"Totalne bezprawie, które się na nas zemści". Prof. Matczak ostro o decyzji Kancelarii Sejmu

Adam Nowiński
Kancelaria Sejmu postanowiła, że nie zastosuje się do postanowienia Sądu Okręgowego w Olsztynie i nie pokaże list poparcia dla kandydatów do neo-KRS. Prof. Marcin Matczak, teoretyk prawa z Uniwersytetu Warszawskiego komentuję tę decyzję krótko: "to bezprawie".
Prof. Marcin Matczak skrytykował decyzję Kancelarii Sejmu. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Urzędnicy z Kancelarii Sejmu zasłaniają się przepisami RODO i nie chcą podać SO w Olsztynie list z osobami, które poparły kandydatów do neo-KRS. Tym samym sąd nie może na podstawie wyroku TSUE sprawdzić niezależności politycznej nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

"Do sądów powszechnych nie należy kontrola prawidłowości przebiegu procedur parlamentarnych, w tym wyboru osób na stanowiska obsadzane przez Sejm. Postanowienie zostało wydane w związku z prowadzonym postępowaniem cywilnym pomiędzy dwoma niezależnymi od Kancelarii Sejmu podmiotami. Kancelaria Sejmu nie jest stroną postępowania prowadzonego przed SO w Olsztynie" – napisała w komunikacie Kancelaria Sejmu.


Czy urzędnicy mają prawo oceniać, co sąd może, a czego nie może robić?

Prof. Marcin Matczak: Oczywiście, że nie! To jest kompletne bezprawie. To przerażające, jak ludzie pracujący dla państwa podminowują to państwo. Oczywiście, że nie mają prawa tego oceniać. Wyrok sądu, to rzecz święta.

Dlaczego więc taki proceder ma miejsce?

Ryba psuje się od głowy. Od czterech lat jesteśmy przyzwyczajani przecież, że premier ocenia wyrok Trybunału Konstytucyjnego, to samo robi zresztą prezydent i obaj stawiają się w roli superinstancji. I to idzie coraz niżej i niżej. Niedługo dojdzie do tego, że każdy obywatel będzie mógł zakwestionować wyrok sądu i będzie zastanawiał się, czy ma go wykonać. Dlatego nie jestem zdziwiony z takiej decyzji, bo tak przewidywałem, że Kancelaria Sejmu będzie w tej sprawie lawirować.

Co ma pan na myśli?

Na końcu tego komunikatu zaznaczono, że teraz Kancelaria Sejmu musi sprawdzić, czy udostępnienie list poparcia nie naruszy przepisów dot. ochrony danych osobowych. Nie rozumiem, co to za tłumaczenie? Sędziowie mają dostęp do wszystkich danych w zakresie postępowania sądowego! Pewnie się skończy tym, że powiedzą, że mają postanowienie prezesa GIODO.

To z kolei będzie już największa herezja prawdy, jaką można sobie wyobrazić. Niedługo postanowienie burmistrza będzie ważniejsze niż postanowienie np. Sądu Najwyższego. A takie kluczenie i lawirowanie się na nas zemści.

Za chwilę przy takiej tendencji, jaką mamy na świecie, czyli, że do władzy dochodzą osoby o poglądach prawicowych lub skrajnie prawicowych może dojść do sytuacji, że rządzić będą ludzie z jeszcze mniejszym szacunkiem do prawa niż ich poprzednicy. Wtedy, patrząc na to, co dzisiaj zrobiła Kancelaria Sejmu, będą oni mieli wybrukowaną drogę precedensami, które będą im pozwalały wszelkie orzeczenia i wyroki sądów lekceważyć.

Jak więc powinno to wyglądać w "normalnym" państwie?

W normalnym państwie ta kwestia nie powinna nigdy powstać. W takim państwie informacje o tym, kto popiera kandydatów na sędziów, jest informacją publiczną, która powinna być ujawniona bez żadnej interwencji sądów. My mamy państwo nienormalne, bo to jest już przecież kolejna interwencja sądu, bo przypomnijmy, że wcześniej nie wykonano wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, który nakazał opublikowanie tych list. Teraz mamy już drugą taką sytuację i wychodzi, że i ona zostanie podobnie potraktowana.