"Biedni będą zawsze". Posłanka PiS przekroczyła Rubikon żenady broniąc łuku triumfalnego w Warszawie
Rafał Badowski
Łuk triumfalny, jaki chce zbudować Mateusz Morawiecki, rozgrzał polityczną Polskę. Monument miałby powstać w rocznicę bitwy z 1920 roku, w której Polacy pokonali wojska bolszewickie. Odpowiedzi przeciwnikom łuku, którzy pisali o gigantomanii rodem z czasów minionych, udzieliła posłanka PiS Anna Maria Siarkowska. I ewidentnie zmarnowała okazję, żeby po prostu milczeć.
Mateusz Morawiecki zapowiedział w sobotę, że w "krótkim czasie" w Warszawie powinien powstać łuk triumfalny, który upamiętni Bitwę Warszawską. Jego pomysł spodobał się na przykład Cezaremu Kaźmierczakowi, prezesowi Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Do tego stopnia popiera ideę, że to, iż w Polsce w ogóle dopuszcza się do dyskusji na ten temat, uznał za wyraz "kompletnego zdziczenia". A jednak był jeszcze gorszy komentarz ze strony przedstawicielki partii rządzącej. "To wstyd, że nie dbamy o najsłabszych, a dyskutujemy o łukach" – taki krytyczny wpis pojawił się na Twitterze. I wtedy odpowiedziała Anna Maria Siarkowska z PiS w tonie, który wywołał olbrzymią krytykę. "Z drugiej strony – biedni będą zawsze" – napisała beztrosko Siarkowska. Naprawdę. Na szczęście na posłankę od razu posypały się gromy. "Ale jest pani obrzydliwa... Zupełnie jak pani koleżanka, która uciekała w Sejmie przed niepełnosprawnymi"; "Słyszała pani o pomyśle na jednoczesną likwidację głodu i bezrobocia? Niech głodni zjedzą bezrobotnych. Pomnik to się należy waszej obłudzie" – brzmiały niektóre komentarze do wpisu Siarkowskiej.
O tym, jak załatwiał budowę łuku triumfalnego, opowiedział naczelny kabareciarz "dobrej zmiany" Jan Pietrzak w rozmowie z Tomaszem Ławnickim z naTemat. To właśnie Pietrzak zaangażował się w zbiórkę środków na ten cel. Ma "marzenie", by była to budowla wyższa od Pałacu Kultury i Nauki.