Tak się wygrywa wybory. Duda w czwartek dokonał czegoś, czego nie zrobił żaden polski prezydent

Piotr Rodzik
Przyjechał jak Janosik. Obiecał wsparcie dla powiatu, mówił, że będzie pilnował, żeby "prawo stało po stronie prostych ludzi". Z każdym chętnym zrobił sobie fotkę, każdemu uścisnął dłoń. Andrzej Duda do perfekcji opanował spotkania z wyborcami. To czwartkowe w Kazimierzy Wielkiej było szczególne: to ostatni powiat, w którym Duda jeszcze nie był jako prezydent. Zjechał więc już całą Polskę, a nie ma nawet wyborczego rywala.
Andrzej Duda jako prezydent był w każdym polskim powiecie. Fot. naTemat
Około 270 kilometrów drogi, z czego ostatnie kilkadziesiąt drogą naprawdę paskudnej jakości. Wąską, dziurawą, pofałdowaną. Koniec świata. Mały powiat. W samej Kazimierzy Wielkiej mieszka mniej niż sześć tysięcy osób. Nie ma tu wielkich zakładów, wielkich fabryk, do stolicy województwa jest 100 kilometrów – jeśli chcecie jechać ekspresówką. Wielu mieszkańców utrzymuje się po prostu z rolnictwa. Ziemia to główny skarb tych okolic.
Fot. naTemat
Z perspektywy stolicy o takim miejscu łatwo zapomnieć. Ale Duda nie zapomniał. I pewnie także dzięki temu utrzymuje tak wysokie notowania w sondażach.


Każdy mógł się spotkać
Na prezydenckiej mapie Polski Kazimierza to miejsce szczególne – ostatni powiat, którego Duda nie odwiedził jako prezydent. Fakt jest tak, że był już wszędzie. Jakub Szymczuk, fotograf prezydenta, już na początku listopada, kiedy Duda odwiedził Jarocin, przyznał na Twitterze, że to przedostatni powiat w Polsce odwiedzony przez prezydenta.

W czwartek Duda zrealizował swój plan. I trzeba podkreślić jeszcze jedno: nie jest tak, że po prostu pojechał wszędzie. To coś więcej: wszystkich powiatów nie odwiedził przed nim żaden polski prezydent.
Fot. naTemat
Samo spotkanie w Kazimierzy Wielkiej dla prezydenta trudne nie było. Jechał tutaj jak po swoje – w 2015 roku z łatwością wygrał z Komorowskim zarówno w powiecie, jak i w samym mieście.

Paradoksalnie pomimo tej popularności frekwencja nie dopisała. Choć to zapewne dlatego, że spotkanie było zaplanowane na godzinę 16:30 (finalnie plus kwadrans opóźnienia). To jednak godzina, kiedy wiele osób wciąż pracuje. Nie jest tak, że hala gimnastyczna, w której odbyło się spotkanie, była całkowicie pusta. Ale ludzi było tyle, że właściwie każdy miał szansę "dotknąć" prezydenta.

Ci, którzy przyszli i z którymi rozmawiałem przed spotkaniem, nie mogli się doczekać. – Ja już pana prezydenta widziałem kilka lat temu w Busku Zdroju – mówi pan Jan, emerytowany rolnik. Chętnie opowiada o swojej przeszłości: że gdy był młodszy, działał w "Solidarności". Że nigdy nie był w PZPR, że dzieci i wnuki rozjechały mu się po kraju.
Fot. naTemat
Oczywiście głosował na Andrzeja Dudę i ma zamiar głosować nadal. Motywacja jest bardzo prosta. – Podnieśli mi emeryturę rolniczą, wcześniej miałem 600 zł, teraz mam tysiąc – mówi wprost.

Atmosfera? Wręcz dożynkowa. Przed spotkaniem wystąpiła orkiestra z OSP Skalbmierz, ponadto śpiewały tutejsze zespoły, także ludowe. W euforię miejscowych wprawił starosta powiatu Jan Nowak z PSL. To on powiedział zebranym, że Andrzej Duda jest pierwszym prezydentem, który odwiedza ziemię kazimierską.

Wtedy emocje zaczynają buzować. Otwierają się drzwi, zza których niedługo wyjdzie Duda. Telefony już wszyscy mają w górze.
Fot. naTemat
W kącie sali stoi pan Tomasz. Pytam go, dlaczego PiS. W zasadzie nie udziela konkretnej odpowiedzi. Łatwiej mu idzie z "dlaczego nie PO". – Bo mi podnieśli wiek emerytalny i musiałem rok więcej pracować, do 66. roku życia. Potem przyszło PiS i z powrotem obniżyli – opowiada.

Ale krzywd poprzednich władz jest więcej. To właśnie wtedy w okolicy zamknięto cukrownię. "Kupili ją Niemcy i zlikwidowali".

Obrońca
Wreszcie pojawia się prezydent. Samo spotkanie z Dudą przebiegło w myśl znanego schematu. Dużo uśmiechów, wejście w rytm skandowanego "Andrzej Duda". Potem hymn i wreszcie przemówienie.
Fot. naTemat
Duda powiedział zebranym dokładnie to, co chcieli usłyszeć. W skrócie: że o nich zadba, że to dla niego wielka chwila. Już kiedy na dzień dobry powiedział, że wizyta w tym mieście to dla niego ważna sprawa, rozległy się brawa.

W małym mieście Duda postawił na to, co zawsze działa na wyobraźnię. Czyli na walkę z bliżej niezidentyfikowanymi "elitami". Na walkę o prawa zwykłych ludzi.

Zaczął od tego, co budzi największe wątpliwości: podwyższenie płac minimalnej. – Bardzo chciałbym, żebyście państwo mieli pełną jasność, że podchodzimy do tego z rozwagą. Często próbuje się straszyć ludzi. Przyjdą, podwyższą najniższe wynagrodzenie nieodpowiedzialnie, ludzie będą tracić pracę. Spokojnie, nie słuchajcie takich słów – zapewniał Duda.
Fot. naTemat
I dodał: – Plany są po to, żeby je realizować, ale żeby dopasowywać do okoliczności. Tak, żeby nie zaszkodzić. Przecież chodzi o to, żeby pomóc. Tak to będzie realizowane – kontynuował, a wtedy rozległy się brawa.

Duda poczuł krew i chętnie ten wątek ciągnął. Przypomniał, jak wdrożono 500+ i 300+ na wyprawki szkolne. Wreszcie podkreślił, że jego prezydencki program to "służenie ludziom". I znowu brawa.

– Chcę państwa zapewnić: wszystkie szkodliwe pomysły, które będą mogły zagrozić bytowi ludzi, ja będę oglądał ze szczególną uwagą. Dopóki jestem prezydentem, będę takie pomysły zatrzymywał. Bo taka jest rola prezydenta – mówił także. I przekonywał, że będzie dbać o zwykłych ludzi, a nie "jakieś elity, które opływają w pieniądze i przywileje". I znowu: brawa, brawa.
Fot. naTemat
Z końca sali słów Dudy słuchał Krzysztof. – Nie jestem wielkim mówcą, ale podobało mi się wystąpienie – mówi wprost. W poprzednich wyborach w ogóle nie głosował, nie było go w Polsce.

Ewa: – Podoba mi się, że chce dbać o zwykłych ludzi. Będę na niego głosować.

Ekspert od selfie i... wyborów
A kiedy już Duda swoje przemówienie zakończył, zaczęła się ta część, na którą wszyscy czekali. Osobiste spotkania z prezydentem.
Fot. naTemat
W tym Duda wypada lepiej niż w przemówieniach. Wręcz naturalnie. Z wielką swobodą wchodzi w tłum. Ściska dłonie, uśmiecha się, rozmawia. Jego popisowy numer? Selfie telefonami wyborców.

Kiedy już coraz więcej osób rozchodzi się do domów, dostrzegam na sali trzy roześmiane dziewczyny z telefonami. Ola, Klaudia i Julia. Trzy młode siostry, z których Ola i Klaudia będą mogły wziąć udział w wyborach.

Czy podobało im się spotkanie? A jakże. Pytam więc co najbardziej i na którego prezydenta będą głosować. – Chyba na tego. A najlepsze były zdjęcia z prezydentem – twierdzi Ola.
Fot. naTemat
Dziewczyny wyciągają telefony i pokazują selfiaki, które Duda sam strzelił ich telefonami. To musi działać na wyobraźnię.

Spotkanie z głową państwa nie było ani długie, ani w żaden sposób nowatorskie. Wyszedł do ludzi i powiedział właściwie to samo, co zawsze. Śpiewka o elitach i wspieraniu zwykłych ludzi jest już tak stara, że każdy obserwator życia politycznego zna ją na pamięć.

Ale każdy wyborca w całej Polsce chce usłyszeć ją sam, a nie w telewizji. Duda odpowiada na to oczekiwanie i... póki co jest na najlepszej drodze po drugą kadencję. Opozycja nawet nie ma kandydatów.
Fot. naTemat