To będzie międzynarodowy skandal. Ujawniono, że SOP mogła narazić Merkel na niebezpieczeństwo
Angela Merkel, która w grudniu przebywała z wizytą w Polsce, musiała przesiąść się z pancernej limuzyny do innego auta Służby Ochrony Państwa. Dlaczego? Kierowca SOP, który był błędnie przekonany o awarii samochodu, wpadł w panikę – podaje portal tvn24.pl.
Służba Ochrony Państwa, która odpowiadała za ochronę Merkel, miała zawieźć kanclerz Niemiec z lotniska w Balicach do oddalonego o około 50 km Oświęcimia. Według informacji ze źródeł zbliżonych do SOP, na które powołuje się TVN24, funkcjonariusze zatrzymali kolumnę Merkel na trasie i przesadzili kanclerz Niemiec z opancerzonej limuzyny do innego samochodu.
Niedoświadczony kierowca, który jechał z Angelą Merkel, wpadł w panikę po tym, jak samochód miał chwilowe problemy z mocą. – To absolutna kompromitacja – powiedział informator TVN24. Jeszcze bardziej dobitnie wyjaśnia to drugi rozmówca portalu. – Prawdopodobnie przypadkowo ustawił w komputerze pokładowym limit prędkości. Auto zostało potem sprawdzone. Nie było żadnej awarii. Przesadzenie VIP-a tej rangi co kanclerz Niemiec do innego samochodu to karygodny błąd – podkreślił.
Dlaczego? Trzeci rozmówca dodał, że nawet jeśli kierowca ustawił limit prędkości to wystarczyło wyłączyć i włączyć silnik. – Samochód działałby normalnie. To podstawowa wiedza, ale wielu kierowców w SOP nie zna nawet instrukcji samochodów – zauważył.
Ta niewątpliwa wpadka jednak w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji została przedstawiona inaczej.Komendant SOP miał "wyjaśnić" TVN24, że trzeba było zmienić samochód kanclerz Merkel, bo rzekomo doszło do prawdziwej awarii.
Według ustaleń stacji, za kierownicą pancernej limuzyny z Angelą Merkel na pokładzie siedział Piotr K., funkcjonariusz z dużym stażem w SOP i jej poprzedniku, czyli BOR. Jednak jako kierowca pełni tam służbę od niedawna. Wcześniej pracował jako... pirotechnik. Prowadził też busy pirotechników, gdyż ma prawo jazdy kategorii C.
źródło: TVN24