Finlandia stawia na kobiety. "Tęczowa" premier będzie współpracowała z pięcioma liderkami partii

Adam Nowiński
Finlandia po raz kolejny pokazuje, że dojrzałością polityczną i społeczną wyprzedza inne kraje o lata świetlne. Sanna Marin została właśnie kandydatką Socjaldemokratycznej Partii Finlandii (SDP) na premiera. Jeśli dodać do tego, że pięć na osiem partii w Finlandii rządzonych jest przez kobiety, mamy ewenement na skalę światową. Zdaniem naszego rozmówcy, prof. Mikołaja Cześnika z SWPS nie jest to dziwne, chociaż w Polsce kompletnie nierealne.
Sanna Marin jest jedną z najpopularniejszych postaci na fińskiej scenie politycznej. Teraz zostanie najmłodszą premier w historii kraju. Fot. Jukka-Pekka Flander/SDP / Flickr
Wybór Sanny Marin na premier Finlandii przez parlament tego kraju, to tak naprawdę czysta formalność, bo koalicja rządzących pięciu partii, w skład której wchodzi jej SDP, ma w nim większość. Marin ma zostać szefową rządu w miejsce Anttiego Rinne, który 3 grudnia podał się do dymisji.

Powodem jego decyzji były tarcia z jednym z koalicjantów, Partią Centrum, która straciła zaufanie do niego po tym, jak nieudolnie poradził sobie ze strajkiem pocztowców, ale nie tylko. Centrum nie podobały się wystąpienia Rinnego. Często zaskakiwał koalicjantów swoim stanowiskiem, którego z nimi nie konsultował.


Zarząd SDP zdecydował więc, że to Marin będzie jego następczynią. 34-latka już na dniach zostanie najmłodszym w historii kraju premierem. Trzeba też dodać, że przez chwilę miała ona już władzę nad SPD. Na początku roku zastąpiła Rinnego, kiedy ten przebywał na zwolnieniu lekarskim. To ona w dużej mierze przyczyniła się do zwycięstwa jej partii w wyborach parlamentarnych w kwietniu tego roku. Teraz parlamentarzystka z Tampere otrzyma za swój trud zasłużoną nagrodę.

Wychowana w tęczowej rodzinie
Patrząc na komentarze dotyczące życiorysu Marin nie sposób nie zauważyć, że jak na zaledwie siedmioletnią karierę w zawodowej polityce, cieszy się ona opinią pewnej, silnej i profesjonalnej polityczki. W 2012 roku została wybraną na radną miasta Tempere, a w 2013 byłą już jej przewodniczącą. Od 2015 roku zasiada w fińskim parlamencie, a od 2019 roku pełniła funkcję minister transportu i komunikacji w rządzie Rinnego.

– Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że pani Marin zostanie premierem Finlandii nie dlatego, że jest kobietą lub, że jest młoda, ale dlatego, że w chwili obecnej, zdaniem osób, które formują koalicję rządzącą w tym kraju, jest ona najlepszą osobą do pełnienia tej funkcji – mówi nam prof. Mikołaj Cześnik z SWPS.

Tę opinię podzielają także fińskie media. Według "Helsingin Sanomat" Marin bardzo szybko została najjaśniejszym punktem partii i jest obecnie najpopularniejszym politykiem SDP w oczach opinii publicznej, co obrazują ostatnie sondaże pracowni Kantar. Nowa kandydat na premiera reprezentuje lewicowe skrzydło swojej opcji politycznej, co jeszcze bardziej przemawia za nią wśród obywateli. Jest także nastawiona na rozwój i budowę porozumienia społecznego.

– Miniony tydzień był niezwykły. Nadszedł czas, aby spojrzeć w przyszłość. Teraz potrzebne są słowa i czyny, aby zbudować zaufanie wszystkich partii rządowych – powiedziała tuż po swoim wyborze kandydatka na premier Finlandii.
Fot. Jukka-Pekka Flander/SDP / Flickr

Marin mieszka w Tampere ze swoim partnerem, Markusem Räikkönenem. Mają razem córkę, która przyszła na świat w styczniu 2018 roku. Co ciekawe kandydatka na premier Finlandii pochodzi z rodziny LGBT – wychowały ją dwie kobiety. Dlatego też Marin bardzo zaciekle staje w obronie związków jednopłciowych.

– Pochodzę z tęczowej rodziny, a to, oczywiście, wpływa na fakt, że równość płci, i ogólnie kwestie równouprawnienia oraz prawa człowieka są dla mnie ważne – powiedziała w jednym z wywiadów.

I chociaż mamy XXI wiek, a Finlandia jest bardo postępowa w kwestiach równouprawnienia, Marin musi od czasu do czasu dowodzić, że wiek oraz płeć w polityce nie mają znaczenia. Tak było przed wyborami SDP. – W rzeczywistości nigdy nie myślałam o moim wieku i płci. Myślę za to o powodach, dla których zainteresowałem się polityką i tych sprawach, dzięki którym zdobyliśmy zaufanie elektoratu – zacytował słowa posłanki dziennik "YLE".

Pierwszy krok? Dialog z koalicjantkami
Kandydatka na premier Finlandii bardzo wyraźnie określa też swoje plany po przejęciu urzędu. W wywiadzie dla "HS" opublikowanym przed wyborami w SDP powiedziała, że jako przede wszystkim chce doprowadzić do przywrócenia zaufania między jej partią a koalicjantami. Potem będzie mogła zabrać się za naprawę notowań SDP, które są najniższe w historii.

– Jest całkiem jasne, że pomiędzy stronami nastąpiło zerwanie zaufania. Kiedy dowiemy się, kto zostanie następnym premierem, to od niego zależeć będzie przejęcie kontroli nad tą sytuacją i przeprowadzenie debaty bardzo bezpośrednio – stwierdziła.

Politycznym fenomenem jest to, że Marin przyjdzie rozmawiać z czterema przewodniczącymi pozostałych partii koalicyjnych, czyli de facto o tym, jak będzie kierowane państwo decydować będzie już niedługo pięć kobiet – wspomniana Sanna Marin, 32-letnia Katri Kulmini z Partii Centrum, 32-letnia Li Andersson z Sojuszu Lewicy, 34-letnia Maria Ohisalo z Ligi Zielonych oraz 55-letnia Anna-Maria Henriksson ze Szwedzkiej Partii Ludowej Finlandii.

Jeśli dodać do nich Sari Essayah, przewodniczącą Chrześcijańskich Demokratów, to mamy sytuację niespotykaną w innych parlamentach w Europie, a nawet na świecie. To coś, co całemu spektrum polskiej prawicy i centrum wydaje się nierealne, a w czym Finlandia, jak podkreśla były premier tego kraju, Alexander Stubb, jest pionierem.
Zmiana pokoleń i mentalności
Stubb opublikował na Twitterze post, w którym napisał, że rządy w kraju pod przewodnictwem kobiet "pokazują, że Finlandia jest nowoczesna i postępowa. Pewnego dnia płeć nie będzie miała znaczenia w rządzie" – wyraził nadzieję były premier.

– Finlandia ogólnie jest pionierem w kwestiach równouprawnienia i obsadzania politycznych stanowisk kobietami. To tam kobiety jako pierwsze otrzymały na tak masową skalę pełnię praw obywatelskich i myślę, że wybór pani Marin, czy te pięć przewodniczących partii w fińskim parlamencie jest tylko podtrzymaniem tej ponad stuletniej tradycji i to mnie nie dziwi. Ale jest to swego rodzaju przykład dla innych państw – twierdzi prof. Cześnik.

Nasz rozmówca zwraca uwagę nie na płeć, a na wiek wspomnianych kobiet i twierdzi, że to znak czasu, że do władzy dochodzą osoby stosunkowo młode, ale już doświadczone, z innym spojrzeniem na świat.

– Zakładam, że pani Marin pewnie "urodziła się" z telefonem w ręku i dla niej rewolucja technologiczna wcale nie jest rewolucją, bo nie zna świata bez internetu czy tych sprzętów elektronicznych. Myślę, że wybór jej na premiera Finlandii to sygnał, że chyba potrzeba zmian na scenie politycznej i osób, które inaczej patrzą na problemy współczesnego świata. Widocznie 50-, 60-latkowie pokroju Trumpa, Kaczyńskiego czy nawet Macrona są już za starzy i nie rozumieją pewnych rzeczy – tłumaczy ekspert.

Dodaje przy tym, że tego typu zmiana, że kobiety piastują tak ważne stanowiska w państwie, w Polsce wydaje się nierealna z takim podejściem i polityków, i samych wyborców.

– Jak kobiecie uda się zdobyć władzę, to od razu pojawiają się krzywdzące komentarze, że jest ona przez kogoś sterowana. Jak do tego jest to młody człowiek, to tak samo, że chodzi na czyimś pasku. Jeśli porównać nas do Finów, to dzielą nas jeszcze lata świetlne w tej materii. A jak jeszcze dodać, że pani Marin wychowała się w rodzinie LGBT, to jest to coś nie do przełknięcia dla naszej prawicy.