Marzyłeś o karierze kierowcy autobusu? W Multivanie poczujesz coś więcej niż radość z prowadzenia

Paweł Kalisz
Są takie chwile, kiedy sportowy design traci na znaczeniu, a najważniejsze stają się możliwości przewozowe samochodu. Ma być dużo miejsca, ma być wygodnie, a nawet w miarę luksusowo. Na pomoc rodzicom, którym urodziły się trojaczki, z ratunkiem pospieszyła firma Volkswagen. Multivan to auto dla naprawdę dużej rodziny.
Volkswagen Multivan to wygodne auto dla sporej rodziny. Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Nigdy nie lubiłem transporterów. Wydawały mi się wielkie, ciężkie do prowadzenia, koszmarne do zaparkowania. W dodatku kanciaste, takie pudło na kołach, w którym jazda może być traktowana jako kara dla krnąbrnych pracowników. W głowie mi się nie mieściło, że auto może być obiektem pożądania rodziny.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
No bo jak? Autobusem jeździć? To już lepiej skorzystać z komunikacji miejskiej. Okazuje się jednak, że żyłem w błędzie. O tym, jak wielki był to błąd, przekonałem się przy okazji testów nowego Volkswagena Multivan.


Zacznijmy od tego, że ten samochód jest po prostu... ładny. Jasne, wciąż jest duży i trochę kanciasty, ale ma w sobie naprawdę wiele uroku. Pośród wielu egzemplarzy, przygotowanych dla dziennikarzy do testów, szczególną uwagę zwracał model w dwukolorowym malowaniu. Boki "dostawczaka" były w kolorze ciemnoczerwonym, górną część polakierowano na srebrno. Wygląda to wprost bajecznie, choć trzeba przyznać, że białe, srebrne i grafitowe T6 też nie wyglądały źle. Jednak srebrno-czerwony "Bulli" przyciągał uwagę nie tylko dziennikarzy, ale i przechodniów.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Drugi mit, z którym szybko przyszło mi się zmierzyć, to "trudność" prowadzenia auta i brak możliwości zaparkowania go na zatłoczonej ulicy. Testy odbywały się w Amsterdamie, w okolicach ścisłego centrum, gdzie większość ulic otwartych dla ruchu jest wąska, zastawiona rowerami, często jednokierunkowa. W takich warunkach wygodniej się jeździ na skuterze, ale o dziwo duży van też radził sobie świetnie. Ani przeciskanie się w korkach, ani zawracanie w wąskich uliczkach nie były dla niego problemem.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Prowadzenie auta jest bajecznie proste. Siada się w wygodnym fotelu, porównywalnym z tymi, jakie spotyka się w klasycznych autach osobowych. Jest wszystko co trzeba, i trzymanie boczne, i regulowane zagłówki, i sterowanie elektryczne w najwyższych wersjach wyposażenia. Różnica w stosunku do golfa czy passata jest tylko taka, że w T6 siedzi się wyżej. I bardzo dobrze – wygodniej się wsiada do auta a później z niego wysiada, zaś kierowca widzi drogę ponad dachami "normalnych" aut osobowych. Pozycja za kierownicą porównywalna jest z tą, jaką można znaleźć w dużych autach typu suv.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Pasażer też nie ma powodów do narzekań, przynajmniej w wersji z dwoma fotelami z przodu. Bo mogą być też trzy, ale wówczas trzeba liczyć się z tym, że potężnym facetom w grubych roboczych waciakach będzie trochę ciasno. Trzeba bowiem pamiętać, że T6 to "transporter" nie tylko dla rodziny, ale też dla pracowników. Ale o tym może potem.

Konfiguracja tylnej części pasażerskiej może przebiegać na kilka różnych sposobów. Mogą być dwie kanapy, mogą być dwa rzędy siedzeń, można jechać przodem do kierunku jazdy albo tyłem. Pomiędzy fotelami może się znaleźć turystyczny stolik z rozkładanymi bokami i uchwytami na butelki czy kubki z napojami. Auto w takiej konfiguracji to świetny wybór dla rodziny na dalekie wyprawy.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Serio. Można przejechać przez pół Polski, albo nawet przestać parę godzin w korkach i... kierowca będzie się co prawda frustrował, że zamiast morza widzi przed sobą morze samochodów, ale pasażerowie... hulaj dusza. Mogą grać w karty albo w "chińczyka", zrobić sobie imprezkę z pizzą i napojami albo zagrać w berka. Przesadziłem, biegać po samochodzie w czasie jazdy nie można, ale miejsca jest dość, żeby grupa pasażerów nie czuła się jak sardynki w puszce.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Na bagaże zresztą też jest dużo miejsca. Co ważniejsze, jeśli mamy wyjątkowo dużo rzeczy do zapakowania, to można przesuwać po specjalnych szynach fotele, więc co prawda pasażerowie będą mieli troszkę mniej miejsca na kolana, za to w bagażniku zyskamy dodatkową przestrzeń. Czy muszę dodawać, że w części pasażerskiej jest dużo różnych schowków, w których można pochować wszelakie "przydasie" na drogę?
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Na pokładzie kierowca ma do dyspozycji wszystkie zdobycze techniki, czyli jest i strefowa klimatyzacja, i system nawigacyjny, i świetny system audio. Prowadzenie jest przyjemniejsze w wersji z automatyczną skrzynią biegów, która działa równie dobrze, jak w każdym innym samochodzie koncernu Volkswagena. Trzeba przyznać, że pomysł budowania samochodów ze sprawdzonych klocków, które sprawdzają się w całej gamie pojazdów, był w swojej prostocie genialny. Dzięki temu właściciel Polo nie będzie się czuł zagubiony, gdy wsiądzie do Passata czy właśnie Multivana T6.

Warto sobie zadać pytanie, po co komu takie auto? Jeśli mieszkamy w mieście, poruszamy się samochodem z domu do pracy, a najdalej wyjeżdżamy raz na miesiąc na ryby lub grzyby, to Multivan nie będzie nam potrzebny. Za to będzie nieocenionym narzędziem pracy dla właściciela małej firmy budowlanej, gdy trzeba przewieźć kilku robotników z jednej budowy na drugą.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Multivan zyskał moją sympatię, gdy pomyślałem sobie o wyjeździe rodzinnym na wakacje. Spokojnie można do niego zapakować kilkuosobową rodzinę psy, namiot i wiele innych rzeczy, które mogą się przydać w górach, nad morzem lub na Mazurach. Zresztą nie ma potrzeby ograniczać się do jazdy tylko po Polsce, samochód jest na tyle komfortowy, że Multivanem można wybrać się w podróż daleko poza granice kraju.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wiele lat temu Volkswagen wypuścił na rynek Transportera T1. Popularne "Ogórki", często pomalowane na żywe kolory, przemierzały cały świat. Multivan ma wszelkie szanse ku temu, by starszym przypomnieć tamte czasy, a młodych przekonać, że warto się ruszyć trochę dalej od domu.