Dlaczego faceci nie chcą seksu. Seksuolożka wylicza powody i radzi, jak to zmienić
Mężczyźni nie zawsze chcą seksu i nie zawsze mogą go uprawiać. Ze stereotypami w rozmowie z naTemat rozprawia się Izabela Jąderek, seksuolożka i psychoterapeutka. Wyjaśnia, dlaczego coraz więcej panów unika intymnej bliskości. Winę można zrzucić na styl życia, przemęczenie i zabieganie, ale to nie wszystko...
Moim zdaniem jest to bardzo krzywdzący obraz, zarówno z punktu widzenia mężczyzn, jak i kobiet. Przedstawiając panów w taki sposób pozbawia się ich uczuć, jakiejś czułości, ale także możliwości czucia się gorzej.
Faktycznie, kulturowo mężczyzna jest przedstawiany jako wielki macho, jako ktoś, kto ze wszystkim sobie poradzi, ktoś, kto nie płacze, nie ma słabości, jest dominujący.
W rezultacie, kiedy w jego życiu pojawiają się trudności np. utrata pracy, rozwód, rozstanie, przeprowadzka, śmierć kogoś bliskiego, czyli wtedy, kiedy ten mężczyzna doświadcza jakiegoś bólu i pokazuje miękkie uczucia, wiele osób z jego otoczenia zaczyna się dziwić, że takie w ogóle ma.
Poza tym w jego głowie pojawia się pewnego rodzaju dyskomfort i wątpliwość, na ile on ma prawo pokazywać te uczucia, na ile to, że płacze albo się wzrusza, jest oznaką męskości, czy wprost przeciwnie oznaką słabości. Nie wie czy wypada, czy nie wypada.
To też zaczyna wzbudzać dodatkowo niepokoje i frustracje. Mężczyzna uważa, że nie może pozwolić sobie na pewne emocje, ponieważ ktoś będzie miał o nim złe zdanie. Z takimi nieakceptującymi postawami może spotykać się w środowisku, w którym przebywa na co dzień. Dlatego wraca to do niego w postaci negatywnej oceny samego siebie.
Mężczyźni boją się odmawiać seksu? Nie czują się dobrze, gdy mają powiedzieć partnerce, że nie mają na niego ochoty?
Jeśli powiemy, że każdy mężczyzna boi się odmawiać, to byłoby to bardzo duże uogólnienie. Wyobrażam sobie, że jest sporo mężczyzn, którzy są w fajnych relacjach z kobietami czy też z mężczyznami, w relacjach, w których partnerzy otwarcie mówią o swoich doświadczeniach i przeżyciach, są wyrozumiali i życzliwi wobec siebie.
Natomiast jeśli w związku nie ma przyzwolenia na odczucia, jeśli ten mężczyzna był wychowywany w takim przekonaniu, że nie może być smutny, nie może nie chcieć, nie może okazywać uczuć, to kiedy przychodzi taki moment, że chciałby rzeczywiście odmówić, to może się tego bać. Nie wie, jak partnerka czy partner to przyjmie.
I tutaj pojawia się kolejny problem. W związkach, gdzie mężczyzna boi się odmówić seksu, bardzo ważną rolę pełni partnerka, która np. sama była wychowywana w takim przekonaniu, że facet zawsze może. Jeśli więc nie może lub nie chce, to ona sobie myśli, że dzieje się tak na pewno ponieważ ma kochankę lub dlatego, że nie jest dla niego atrakcyjna, lub po prostu coś złego dzieje się w relacji.
Taka kobieta może odbierać to bardzo personalnie, zaczyna nadawać takiemu komunikatowi masę znaczeń i interpretacji, podejrzeń, które w ogóle nie muszą być prawdą. W ten sposób odbiera także temu mężczyźnie prawo do gorszego samopoczucia, jakie zresztą sama może mieć.
Odpowiedź na to pytanie jest wieloaspektowa. Warto się przyjrzeć statystykom zaburzeń seksualnych. Jeśli mamy taką sytuację, że w zależności od źródła, ok. 30 - 40 proc. mężczyzn w populacji ma przedwczesny wytrysk, a około 25 proc. ma zaburzenia erekcji o różnym podłożu – choroby, podłoże psychogenne – to mamy już 1/4 albo przynajmniej znacznie więcej niż 1/3 mężczyzn, którzy cierpią na stałą dysfunkcję, która utrudnia lub uniemożliwia im podejmowanie satysfakcjonującej aktywności seksualnej.
Te statystyki podważają hasło, że mężczyzna zawsze może, że jego życie seksualne jest zawsze udane. Jeśli o przyczyny chodzi, to np. w przypadku starszych mężczyzn problemy z erekcją są najczęściej problemami natury organicznej, fizycznej, związane z jakimiś chorobami, choćby miażdżycą lub cukrzycą.
Zaburzenia erekcji są też wskazówką, że w organizmie coś się dzieje i warto by było przejść się do lekarza i zrobić ogóle badania. Natomiast w przypadku młodszych mężczyzn, takich 20, czy 30-latków częściej, choć nie zawsze, mówimy o przyczynach psychogennych.
Ogromny stres, ogromna presja, oczekiwania, przepracowywanie się, realizacja pewnych zadań od rana do wieczora.
Są bardzo zmęczeni. Całe ich ciało przez tę gonitwę i mnogość zadań, buduje napięcie, a to wpływa na możliwość uprawiania seksu. Mężczyzna tak jest skonstruowany, że do tego aby mógł osiągnąć erekcję, aby prowadził satysfakcjonujące życie seksualne, raczej musi być rozluźniony aniżeli spięty. Wszystko jest ściśle powiązane z funkcjonowaniem układu nerwowego.
Wśród przyczyn jest oczywiście kwestia relacji, tego jak ten mężczyzna czuje się w związku, czy czuje się kochany, chciany, pożądany, czy nie. Istotne jest to czy między dwojgiem ludzi nie ma jakichś urazów, nieporozumień, ciągłych kłótni, czy rozmawia się na inne tematy niż tylko o tym, co jest w domu do zrobienia. To też będzie wpływało na jakość współżycia seksualnego, na kulturę seksualną, którą określona para ma.
Myślę, że problemem, który wysuwa się na pierwszy plan, jest to, że ten mężczyzna najczęściej, a przynajmniej to jest moja obserwacja z gabinetu, przychodzi i mówi: "Nie mam erekcji" albo "Chcę uprawiać seks, ale nie mogę".
W ogóle nie ma pojęcia dlaczego. Mówi, że wszystko w jego życiu jest w porządku, ale jak zaczynamy rozmawiać, to okazuje się, że od 8 do 20 siedzi w pracy, która powoduje dużo stresu itd. Po pracy wraca do domu i idzie spać, bo jest cały napięty, a telefon jest jego przyjacielem, więc się z nim nie rozstaje.
Niektórzy mówią też, że rozstali się jakiś czas temu z partnerką i teraz mają nową, ale ewidentnie cały czas myślą o tej poprzedniej. Nie do końca przeżyli to rozstanie, czasami w ogóle nie mówią o swoich uczuciach, do których zresztą mają utrudniony dostęp.
Mężczyźni najczęściej nie łączą problemów z erekcją z takimi czynnikami. Dopiero po jakiejś edukacji – czasami są to dwie sesje, czasami kilka – potrafią powiedzieć: "Faktycznie, teraz już widzę jaki jest wspólny mianownik". Zaczynają zauważać, że to, w jaki sposób to jego życie codzienne i zawodowe wygląda, będzie się przyczyniało do tego, mówiąc kolokwialnie, czy on "może".
To jest też konsekwencja i skutek tego, że wielu mężczyzn – i to nie jest ich wina – nie było uczonych takich powiązań. Później odzwierciedla się to w relacjach.
Mężczyźni często myślą, że seks to coś takiego, co po prostu powinno się zdarzać, że to, że oni się źle czują, to w żaden sposób nie powinno być połączone z takimi kwestiami. Zmęczenie to jedno, a seks to drugie. Często nie potrafią zrozumieć, że nasze ciało nie jest oderwane od naszych przeżyć emocjonalnych.
Mówi pani, że do pani gabinetu przychodzą mężczyźni i mówią: "Chcę, ale nie mogę". Czy pojawiają się też tacy, którzy mówią: "Mogę, ale nie chcę"?
Jeśli mężczyzna mówi, że może, ale że nie chce to po pierwsze może być tak jak już wspomniałam, że jest obarczony różnymi trudnościami, które dzieją się w jego życiu. Mogło się dużo wydarzyć, od problemów w pracy, od choroby, fizycznie gorszego samopoczucia, a może po prostu danego dnia nie mieć ochoty, to też jest ok.
Ale to "nie chcę" może być też ściśle związana z relacją, czyli z tym, czy strony mają ochotę na pogłębianie związku, intymności, bliskości. Jeśli nie, to trzeba się zastanowić z jakiego powodu tak się dzieje.
Seks jest fizycznym okazaniem bliskości i miłości określonej osobie. Więc jeśli ktoś z jakiegoś powodu z tego rezygnuje – i to nie jest jednorazowe, tylko się regularnie i często powtarza, a nie dzieje się nic, co obiektywnie wskazywałoby na problem zewnętrzny, to najpewniej w relacji jest czynnik, który wpływa na niechęć, na oddalenie się cielesne partnerów od siebie. Pytanie wtedy, czy można to naprawić.
Jeśli niechęć do seksu nie wynika z zaburzeń, nie jest spowodowana chorobą, to co można zrobić, żeby to naprawić? Przede wszystkim dbać o siebie?
To właściwie jest podstawa. Choć bardzo wiele osób podchodzi do tego z dystansem. Na specjalistę, który o tym mówi patrzą często, jak na kogoś, kto mówi o czymś z kosmosu. Jak się powie mężczyźnie: "Proszę ograniczyć alkohol", bo on wpływa negatywnie na wiele różnych czynników, czy "Proszę ograniczyć palenie", "Proszę schudnąć i wysypiać się", to ten mężczyzna patrzy jak na kosmitę.
Jest zdziwiony, bo oczekuje, że przyjdzie, a ktoś zrobi szybkie czary mary i wszystko będzie działało. Ważne jest wprowadzenie takich zmian jak określony czas na pracę, na odpoczynek, na regenerację, na sen, na jakiś sport, wprowadzenie jakiegoś nowego sposobu odżywiania, czy rezygnacja z używek, które bardzo wpływają na stan hormonalny mężczyzny, na testosteron, na jego energię, na witalność, na wagę.
A jeśli problemy związane są z relacją, to trzeba o nią zadbać. Warto pójść na randkę, zacząć spędzać ze sobą więcej czasu, zacząć rozmawiać nie tylko o dzieciach i o pracy, ale też o sobie, o różnych swoich potrzebach, pragnieniach, marzeniach, obawach, o jakichś fantazjach. Zwykle chodzi również o umiejętność wydobywania, rozumienia i ekspresji różnych swoich uczuć i tego w gabinecie psychologa można się nauczyć.
Czyli trzeba podgrzewać temperaturę w związku?
Tak, podgrzewać, żeby nie pogrzebać tej relacji. Dbać o związek, tak jak dbało się o niego na początku, kiedy para się zakochiwała i chciała spędzać ze sobą dużo czasu, nie wychodziła z łóżka. Jak wtedy, gdy bardzo chcieli budować bliskość. Wiele par po jakimś czasie o tym zapomina. A dobrze by było, żeby ten ogień nie zgasł.
Warto wprowadzić wzajemnie rytuały. Jeśli komuś jest trudno robić jakieś rzeczy spontanicznie, to można umówić się na dwa wieczory w tygodniu, żeby coś dla siebie zrobić, czy żeby zjeść kolację razem. Dla wielu par to jest bardzo trudne, często gubią się gdy mają mówić o tym, co czują.
Można mówić też o tym, co się lubi, za co docenia się czas spędzony razem, razem uprawiać jakiś sport. Zrobić cokolwiek, co zbuduje bliskość pomiędzy tymi osobami. A jeśli ma się wrażenie, że w związku dzieje się coś niedobrego, znaleźć w sobie otwartość na powiedzenie tego wprost, choć to wcale nie jest prost.
Pary, które przychodzą do mnie do gabinetu, często mówią, że czekali na tę sesję, bo ona jest okazją, żeby mogli spokojnie ze sobą porozmawiać. Potrzebują kogoś z zewnątrz, kto pomoże im się zrozumieć. Często okazuje się, że kiedy te pary mówią coś do siebie, to bardzo często zamykają się w swoich interpretacjach, nawet nie do końca chcą usłyszeć, co mówi ta druga osoba, bo mają swoje założenia.
Znam sporo historii, gdzie przez to, że problemy były tak długo ukrywane, że ktoś z nimi nic nie robił, nie komunikował, związek się rozpadał. Nawet nie dlatego, że istnieje problem, tylko dlatego, że jeden z partnerów nic nie mówi, okłamuje, nie pracuje nad rozwiązaniem.
Znam sporo kobiet właśnie z takiej pracy gabinetowej, które wycofywały się ze związków, bo były tak sfrustrowane tym, że partner nic nie mówi, że jest w jakiś sposób nieuczciwy, a one oczekiwały partnerstwa.