"Kto ma słabe nerwy, niech nie czyta". Były wiceminister z PiS ujawnił prawdę o emeryturach

Paweł Kalisz
Jest źle, a będzie dużo gorzej – do takich wniosków można dojść czytając posty dotyczące wysokości emerytur zamieszczone na Twitterze przez Bartosza Marczuka. Problem w tym, że jako minister w rządzie PiS Marczuk mówił zupełnie co innego.
Był czas, gdy Bartosz Marczuk swoją twarzą firmował projekt skrócenia wieku emerytalnego. Dziś były wiceminister straszy niskimi świadczeniami. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
"Pasy zapięte? Kto ma słabe nerwy, niech nie czyta. Oficjalny szacunek wysokości emerytur w przyszłości, jaki dostałem z ZUS. Teraz dostajemy 53,8 proc. ostatniej pensji (ok. 2,2 tys. zł). W 2045 będzie 32 proc., w 2060 – 24,9 proc., a w 2080 – 23,1 proc.. To będzie ok. 1 tys. zł na miesiąc (na dzisiejsze pieniądze)" – napisał na Twitterze Marczuk. Innymi słowy – jest źle, a będzie dużo gorzej. Dlatego Marczuk w kolejnym poście dodał, że "dlatego trzeba dodatkowo się zabezpieczać". "Dbać o zdrowie, kształcić, oszczędzać (PPK to idealny produkt), mieć więcej dzieci, przygotować się na dłuższą pracę" – podkreślił. Tym samym Marczuk powiedział to, co mówiło wielu ekonomistów, krytykujących swego czasu sztandarowy pomysł PiS dotyczący skrócenia wieku emerytalnego.
Gdy znawcy tematu przekonywali, że wcześniejsze przejście na emeryturę rozłoży cały system na łopatki i dramatycznie spadną wysokości świadczeń, premier Szydło i jej ministrowie jak mantrę powtarzali, że krzywda Polakom się nie stanie i rząd PiS zabezpieczy emerytury. – Kłamstwem jest twierdzenie, jakoby wydłużenie wieku emerytalnego niosło za sobą większe kwoty emerytur – przekonywała choćby Beata Szydło tłumacząc, dlaczego obniżenie wieku emerytalnego nie doprowadzi do zapaści. Dane, do których dotarł Marczuk, wskazują wyraźnie, że skrócenie wieku emerytalnego było błędem. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden szczegół. Marczuk w latach 2015–2018 był wiceministrem w resorcie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Internauci bez litości przypominają mu, że wówczas nie rozdzierał szat nad ciężkim losem przyszłych emerytów. Wręcz przeciwnie, jako minister chwalił poczynania rządu. Dziś straszy niskimi emeryturami i jednocześnie zachwala Pracownicze Plany Kapitałowe.