Agenci CBA torturowali biznesmena? "Wieźli w opasce jak na egzekucję"
CBA zatrzymało biznesmena zamieszanego w aferę policką. Jak twierdzi mężczyzna, agenci torturowali go i straszyli śmiercią. Pełnomocnik zatrzymanego domaga się ukarania funkcjonariuszy, którzy - jak dowodzi - przekroczyli uprawnienia. Centralne Biuro Antykorupcyjne odrzuca oskarżenia i grozi konsekwencjami prawnymi za podawanie nieprawdy.
Do zatrzymania podejrzanego doszło pod Warszawą. O 6 rano agenci CBA weszli do domu biznesmena podważając drzwi balkonowe. Przebieg wydarzeń opisuje w "Gazecie Wyborczej" Piotr Żytnicki. Mężczyzna przyznaje, że gdy usłyszał granaty hukowe, chwycił za posiadaną broń myśliwską. Jak tłumaczył, tydzień wcześniej dokonano u niego w domu kradzieży i był przekonany, że złodzieje przyszli po resztę wartościowych rzeczy. Gdy przekonał się, że "odwiedzili" go agenci CBA - jak zapewnia - odłożył broń i się poddał.
Mimo tego, jak twierdzi, kilkukrotnie był rażony paralizatorem. Stracił przytomność. Obudził się, gdy agenci polewali go wodą i śpiewali przy tym "Deszcze niespokojne". Później zawieźli go do szpitala w Warszawie, gdzie lekarz wydał zgodę na przetransportowanie więźnia do Szczecina. Tam pojechali furgonetką, w której biznesmen siedział przez całą drogę z opaską na oczach, a agenci straszyli go śmiercią. Pełnomocnik biznesmena domaga się ukarania funkcjonariuszy.
CBA potwierdza fakt użycia paralizatora. Jednocześnie podkreśla,
że zatrzymany był uzbrojony i zachowywał się agresywnie. Agenci zaprzeczają natomiast, by mieli kopać czy w inny sposób torturować zatrzymanego i grożą konsekwencjami prawnymi za tego rodzaju insynuacje.
"Wyborcza" przypomina, że afera policka budzi duże zainteresowanie CBA i prokuratury, jednak służby zaliczyły już kilka poważnych wpadek w tej sprawie. Sądy odmawiają aresztowania kolejnych prezesów oraz dyrektorów zaangażowanych w zakup akcji. Twierdzą, że stawiane im zarzuty są mało prawdopodobne.
Tasery w służbie
Stosowanie paralizatorów przez służby budzi w ostatnich latach wiele emocji. Szczególnie głośna była sprawa Igora Stachowiaka. Mężczyzna był wielokrotnie rażony paralizatorem na komendzie we Wrocławiu. W wyniku doznanych wstrząsów Stachowiak zmarł. Policjant został zwolniony ze służby "ze względu na dobro policji i jej wizerunek".
źródło: "Gazeta Wyborcza"