Klaudia Jachira ujawniła kulisy pierwszych dni w Sejmie. Zdradziła nam, co zaskoczyło ją najbardziej

Łukasz Grzegorczyk
Nowi posłowie mają już za sobą pierwsze dni w Sejmie. Klaudia Jachira w rozmowie z naTemat zdradziła, jak wyglądało szkolenie dla nowych parlamentarzystów i przyznała, że była zaskoczona "toną dokumentów" do ogarnięcia. – Idea mojego mandatu jest taka, że nie chodzi tylko o pracę w Sejmie – stwierdziła.
Klaudia Jachira dostała się do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Łukasz Grzegorczyk: Jak się Pani czuje jako sejmowa debiutantka?

Klaudia Jachira: Na razie wszystko jest ekscytujące, bo to nowe doświadczenie i nowy etap w życiu. Przez te pierwsze dwa dni atmosfera była bardzo miła. Byli praktycznie sami nowi posłowie i nie brakowało pozytywnej energii. Wszyscy jesteśmy zaciekawieni, jak to wygląda. Ale to były też intensywne dni. Ilość informacji i formalności, które wiążą się z objęciem mandatu jest duża. Starałam się skorzystać na sto procent z tego, co przygotowała dla nas Kancelaria Sejmu.

Pisała Pani, że poczuła się w Sejmie trochę jak na fashion week.


A to za sprawą dziennikarzy. Nawet nie wiedziałam, że jest ich tam aż tylu. Co chwilę zdjęcia, wywiady i tak na okrągło. Wydaje mi się, że posłowie zaczynają być trochę traktowani jak celebryci. A potem to wszystko przypominało mi grę miejską. Takie miałam skojarzenia, jak trzeba było odwiedzić 20 stanowisk i w każdym coś załatwić. Nie zgubiła się Pani na sejmowych korytarzach?

Tam rzeczywiście da się zgubić. Nie powiem, że opanowałam już cały Sejm, ale mam już kilka ścieżek, które poznałam. Im będę częściej tam bywać, tym szybciej poznam wszystkie tajemne przejścia. Na razie sobie radziłam, ale mam też dobrą orientację w terenie.

Mówi się, że najważniejsze to dowiedzieć się, gdzie jest stołówka.

I to nie tylko w Sejmie. Tak samo było, jak chodziło się do szkoły czy na studia. To były ważne tereny. Szybko odnalazłam restaurację, jadłam zupę grzybową i była bardzo dobra, polecam.

A udało się Pani nawiązać już nowe znajomości?

Przez moją działalność w internecie często jest tak, że mnie rozpoznają, a ja nie kojarzę z imienia i nazwiska części polityków. Niektórzy mówili od razu "cześć Klaudia", i to są miłe historie, że kojarzą to, co robiłam przez ostatnie lata. Muszę się do tego przyzwyczaić i jak najszybciej nauczyć się imion, żeby nie było kłopotliwych sytuacji.

Pierwszy raz mieliśmy okazję porozmawiać na spokojnie z Zielonymi. Było też pierwsze spotkanie zapoznawcze z koleżankami i kolegami z Koalicji Obywatelskiej. Kilka razy rozmawiałam z przedstawicielami Lewicy. To bardzo mili ludzie i już pojawiały się nowe pomysły. Widać, że nam się naprawdę chce. Mam nadzieję, że koledzy z dłuższym stażem sprawią, że będzie chciało się nam jeszcze bardziej.

Jak wyglądało szkolenie dla debiutantów, może coś Panią zaskoczyło?

To były bardzo techniczne, formalne sprawy. Od najprostszych, czyli jak głosować, bo trzeba poznać ten system. Nie było jakichś rewelacji, ale mimo wszystko zszokowało mnie, że dostaje się całą tonę dokumentów na start. Większość pewnie dałoby się załatwić drogą elektroniczną. Wszystko byłoby wtedy bardziej spójne.

Jak widzi Pani swoją pracę w Sejmie?

Dalej chciałabym iść z tą misją, że nie boję się mówić prawdy i nie da się mnie zastraszyć. Jeśli coś jest do powiedzenia, to trzeba to zrobić i patrzeć władzy na ręce. Wchodzę do Sejmu z czystą kartą, więc wierzę w pracę ponad podziałami. Może jest to naiwne, ale myślę, że to fajne założenie. Może będzie chociaż jedna rzecz, z którą będziemy mogli zgodzić się wszyscy. Mam nadzieję, że się nie pomylę.

Cała idea mojego mandatu jest taka, że nie chodzi tylko o pracę w Sejmie. Ja wyszłam z ulicy i demonstracji, a cała moja internetowa działalność miała charakter recenzowania tego, co robi władza. Będę starała się dużo czasu spędzać w terenie, z wyborcami. Jeśli dalej będzie potrzeba demonstracji, chciałabym być z ludźmi. To są ważne rzeczy, żeby nie zapomnieć, skąd się wyszło.

Boi się Pani sejmowych starć z politykami PiS?
Wystąpienia publiczne wiążą się z tremą. Ja jestem aktorką, więc mnie uczono tego, że to normalny element. Mnie ona mobilizuje. Nie mam takiego uczucia jak strach, ale inaczej patrzy się na to z boku, a inaczej z sejmowej ławy. Wcześniej miałam tylko poczucie smutku, że zawłaszczają mój kraj.

W czasie kampanii mierzyła się Pani z hejterami. Po wyborach ta sytuacja się zmieniła, czy dalej pojawiają się wulgarne komentarze w stylu Jana Pietrzaka?

Jeśli chodzi o Jana Pietrzaka, ten pozew jest już gotowy. Tak samo nie odpuściłam gróźb, żebym "podzieliła los Adamowicza". Poszłam na policję i to zgłosiłam, bo nigdy nie wiadomo, co kto sobie myśli.

Po wyborach pojawiło się z kolei więcej agresji na ulicy. To są niepokojące sygnały, a ja może za mało umiem egzekwować to, że mam immunitet. To wszystko jeszcze przede mną. Ostatnio we Wrocławiu miałam sytuację, że w parku nagrywałam filmik. Wtedy podszedł do mnie człowiek i zaczął mnie wyzywać. Powiedziałam, że życzę mu wszystkiego dobrego, a on nakręcił się jeszcze bardziej. To niepokojące historie, a słowa pana Pietrzaka dały większe przyzwolenie na takie zachowania.