"Przywieziono setkę pluszaków". Chcecie pomóc domom dziecka? Zobaczcie, że marzenia dzieci są inne

Katarzyna Zuchowicz
Najczęściej właśnie to przychodzi wielu do głowy – zawieźć do domu dziecka pluszaki. A potem jest rozgoryczenie, gdy nie chcą tych miśków. "Jak to? Przecież powinni się cieszyć" – bardzo często pokutuje takie myślenie. Oczywiście, że fajnie, że pomagają, każda pamięć się liczy. Ale teraz, właśnie przed świętami, takich pluszaków mogą być setki. – Zawsze w delikatny sposób staramy się powiedzieć, że pluszaki to nie jest dobry pomysł – słyszę.
Pluszaki – bywa, że do domów dziecka trafiają całe worki. Fot. Tomasz Waszczuk / AG
Każdy dom dziecka jest inny. Tak jak każdy zwyczajny dom różni się jeden od drugiego. W każdym są inne dzieci, inne potrzeby i inne marzenia. A jednak wciąż wielu z nas na siłę chce uszczęśliwiać dzieci pluszakami.

Tak, wszyscy wiedzą, że temat pojawia się od lat. Ale wiadomo też, że wciąż jest aktualny. Wciąż przekopując szafy dzieci znajdujemy pluszaki, z którymi nie wiadomo co zrobić. A potem najprostsza droga....

"Mam w garaży trzy worki"
"Znajomy prowadzący rodzinny dom dziecka napisał właśnie, że w zeszłym tygodniu przywieziono mu setkę pluszaków od darczyńców. Setkę. Okoliczne szkoły robiły akcję dobroczynną i znajomy (oraz jego rodzina) został jej beneficjentem" – napisała właśnie na Facebooku jedna z internautek.


Jej post wywołał sporą dyskusję. W sposób dość przewrotny i ironiczny opisała, jak to dzieci w tych placówkach "marzą" o pluszakach i "potrzebują" ich, by np. zapłacić za bilet do kina.
Fragment posta

"Słowem: róbcie zbiórki misiów, to ma sens.(...) Mam w garażu trzy stulitrowe worki z pluszakami, a znajome rodziny zastępcze nawet jeszcze więcej. Znajomy od RDDu tez się pewnie dorzuci, ma teraz równą setkę".

"Dziewczynki marzą o kosmetykach"
Reakcje? Łatwo się domyślić. Jedni przyklaskują, inni wytykają roszczeniowość. "Matko jakaś tragedia. Nie trafiony pomysł ok. Darczyńca nie ma prawa tego wiedzieć" – to jeden z komentarzy. Nie wszyscy zrozumieli, o co chodzi. Ale pokazali, że nie zawsze potrafimy pomagać, bo nie słuchamy potrzeb innych.

A gdyby posłuchać dzieci z domów dziecka? Zobaczyć o czym marzą, czego potrzebują? Potraktować je tak jak swoje własne i zrobić im najprawdziwszą frajdę? Może pomoc dla nich miałaby wtedy większy sens? Niż własna satysfakcja?

– Dziewczynki najbardziej marzą o kolorowych kosmetykach. To numer jeden w listach do Mikołaja. Chłopcy marzą o drobnym sprzęcie elektronicznym, np. o słuchawkach. O piłce, o sprzęcie sportowym. Proszą o ubrania, ale markowe. Żeby nie odróżniały się od rówieśników. Takie mają marzenia – mówi naTemat Paulina Chojnacka zogólnopolskiego portalu DomyDziecka.org, który m.in. prowadzi akcję "Obudź w sobie Mikołaja". To akcja, która pokazuje, o czym marzą dzieci z domów dziecka – w różnym wieku. Ich listy do Mikołaja chwytają za serce i poruszą każdego.

"Ucieszyłbym się, gdybym dostał słuchawki bezprzewodowe. I jeszcze rękawiczki z palcami szkieleta" – pisze Adam. 14-letni Czarek: "Chciałbym korki, takie buty do piłki nożnej i też piłkę. Chciałbym ubrania". "Chciałbym jakąś bluzę z Jokera", "Ucieszyłbym się ze słuchawek do telefonu" – piszą inni chłopcy.
Wiktoria, lat 15

"Często w czasie rysowania słucham swojej ulubionej muzyki. Marzę o nowych słuchawkach, abym nie miała problemu z rysowaniem przy muzyce nawet, gdy moje koleżanki z pokoju się uczą. Prosiłabym również o porcelanową lalkę, gdyż lubię je kolekcjonować".

Martyna, lat 14

"Z okazji Świąt chciałabym Cię prosić o słodycze i kimono, ponieważ ćwiczę karate i bardzo by mi się przydało. Bardzo bym była wdzięczna za te prezenty".

Wiktoria, lat 16

"Chciałabym Ci przedstawić mój wymarzony prezent na Święta. Jedną z tych rzeczy byłaby piłka do grania w piłkę ręczną, wiesz, taka malutka. Bardzo chciałabym, ćwicząc dalej grę w piłkę ręczną, zrealizować swoje marzenie – zostać napastniczką, jak się już pewnie domyślasz, w piłce ręcznej. […] Zapomniałam dopisać, że chciałabym jeszcze dostać zwykłą, czarną torebkę, wiesz, taką jakie noszą teraz nastolatki. Pewnie zastanawia Cię, czemu chcę te prezenty… Wytłumaczenie jest proste. Po prostu nigdy ich nie miałam. Skoro już zapomniałam dopisać w liście tej torebki, możesz ją sobie odpuścić, chociaż byłaby mega prezentem".

Sandra, lat 20

"Moim aktualnie największym marzeniem jest mieć proste zęby, bardzo chciałabym kiedyś dorobić się aparatu na zęby".



"Niektóre domy dziecka nie przyjmują takich ilości"
– Dzieci piszą listy, które są publikowane na stronie. Każdy może taki list przygarnąć i zrobić paczkę dla dzieci. Dzieciaki proszą o wszystko – mówi Paulina Chojnacka. Widać, że bardzo dużo tych listów zostało już "zabranych". Ale w tych, które zostały, pluszaków nie widać.

Nasz rozmówczyni zwraca uwagę, na coś, o czym niektórzy nie wiedzą: w placówkach opiekuńczo-wychowawczych mieszka głównie młodzież. Z tej nieświadomości wynika część problemów z niedopasowaniem prezentów.

– Zawsze w delikatny sposób staramy się powiedzieć, że pluszaki to nie jest dobry pomysł. Że bardzo fajnie, że ktoś chce pomóc, ale widzimy, że są też osoby, które chcą zrobić porządek w szafie dziecka i wszystko co im zbywa, a nawet jest zepsute, zamiast na śmietnik przekazują do domów dziecka. Niestety, tak też się zdarza. Na zasadzie "chciałbym się pozbyć, może państwo przyjmiecie" – opowiada.

A pluszowe zabawki to pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy. – Pluszaki to najczęstsza pomoc, która wychodzi od darczyńców. Często wiąże się to ze zbiórkami w szkole albo z czyszczeniem pokoju dziecięcego. Jest ich za dużo. Nie tylko w domach dziecka, ale wszędzie. One nie przydadzą się dzieciom, a na pewno w ilości setek – słyszę.

Często zdarzają się właśnie takie ilości? – Bardzo często, bo ludzie chcą oddawać, ale najlepiej do jednego miejsca, w okolicy. Niektóre domy dziecka nie przyjmują takich ilości. Albo przyjmują, ale potem nie bardzo wiedzą, co z nimi robić, bo niezręcznie im odmówić. Kiedyś nowożeńcy bardzo często organizowali zbiórki pluszaków. Nie kontaktowali się z domem dziecka i potem był problem. Teraz nietrafione zbiórki to trochę rzadsze zjawisko. Staramy się uczulać darczyńców, by wcześniej kontaktować się z domem dziecka – mówi Paulina Chojnacka.

"Często jest ich zdecydowanie za dużo"
Zofia Bagińska ma duże doświadczenie, wiele lat pracuje z dziećmi w Domu dla Dzieci w Szymonowie. – Pluszaki każdemu kojarzą się z przyjemnością, z czymś, co można przytulić, z ciepłem, którego dzieci w domu dziecka mają niewiele. Ale czasem do domów dziecka trafiają całe worki pluszaków. Dlatego rozumiem, że podchodzi się do tego z rezerwą – mówi naTemat.

– Ludzie myślą, że dziecko z domu dziecka łaknie wszystkiego. Niestety, bywa, że mają podejście: "Biedne dziecko. Jak ja mu pomogę, to ono będzie mi wdzięczne do końca życia, będzie się cieszyło". Ale w żadnej dziedzinie nie może być przesady. A pluszaków domy dziecka często dostają zdecydowanie za dużo – dodaje.

U niej też były momenty, że było ich zbyt wiele. Ale dziś pani dyrektor wskazuje sponsorom konkretne potrzeby. Mówi, że dzieci i młodzież najbardziej cieszą się z bonów upominkowych, za które – wraz ze sponsorami i wychowawcami – mogą dokonać zakupów według swoich potrzeb i gustów. – Wtedy dzieci same mogą sobie coś wybrać. Ktoś wybierze legginsy, inny czapkę, inny słodycze. Zawsze pod kontrolą wychowawców i sponsorów – mówi.

Dodaje, że bardzo trudno jest mówić darczyńcom, że pluszaki nie są najpotrzebniejsze. To bardzo delikatne kwestie, nikt nie chce nikogo urazić. – Ale miśków naprawdę mamy często za dużo – mówi.

– Najważniejsze jest bezpośrednie inwestowanie w dzieci. Wyjazdy, korepetycje, wyjścia do kina, teatru, na basen, prawa jazdy dla młodzieży. To największe potrzeby. Dzieci wiedzą też, co jest modne. Czasem dostajemy piękne ubrania, jak nowe. Uprane, czyste. Ale najważniejszy jest czas spędzony z dziećmi – podkreśla Zofia Bagińska.

Potrzeby są przez cały rok
O czym zatem pamiętać? – Dom dziecka czy rodzina zastępcza to nie jest śmietnik, który przyjmie wszystko. Niektóre rzeczy są niepotrzebne. My na stronie mamy listę potrzeb domów dziecka. Polecam, żeby zawsze tu spojrzeć. I myśleć o tym tak, jakbyśmy chcieli zrobić prezent własnemu dziecku, albo znajomemu. Pamiętać, że to ono ma się ucieszyć, a nie na zasadzie "znowu dostałem pluszaki" – mówi Paulina Chojnacka.
Komentarz internautyfor. screen/fb
Teraz na liście potrzeb jest dużo gier i zabawek, co wiąże się z przygotowaniem prezentów pod choinkę.

– To są po prostu konkretne marzenia dzieci. Ale na co dzień są to jakieś sprzęty, prośby o kosmetyki, środki higieniczne. Prośby o dofinansowanie wakacji, wyjazdów, korepetycji, mniejsze i większe remonty. Potrzeby są przez cały rok, części z nich zmienia się wraz z sezonem, na przykład przed feriami i wakacjami prośby o dofinansowanie wyjazdów, namioty, śpiwory, przed rozpoczęciem roku szkolnego – przybory szkolne, plecaki – mówi Paulina Chojnacka.

Ale przyznaje, że ludzie są coraz bardziej świadomi. Sami zgłaszają się z pomysłami zbiórek. – A my podpowiadamy im, odsyłamy do konkretnego domu dziecka. Trzeba skupić się nie tylko na samym zebraniu, ale też żeby te rzeczy faktycznie przyniosły pomoc – słyszę.