Od Youtube'a do teatru. Spektakl"Ucho prezesa" to satyra polityczna, jakiej potrzebujemy

Katarzyna Michalik
W czasach, w których oglądanie programów informacyjnych przyprawić może o niemałe nerwy, warto pamiętać, że często jedynym, co nam pozostaje, jest po prostu śmiech. "Ucho prezesa, czyli SCHEDA" to spektakl, który celnie punktuje ułomności obecnej władzy, nie popadając jednocześnie w banał. Dwugodzinna komedia pozwala złapać trochę dystansu.
"Ucho prezesa, czyli scheda" to dobra satyra polityczna, którą zobaczymy w Teatrze 6 piętro w Warszawie Fot. materiały prasowe
Od YouTube'a do teatru
Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy mogliśmy oglądać w internecie serial "Ucho prezesa" stworzony przez Roberta Górskiego prawdopodobnie nikt nie przypuszczał, że jego popularność będzie tak duża, że trafi on również na platformę Showmax i do telewizji o teatrze nie wspominając. A jednak!

"Ucho prezesa, czyli scheda" - spektakl, który możemy oglądać w warszawskim Teatrze 6.piętro to lekka, choć momentami dosadna, satyra polityczna, która śmieszy i unika banału. Robert Górski stworzył scenariusz pełny żartów, które trafnie punktują słabości aktualnej ekipy rządzącej, ale członkowie opozycji również nie zostali pominięci.


Za reżyserię odpowiada z kolei Tadeusz Śliwa, który stał też za serialem "Ucho prezesa", a ostatnio zadebiutował przy długim metrażu. To właśnie on właśnie współtworzył "Nieznajomych", polską wersję włoskiego hitu "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie".

Spektakl pełny zwrotów akcji
Kto przejmie rolę przywódcy, gdy prezesa zabraknie? To pytanie nurtuje wielu, w tym głównego bohatera spektaklu, który postanawia się tego dowiedzieć stosując przebiegły fortel. Robert Górski w tej roli sprawdza się znakomicie i ani on ani Mikołaj Cieślak, wcielający się w rolę usłużnego Mariusza, nie odstają od reszty obsady, składającej się z zawodowych aktorów. Kabaretowe doświadczenie zadziałało na ich korzyść.
Kto okaże się godzien stać się następcą prezesa?Fot. materiały prasowe
Ci zresztą stworzyli postaci naprawdę genialne. Joannę Żółkowską poznajemy jako poczciwą Beatę, co chętnie i do Brukseli pojedzie i rosołu dla chorych ugotuje. W roli legendarnej już Pani Basi zobaczymy z kolei Izabelę Dąbrowską, a gapowatego Adriana przedstawia nam Paweł Koślik. Nikt inny nie sprawdziłby się lepiej jako charyzmatyczny i ekscentryczny Antoni niż oczywiście świetny Janusz Chabior.

Dla mnie odkryciem okazał się Krzysztof Dracz, który na scenie wciela się w Ryszarda, a w zasadzie Richarda, bo tak właśnie - jako światowiec z Brukseli - postanowił się teraz przedstawiać. Ta postać to oportunista, którego największym celem jest zdobycie sympatii prezesa i popularności w mediach. Jego starania wypadają naprawdę komicznie.
Richard za wszelką cenę chce zdobyć akceptację prezesaFot. materiały prasowe
Dostało się też Grześkowi i Ryśkowi, którzy nad ośmiorniczkami rozprawiali nad przyszłością rządu, komentując obecną sytuację. Oczywiście nie mogło obyć się bez lapsusów słownych, które są domeną tego drugiego. Na kilka minut na scenie pojawia się także Donald, dzięki któremu - paradoksalnie - możemy ujrzeć bardziej ludzką twarz głównego bohatera.
Grzesiek i Rysiek kombinują jak opozycja może odzyskać władzęFot. materiały prasowe


Wady i ułomności bohaterów punktowane są celnie, co nagradzane jest notorycznymi salwami śmiechu na widowni. Łatwo było tę sztukę i ten scenariusz zepsuć przez naszpikowanie ich dowcipami zbyt dosłownymi. Twórcy ewidentnie szanują jednak inteligencję widza i pozostawiają trochę niedomówień i nawet, gdy pewne cechy wyśmiewają to robią to w błyskotliwy, a nie prymitywny sposób.

Chęć władzy przysłania rzeczywistość
Spektakl pokazuje jak bardzo władza potrafi zaślepić i ile ludzie są w stanie zrobić, by ją zyskać. Co więcej widzimy też, jak bardzo ludzie potrzebują szacunku i akceptacji, zwłaszcza od tych, którzy nie zamierzają im ich dać.
Czyżby jedyną osobą, która bezinteresownie pracuje z prezesem okazała się Pani Basia?Fot. materiały prasowe
W pewnym momencie żalącego się na liczne przezwiska i wstydzącego się wszystkiego Adriana zaczyna być nawet żal. Podobnie zresztą jak i innych, którzy nie zdawali sobie sprawy, że są jedynie pionkami w grze. Z tych zachowań wyłania się obraz ludzi zmanipulowanych, którzy - mimo zajmowanych stanowisk czy pełnionych funkcji - okazują się w gruncie rzeczy tylko grupą zwykłych, trochę przestraszonych ludzi.

Dostajemy też pewną nadzieję na to, że zmiana - tym razem naprawdę dobra - jest możliwa, o ile wszystkim zależy na wspólnym dobrze obywateli, które powinno być ważniejsze niż kurczowe trzymanie się władzy. Tylko czy rzeczywiście tak jest? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.

Spektakle można zobaczy w Teatrze 6. Piętro w Warszawie. Najbliższe przedstawienia odbędą się w styczniu, lutym i marcu 2020.