"Stworzył" Petru i Biedronia. Teraz wyjaśnia, dlaczego Hołownia może być sensacją wyborów
Gwiazdorzy, porywa się z motyką na słońce, nie ma szans – tak można streścić głosy krytyki, które pojawiły się w internecie w związku ze spodziewaną kandydaturą Szymona Hołowni na prezydenta. – Nie lekceważyłbym jego potencjału. Polska polityka jest mało przewidywalna: czarny koń może się okazać zwycięzcą, a pewniak ponieść sromotną porażkę – mówi Jakub Bierzyński, były doradca Wiosny i Nowoczesnej, prezes domu mediowego OMD.
Jakub Bierzyński: Nie mam z tym nic wspólnego. To, co się dzieje wokół jego kandydatury, obserwuję z zewnątrz.
Z jakiego powodu ktoś taki jak Szymon Hołownia – osobowość telewizyjna, popularny publicysta – decyduje się wejść w politykę?
Nigdy się z nim nie spotkałem, więc nie wiem jakie pobudki grają tu największą rolę. Generalnie ludzie angażują się politycznie z dwóch powodów: swoich ambicji lub potrzeby poświęcenia się dla społeczeństwa. Nie wiem, która z tych motywacji jest u Hołowni silniejsza, ale mam nadzieję, że to kwestia ambicji.
Dlaczego?
Bo taka motywacja jest trwalsza i znacznie bardziej wiarygodna niż potrzeba chwili czy wzruszenia, które są z definicji ulotne.
Niektórzy komentatorzy i internauci wyśmiewają kandydaturę Hołowni. Mówią, że jego start w wyborach prezydenckich to kaprys znudzonej gwiazdki. Twierdzą, że nie ma szans.
Utarło się, że uszczypliwości są oznaką inteligencji, ale moim zdaniem często są oznaką intelektualnej bezradności, wynikającej ze strachu przed własnym zaangażowaniem. Krytyka jest mniej ryzykowana. Zawsze można powiedzieć: a nie mówiłem?
Nie lekceważyłbym potencjału Hołowni. Polska polityka jest mało przewidywalna – czarny koń może się okazać zwycięzcą, a pewniak ponieść sromotną porażkę. Za kilka miesięcy może się okazać, że Hołownia zrobi dużą niespodziankę autorom tych wszystkich wpisów.
Osobista wiarygodność. Hołownia postępuje zgodnie ze swoimi wartościami i nie zmienia ich, co często robią zawodowi politycy. Dzięki pracy w roli gospodarza programu telewizyjnego jest rozpoznawalny. Ma wizerunek człowieka otwartego, sympatycznego i inteligentnego.
Od dawna zabiera głos w sprawach publicznych, inicjuje akcje charytatywne, jest aktywny w mediach społecznościowych, od dawna zaangażowany społecznie. Ma swoje zdanie. Mówi własnym głosem. Dzięki temu wyrobił sobie moralny autorytet.
Niektórzy krytykują go jako celebrytę, ale to nie jest gwiazda jednego sezonu. To osoba, która budowała swoją pozycję przez lata. Gdybym doradzał Hołowni, zalecałbym mu granie osobowością, podkreślanie, że reprezentuje trwałe wartości, a nie doraźne polityczne interesy.
Zostałby pan jego doradcą, gdyby jego sztab o to pana poprosił?
Chętnie bym poznał pana Hołownię i z nim porozmawiał, ale jestem na bezterminowym urlopie od doradztwa politycznego. Praca przy dwóch kampaniach wyborczych na razie mi wystarczy. Do Sejmu weszła Lewica, a zagrożenie duopolem PO i PiS, który sprzyjałby rozwojowi autorytaryzmu w Polsce, uważam za zażegnane. Czas odpocząć.
Komu Hołownia może odebrać wyborców?
Przede wszystkim Andrzejowi Dudzie i kandydatowi lub kandydatce Koalicji Obywatelskiej. Wyborca lewicowy nie będzie skłonny głosować na Hołownię ze względu na jego silną religijność.
Za to ci, którzy są przywiązani do tradycji katolickiej, ale jednocześnie nie mają oporów, by skrytykować negatywne zjawiska w kościele, umiarkowani konserwatyści, demokratyczna, otwarta prawica w rodzaju Klubu Jagiellońskiego, wolnościowi republikanie, będą mogli rozważać poparcie tej kandydatury.
Wyzwanie, od którego rozpoczyna się pracę nad każdą kampanią wyborczą to ustalenie, który spór ma w Polsce największe polityczne znaczenie i podjęcie decyzji, jak się w niego wpisać. Wyznaczenie granicy, gdzie jesteśmy “my”, a gdzie “oni”. Zbadanie jakie argumenty trafiają do ludzkich serc i umysłów. Domyślam się, że to zadanie, które nadal stoi przed sztabem.
Część komentatorów zarzuca dziennikarzowi brak doświadczenia politycznego. Hołownia nie był nawet radnym, a chce być głową państwa..
Z drugiej strony można to przedstawić jako zaletę, gwarancję nieuwikłania kandydata w polityczne przepychanki, co dla wyborców byłoby obietnicą spokoju i stabilności. Wszystko zależy od tego, która z tych narracji przebije się do opinii publicznej, a to z kolei zależy od sprawności sztabów wszystkich kandydatów.
Z jakimi wydatkami na kampanię powinien się liczyć Hołownia?
To zależy od tego, jak profesjonalnie zamierza ją prowadzić. Jeśli chce wygrać z Andrzejem Dudą, to musi się liczyć z wydatkiem rzędu 10 milionów złotych.
Trudno byłoby odłożyć taką kwotę nawet z pensji popularnego prezentera.
Takie przedsięwzięcia można finansować z własnej kieszeni tylko wtedy, jeśli się jest multimilionerem. Ale to nie jest ten przypadek. Konieczne będzie wsparcie wyborców.
Jego poprzednik Bronisław Komorowski miał znacznie lepsze sondaże, a przegrał. Jestem zdania, że jeśli w wyścigu weźmie udział kandydat, który będzie miał profesjonalną kampanię wyborczą, to Andrzej Duda pożegna się z Pałacem. Jest kojarzony z wojną polityczną, a badania wskazują, że wyborcy chcą mieć prezydenta, który nie jest żołnierzem żadnej partii. Kontroluje rządzących i godnie reprezentuje kraj, a nie pokrzykuje na wiecach na tych, którzy mają inne poglądy.
Który kandydat byłby najmocniejszym rywalem obecnego prezydenta? Szymon Hołownia, Małgorzata Kidawa–Błońska, Robert Biedroń, Władysław Kosiniak–Kamysz, Jacek Jaśkowiak, Adrian Zandberg czy ktoś inny?
Nie wyrokuję. Każdy kandydat z dobrą kampanią ma duże szanse na zwycięstwo. To wybory bardzo spersonalizowane, opierające się na osobowości. Właśnie dlatego głosowanie może wygrać ktoś spoza świata polityki.
Mówi pan o jakości kampanii tak, jakby starania o to, by była jak najlepsza, nie były oczywistą oczywistością.
Bo nie są. Proszę się przyjrzeć czterem ostatnim kampaniom Platformy. Były tworzone bez badań opinii publicznej, bez ekspertów, na zasadzie, że coś się komuś wydaje. Efekty wszyscy znamy.
Niewolnicze trzymanie się sondaży to prosta droga do populizmu.
Bo badania i profesjonalny sztab wyborczy kojarzony jest zazwyczaj z tym, że polityk idzie za głosem ludu, a to nieprawda. Nie o to chodzi, żeby mówić to co wyjdzie w badaniach, że ludzie chcą usłyszeć, ale o to, żeby podejmować racjonalne decyzje.
Rolą lidera nie jest powtarzanie głosu wyborców, lecz rozstrzyganie kluczowych politycznych dylematów: jak chcę kształtować dyskurs polityczny w kraju, jakie stanowisko reprezentuję, jakie tematy są kluczowe, jak chcę opisać konkurentów, a jak przedstawić siebie, jakiego języka użyć i tak dalej.
Polityk powinien wiedzieć, jak wygląda rzeczywistość, nawet jeśli i tak zamierza iść pod prąd. A tego kontaktu z realiami wielu polityków nadal próbuje uniknąć – ze szkodą dla siebie. W konsekwencji podejmują nieracjonalne decyzje lub prezentują dobre rozwiązania w nieodpowiedni sposób lub w nieodpowiednim czasie. Najgorsze w polityce jest krążenie po omacku.
Czyli radzi pan Hołowni, by słuchał swojego sztabu?
Radzę wszystkim kandydatom w tym wyścigu, by pracowali z ludźmi o innych poglądach, spoza własnych struktur partyjnych. Tylko oni mogą profesjonalnie przeprowadzić ich kampanię. Reszta jest zbyt uwikłana – albo z powodu przekonań, albo interesów.
Emocjonalny dystans, zimna głowa, racjonalna analiza to podstawy higieny pracy w tym zawodzie. Doradca musi politykowi przedstawić maksymalnie obiektywny obraz rzeczywistości i precyzyjnie opisać dylematy, przed którymi stoi. Im mniej emocji, im mniej wiary i zaangażowania, a więcej intelektualnego dystansu, tym prawdziwszy obraz. Możemy opisywać konsekwencje poszczególnych decyzji, lecz na tym rola doradcy się kończy. Decyzję i odpowiedzialność zawsze podejmuje lider.