"Nie wiem, kto to Wielowieyska". Kandydat na zastępcę Banasia o niejasnościach ws. wynajmu

Rafał Badowski
Kandydatem na zastępcę Mariana Banasia w Najwyższej Izbie Kontroli jest zasłużony dla partii działacz PiS Tadeusz Dziuba. Podczas komisji sejmowej pytany o niejasności przy wynajmie mieszkania, które zajmował, powiedział, że nie wie, kim jest dziennikarka "Gazety Wyborczej" Dominika Wielowieyska, która sprawę opisała.
Tadeusz Dziuba, kandydat na zastępcę szefa NIK, nie wiedział kim jest Dominika Wielowieyska. Dziennikarka Gazety Wyborczej pisała o niejasnościach przy wynajmie jego mieszkania. Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Sejmowa komisja ds. kontroli państwowej na wniosek prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasa opiniuje wnioski o powołanie polityków PiS Tadeusza Dziuby i Marka Opioły na stanowiska wiceprezesów NIK. Na posiedzeniu pojawił się także sam Banaś, który przed wejściem na salę nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy.

A podczas samego posiedzenia komisji Tadeusz Dziuba (były poseł PiS) odpowiadał na wątpliwości dotyczące jego mieszkania. Sprawę opisała w głośnym artykule "Gazety Wyborczej" Dominika Wielowieyska. "Korespondowałem z tą panią, jeśli się nie mylę Dominika Wielowieyska się nazywa, nie znam tej pani, nie wiem kto to jest" – tak powiedział Tadeusz Dziuba. Jeśli to ignorancja, to naprawdę wstydliwa, bo Wielowieyska to jedna z najbardziej znanych dziennikarek w kraju. A jeśli tylko celowy pokaz braku kultury, tym gorzej świadczy o kandydacie na wiceszefa Najwyższej Izby Kontroli. Co było w tekście "Wyborczej"?
Dominika Wielowieyska opisała w tekście historię Tadeusza Dziuby. W zeszłej dekadzie był wicedyrektorem delegatury NIK w Poznaniu. W 2004 r. do Izby wpłynęło pismo od jego sąsiadów. Chodziło o służbowe mieszkanie po rodzicach Dziuby, które należało do Lasów Państwowych, o powierzchni 72 metry kwadratowe. Mieszkańcy pisali, że było wynajmowane między innymi studentom.


"Czy pracownicy NIK mają jakieś specjalne przywileje? Ciekawe, czy zgłosił do urzędu, że wynajmuje mieszkanie i czerpie z tego korzyści. Jak to jest możliwe, żeby działacz PiS mógł tak wykorzystywać nasze państwo? Gdzie to prawo i sprawiedliwość?" – brzmiało jedno z pytań.

NIK sprawdzał te zarzuty. W październiku wiceminister finansów w liście do prezesa Izby napisał, że podjęte przez organy podatkowe czynności potwierdziły nieścisłości w rozliczeniach podatkowych p. Tadeusza Dziuby. Urząd skarbowy uznał za celowe wszczęcie postępowań podatkowych za lata 2001 i 2002. Ostatecznie urząd stwierdził, że z zeznaniami podatkowymi jest wszystko w porządku.

W posiadaniu "Gazety Wyborczej" jest natomiast kopia umowy najmu zawartej z Lasami Państwowymi. Opiewa na 600 zł za miesiąc. Jest w niej jasny zapis, że zakazany jest podnajem osobom trzecim. A w wykazie osób uprawnionych do zamieszkania widnieje wyłącznie Tadeusz Dziuba.

Inny paragraf mówi, że trzeba "zawiadomić niezwłocznie wynajmującego o każdej zmianie osób uprawnionych do wspólnego z nim zamieszkania". A rzeczniczka prasowa Lasów Państwowych Anna Malinowska poinformowała "GW", że Dziuba otrzymał zgodę jedynie "na nieodpłatne wynajęcie mieszkania krewnej".

Sam Dziuba pytania "Wyborczej" uznał za nękanie i podkreślał, że Urząd Skarbowy nieprawidłowości się nie dopatrzył. Dziennikarze poznańskiego oddziału „GW” sprawdzili, że – według relacji lokatorów – mieszkanie Dziuby zajmowała jedna lub dwie studentki. Wcześniej mieszkał tam m.in. były wicedyrektor poznańskiej delegatury NIK Ryszard Pelczar. – Ale dyrektorowi Dziubie nic nie płaciłem – zapewniał.

źródło: "Gazeta Wyborcza"