Pieniądze, władza i poniżanie podwładnych. Reportaż TVN24 o abp. Głódziu poraża
Reportaż "Czarno na białym" ma pokazywać, jakim człowiekiem jest abp. Sławoj Leszek Głódź. Wypowiedzi poniżanych przez niego księży są porażające i zdają się dowodzić patologii, jaka dzieje się za zamkniętymi drzwiami luksusowej rezydencji hierarchy. Z relacji duchownych wychodzi obraz Głódzia jako osoby, dla której liczą się tylko pieniądze i władza.
Żądza pieniędzy...Któregoś dnia (który określam jako przełomowy), po kilkugodzinnych zakupach w celu zaopatrzenia rezydencji – na pytanie 'gdzie byłeś?', odpowiedziałem – 'robiłem zaopatrzenie rezydencji w kilku marketach'. Arcybiskup zareagował krzykiem: 'Nie pier**l!, rozjeżdżasz się gdzieś po diecezji, masz za dużo czasu'. Od tego dnia, Ks. Arcybiskup przestał się hamować i wielokrotnie moje odpowiedzi na pytania ucinał 'nie pier**l'
Poza stosowaniem przemocy psychicznej, Głódź miał wymagać od księży ze swojej diecezji wysokich "ofiar" pieniężnych, np. za posługę bierzmowania. Arcybiskup w podzięce od miejscowego proboszcza dostawał za nią średnio kilkanaście tysięcy złotych. Ci włodarze poszczególnych parafii, którzy dawali mniej, byli przez Głódzia szykanowani. Brak ofiarności mógł mieć także poważniejsze konsekwencje, jak np. karne przeniesienie na inną parafię, tzw. "dekret".
Za pieniądze i drogie prezenty, którymi księża obdarowywali Głódzia np. z okazji imienin, można było sobie kupić lepszą pozycję, wynika z "Czarno na białym". Młodzi księża, bez doświadczenia, mieli obejmować duże, miejskie parafie dzięki "ofiarności" pożądanej przez metropolitę. – Jeśli jest to prawda, to jest to skrajna patologia. Jest to coś, co niszczy nie tylko Kościół w relacjach, ale niszczy tych ludzi wewnętrznie – skomentował te doniesienia ks. prof. Świeżyński.
W reportażu pojawia się także relacja kleryka z otoczenia abp. Głódzia. Metropolita gdański miał wykorzystywać alumnów seminarium do posługiwania i zabawiania hierarchy i jego gości w trakcie przyjęć. Dla kleryków-kelnerów miały zostać uszyte specjalne czerwone kamizelki i muchy.
Przykre jest to, że pokrzywdzonym księżom nikt nie chce pomóc. Kościołowi na rękę jest utrzymywanie abp. Sławoja Leszka Głódzia, ponieważ jego działalność zapewnia instytucji pieniądze. – Te wszystkie sytuacje utwierdzają mnie w przekonaniu, że z nikim nie można w Kościele porozmawiać na takie tematy. Trudno jest porozmawiać serio, być wysłuchanym i mieć pewność, że ktoś zechce wyjaśnić sprawę. Zazwyczaj jednak zapada milczenie – skwitował Świeżyński.
Sam arcybiskup nie chciał rozmawiać z dziennikarzami TVN24. Z wyraźnym oburzeniem szybko uciął rozmowę, tłumacząc się uczestnictwem w uroczystościach dożynkowych. – Proszę nie molestować mnie tutaj w świętym miejscu, jakim są Trąbki Wielkie – powiedział.