W TVP zatrzymania ludzi Banasia pokazali jako... sukces. Nie wspomniano o związkach z PiS

Paweł Kalisz
Ktoś w TVP próbuje przekuć aferę Banasia w sukces rządów "dobrej zmiany". Zamiast przypomnieć, że urzędnicy zatrzymani w sprawie mafii VAT-owskiej mieli związki z PiS odnotowuje, że aresztowano ich za rządów PiS. Na czele tej akcji propagandowej stanął dyrektor TAI Jarosław Olechowski.
W TVP zapomniano o związkach z PiS ludzi zatrudnianych przez Banasia, a ich zatrzymanie przedstawiono jako wielki sukces policji i prokuratury. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Media od wielu godzin rozpisują się o kolejnej aferze związanej z Marianem Banasiem i ludźmi zatrudnianymi przez obecnego szefa NIK. "Rzeczpospolita" dotarła do informacji, które pogrążają Ministerstwo Finansów. Jak dowodzi dziennik, jeden z najbliższych współpracowników byłego ministra finansów, a dziś szefa NIK Mariana Banasia, miał kierować zorganizowaną grupą zajmującą się takimi wyłudzeniami. Skandal? Oczywiście. Na tyle duży, że zdecydowano się go odnotować w TVP. Tam jednak nie wspomina się o Banasiu, a samo aresztowanie ludzi związanych z mafią VAT-owską przedstawiono jako wielki sukces prokuratury i policji. Otrąbiono sukces, więc takie detale jak to, kto ich zatrudnił, najwyraźniej nie były już potrzebne. Na problem manipulacji w publicznej telewizji zwrócił uwagę dziennikarz Jacek Nizinkiewicz. Jego post na Twitterze zdecydował się skomentować dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski. "W sumie należałoby przemilczeć. Ale pracownik mediów próbuje obrazić dziennikarzy TVP Info. Dlatego warto przypomnieć: urzędników o których napisała 'Rzeczpospolita' zatrzymano we wrześniu 2018 i w styczniu 2019. Udana akcja policji i prokuratury" – napisał Olechowski na Twitterze. Internauci jednak nie dają się tak łatwo oszukać. Pytają, gdzie dziennikarze TVP uczą się technik manipulowania ludźmi i przypominają, że zatrzymani byli związani z PiS. "A dlaczego przed wyborami TVP nie trąbiła, że mafia VAT-owska to ludzie powiązani z PiS?" – pyta jeden z użytkowników Twittera.