SsangYong Korando nie jest jeszcze dobrze znany w Polsce. Ale jest tak dobry, że to się zaraz zmieni
Samochody SsangYonga to ciągle rzadki widok na polskich drogach, ale nowy Korando ma wszystko, żeby odwrócić ten trend. Dobrze wygląda, ma dynamiczne silniki, jest w nim wygodnie, wyposażony jest w szereg systemów bezpieczeństwa. Radzi sobie doskonale zarówno na asfalcie, jak i w terenie. I do tego jest w dobrej cenie.
Fot. naTemat.pl
Wygląda jak auto "dla Europejczyka"
Mało kto wie, ale to już czwarta generacja Korando. Model, który dzisiaj jest wygodnym kompaktowym SUV-em, zaczął jako koreańska wersja Jeepa CJ-7.
Fot. naTemat.pl
W linii bocznej uwagę zwraca podnosząca się na wysokości drugiej pary drzwi linia szyb. Relingi i duże koła nadają mu terenowego charakteru. Z tyłu oko cieszą reflektory, które wykonano w taki sposób, aby dawały efekt trójwymiarowości. Łączy je efektowna, srebrna listwa.
Fot. naTemat.pl
To, co naprawdę cieszy we wnętrzu, to przede wszystkim doskonałe spasowanie materiałów. W Korando nic nie trzeszczy. I nic nie puka. Designerska deska rozdzielcza jest narysowana w dość minimalistycznym, wręcz surowym stylu, który tylko potęgują czarne, błyszczące dekory. Wygląda to naprawdę dobrze.
Fot. naTemat.pl
Zaskakuje nowoczesnymi rozwiązaniami
Tego zupełnie się nie spodziewałem. Niby widziałem to auto na zdjęciach, ale w rzeczywistości jest nawet lepiej niż myślałem. Korando to multimedialne auto na miarę XXI wieku.
Fot. naTemat.pl
Co ważne, wszystko działa naprawdę (ale to naprawdę!) błyskawicznie. Nic tu się nie zacina, nie zwalnia, obsługa tego systemu to naprawdę przyjemność. W porównaniu z niektórymi konkurentami to poziom rodem ze Star Treka.
Fot. naTemat.pl
Mówiąc wprost: SsangYong Korando okazał się autem bardzo nowoczesnym i cyfrowym. Prawdę powiedziawszy wyprzedza na tym polu wiele europejskich czy azjatyckich marek, które są obecne na naszym rynku. Także tych premium.
Fot. naTemat.pl
Korando na polski rynek trafiło z dwoma silnikami do wyboru. Pierwszy to turbodoładowana jednostka benzynowa o pojemności 1,5 litra. 163 konie mechaniczne i aż 280 niutonometrów momentu obrotowego to gwarancja sprawnego przemieszczania się.
Drugi to silnik wysokoprężny – i taki właśnie miałem okazję przetestować. Diesel ma trochę mniejszą moc, bo osiąga 136 KM, ale już znacznie wyższy moment obrotowy – 324 Nm. Korando z takim silnikiem jest bardzo dynamicznym autem, a wysoka elastyczność zastosowanej jednostki sprawia, że wyprzedzanie jest banalnie proste.
Fot. naTemat.pl
O komfort kierowcy dba też szereg nowoczesnych systemów wspomagających w czasie jazdy. Na pokładzie (i to w standardzie, bez dopłaty!) kierowca Korando ma do swojej dyspozycji m.in. system aktywnej ochrony przed dachowaniem, funkcję awaryjnego hamowania, asystenta pasa ruchu, funkcję rozpoznawania znaków drogowych czy system kontroli zjazdu ze wzniesienia.
Fot. naTemat.pl
W praktyce Korando to samochód, który trudno wyprowadzić z równowagi. Świetnie radzi sobie na mokrym, śliskim asfalcie (to akurat w trakcie testów sprawdziłem wyjątkowo dokładnie), jak na SUV-a jest też stabilny (nie wychyla się specjalnie w zakrętach) i dobrze wyciszony.
Fot. naTemat.pl
I to czuć. Choć SsangYong Korando nie ma dedykowanego trybu do jazdy w terenie, to wystarczy włączyć tryb... zimowy. W połączeniu z napędem 4x4 okazuje się, że to całkiem sprawne auto, które radzi sobie także w dość grząskim piachu.
Fot. naTemat.pl
Dobrze wyposażony i w dobrej cenie
I wreszcie dla wielu być może rzecz najważniejsza: Korando po prostu się opłaca. Na polskim rynku auto jest dostępne w aż pięciu wersjach wyposażenia. To (od najtańszej) Crystal, Amber, Quartz, Onyx i Sapphire.
Fot. naTemat.pl
Do tego dochodzą wszystkie systemy wspomagające kierowcę i które wpływają na nasze bezpieczeństwo, o czym pisałem wyżej. W SsangYongu Korando to standard.
Fot. naTemat.pl
Artykuł powstał we współpracy z SsangYong Polska.
Fot. naTemat.pl