Szczyrk w żałobie. Wszyscy znali tę rodzinę. Burmistrz: "Od pokoleń tu mieszka. Żal serce ściska"

redakcja naTemat
W Szczyrku zakończyła się akcja ratunkowa. Kondolencje płyną z całej Polski. – Żal serce ściska. Dopiero dziś do wszystkich zaczyna dochodzić co się stało. To jest małe środowisko, wszyscy się tu znamy – mówił Onetowi burmistrza miasta. Antoni Byrdy mieszka niedaleko domu, w których wydarzyła się tragedia.
W Szczyrku wszyscy znają rodzinę, która zginęła w wyniku wybuchu gazu. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
W Szczyrku zginęło 8 osób. Wśród nich, jak podaje Onet, wielopokoleniowa rodzina, w tym dziadkowie i wnuki: "Z nieoficjalnych informacji wynika, że najmłodsze mogło mieć trzy lata".

– To jest małe środowisko, wszyscy się tu znamy. To jest rodzina, która od pokoleń tu mieszka, pracowita, ciesząca się szacunkiem. Żal serce ściska. Dopiero dziś do wszystkich zaczyna dochodzić co się stało. To mógł być każdy z nas – mówił Onetowi burmistrz Szczyrku.

Oficjalnie nie ma potwierdzenia tożsamości ofiar. Ale wszyscy w mieście wiedzą, kto zginął. "To była wspaniała rodzina, która kochała sport, narciarstwo, góry. Jedni z pierwszych, którzy mieli wyciąg narciarski i serwis sprzętu narciarskiego w Szczyrku – powiedziała portalowi dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury Promocji i Informacji w Szczyrku.Mieszkańcy wspominają, że organizowali bezpłatne zawody dla małych narciarzy ze Szczyrku.


– Byli trenerami narciarstwa, snowboardu – mówiła jeszcze PAP Sabina Bugaj.

"W domu, w którym doszło do wybuchu, mieszkało między innymi młode małżeństwo – Wojtek i jego żona Ania. Mieli trójkę dzieci: Stasia, Michalinę i Szymona. Sąsiedzi mówią, że to "maleństwa". Miały po kilka lat. Mieszkali też jeszcze Józef i Jola, oboje w wieku około 70 lat" – czytamy w wp.pl.

W związku z tragedią burmistrz miasta wydał specjalne zarządzenie. Apeluje o nieorganizowanie imprez publicznych i wywieszenie flagi państwowej przepasanej kirem.

onet.pl, wp.pl