostawionej broni.
Fot. MPK Kraków


Poznań i przygoda z pieniędzmi
Rzeczniczka poznańskiego MPK również zwraca uwagę na sezonowość pozostawionych przedmiotów. – Jesienią zostawiamy parasole. Zimą rękawiczki, szaliki i czapki, a przez cały rok klucze, dokumenty, telefony, okulary, pluszowe zabawki, plecak, torby i siatki z zakupami – mówi Iwona Gajdzińska.

Najszybciej do właściciela wracają dokumenty, bo te można zidentyfikować albo zwrócić do organu który te dokumenty wydał. Ale bywają też rzeczy, które Gajdzińska nazywa mianem "przedziwnych".

– To na przykład domowa prasowalnica do bielizny, zestaw hydrauliczny z IKEI (jeszcze nierozpakowany), ale nie wszystkie zguby trafiają do biura rzeczy znalezionych, bo zgłaszają się od razu po nie sami pasażerowie. Jeden z pasażerów jadących z lotniska pozostawił w autobusie saszetkę, która zawierała 60 tysięcy złotych. Zdenerwowany trafił do zajezdni i okazało się, że kierowca zauważył saszetkę podczas obchodu i oddał ją dyspozytorowi – opowiada rzeczniczka.

MPK w Poznaniu może pochwalić się kilkoma historiami, które mają szczęśliwe zakończenie. – Któregoś razu zadzwoniła do nas z podziękowaniami wzruszona, starsza pani, bo motorniczy przyniósł jej po pracy torbę, którą zostawiła w tramwaju. W portfelu znalazł dokumenty z jej adresem. W torbie była cała emerytura staruszki i recepty na leki – dodaje.