"Są pozbawieni nadziei na jakąkolwiek zmianę". Ta akcja pokazała, jak naprawdę żyje się w Polsce

Aneta Olender
"Po raz kolejny przekonałam się, że jest to problem na coraz większą skalę" – napisała na swoim Facebooku Alicja Dobija, prezeska Stowarzyszenia Klucz - Stop Społecznym Wykluczeniom. Wystarczyło jej kilka godzin charytatywnej akcji, żeby zauważyć, że wielu Polakom, wbrew narracji rządzących, wcale nie żyje się lepiej.
Fot. Facebook / Alicja Dobija
Katowickie Stowarzyszenia Klucz - Stop Społecznym Wykluczeniom, które zajmuje się m.in. pomocą osobom niepełnosprawnym, bezdomnym i potrzebującym, postanowiło zadbać o tych, którym może być trudniej przetrwać zimę.

Zbiórka czapek, szalików i rękawiczek, podczas której w wyznaczone miejsce mógł przyjść każdy, kogo nie stać na taki element garderoby trwała pięć godzin. W tym czasie na stoisku pojawiło się o wiele więcej osób niż się spodziewano. Część z nich chciała podzielić się swoją trudną historią. Napisała pani na Facebooku "przekonałam się, że jest to problem na coraz większą skalę". To przecież nie pierwsza akcja charytatywna stowarzyszenia.


Zorganizowaliśmy zbiórkę czapek, szalików i rękawiczek dla osób bezdomnych i potrzebujących. Każdy mógł przyjść do nas i wziąć sobie rzecz, której potrzebował. To, co zostało zawieźliśmy do noclegowni w Rudzie Śląskiej.

Jednak potrzeby były ogromne. Jako stowarzyszenie organizujemy poświąteczne zbiórki żywności, ale zwykle nie było tylu chętnych, nie było tylu osób, które tego wsparcia potrzebują. Cały czas ktoś przychodził. Jak tylko udało nam się coś dołożyć, to zaraz pojawiał się ktoś, kto to brał. Ci ludzie przychodzili i się nam zwierzali.

Co mówili?

Przyszedł pan, a właściwie 20-latek, u którego lekarze zdiagnozowali raka kości. Wszystkie pieniądze przeznacza na leczenie, na rehabilitację, na którą dojeżdża do Katowic aż spod Żywca. Renta nie wystarcza mu na wiele, dlatego korzysta również z jadłodajni.

Bardzo nam dziękował, że organizujemy takie akcje. Potrzebował szalika i czapki, a że ktoś inny przyniósł akurat kurtkę, to ją również mu daliśmy. Naprawdę się cieszył. Na całe szczęście mieszka z rodzicami, bo jakby było inaczej, to pewnie nie byłby w stanie nawet mieszkania utrzymać. Nie może pracować, bo ledwo chodzi.

Dla części z nas jest to niewyobrażalne, że kogoś nie stać na rękawiczki.

Jednak dla niektórych jest to bardzo dużo. To są tylko czapka i szalik, ale dzięki temu ci ludzie nie będą marznąć zimą.

Z pani wpisu wiem też, że po pomoc przychodzi dużo samotnych kobiet.

To prawda przychodziło do nas bardzo dużo samotnych kobiet. Przyszła nawet pani z dzieckiem, która opowiadała, że zostawił ją mąż, że dostałą jakieś marne alimenty, ale nie może pracować, bo musi zajmować się dzieckiem, które jest niepełnosprawne. Poza tym nie może podjąć pracy, bo odbiorą jej wszystkie świadczenia.

Z tych historii wynika, że pomocy potrzebują nie tylko starsze osoby?

Tak, ta pani miała może około 40 lat. Chociaż emeryci też przychodzili. Przyszła starsza, chora pani, która wzięła czapeczkę. Mówiła, że ma marną emeryturę, a nie da rady dorobić, bo jest już w takim wieku. Czasami musi żebrać o jedzenie.

Pojawiło się bardzo mało osób bezdomnych. Więcej było właśnie tych, którzy mają gdzie mieszkać, ale na nic im nie starcza. To nie jest tak, że ludzie z takimi problemami są alkoholikami, że na własne życzenie tak mają w życiu.

Podobnych historii było znacznie więcej. Skoro tyle osób przyszło do nas jednego dnia, to ile musi ich być w samych Katowicach? Przecież nie wszyscy wiedzieli o akcji. Jeśli człowiek zostaje sam i zostaje z jedną rentą lub emeryturą, to nie jest w stanie sobie poradzić.

Jest 500 plus dla osób, które mają dzieci, ale jak mają poradzić sobie emeryci? To będzie problem na jeszcze większą skalę. Wszystko zdrożało, owoce i warzywa... Zresztą ceny będą jeszcze wyższe.

Brakuje odpowiednich rozwiązań?

Jeśli osoby starsze raz do roku dostaną 13 emeryturę, to może zaległe rachunki za gaz zapłacą, ale wątpię, żeby było ich stać na kupno czegoś do ubrania, na leki, a nawet i na jedzenie.

Poza tym osoby chore nie są w żaden sposób zabezpieczane. Może i dostaną jakąś rentę, ale ta renta nie wystarcza na wiele, a przecież często nie są w stanie podjąć pracy. Rząd nie bierze pod uwagę takich ludzi.

Właściwie czapki, szaliki, czy ciepłe swetry można przekazywać zawsze. Nie trzeba czekać na kolejną taką akcję?

Można to wszystko zawozić do noclegowni. Każdy może pomóc. Zawsze nam coś zalega w szafach. Część ludzi przynosiło na nasze stoisko swetry. Przyszła pani, która wzięła coś dla siebie i dla wnuczka. Mówiła, że są bardzo biedni, że ona wychowuje to dziecko z córką, bo ojciec chłopca zostawił jego matkę.

Wzięła rzeczy, a po godzinie przyszła powiedzieć, że nie pasują, więc woli oddać, bo może komuś innemu się przydadzą. Ci ludzie są bardzo uczciwi.

Choć zwykle są to ludzie smutni. Uśmiechają się, ale widać, że są pozbawieni nadziei na to, że cokolwiek w ich życiu może się zmienić. Całe życie muszą walczyć, żeby mieć pieniądze na żywność, a co dopiero na ubrania czy czapki.