Polak sparaliżował lotnisko w Norwegii. Miał się spóźnić na samolot, więc wykonał prosty "trik"

Bartosz Godziński
Lotnisko w norweskim Stavanger zostało postawione na nogi z powodu polskiego pasażera. Mężczyzna włączył alarm przeciwpożarowy, bo bał się, że spóźni się na samolot. Dzięki swojej sztuczce zdążył wejść na pokład, ale szybko został wyprowadzony przez ochronę.
Przez zachowanie 40-latka z Polski ewakuowano całe lotnisko. Myślał, że nie zdąży na jedyny samolot na trasie Stavanger - Szczecin Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
40-latek nie był pewien, czy zdąży na jedyny samolot Wizz Air do Szczecina. Postanowił przechytrzyć obsługę lotniska włączając alarm, który miał opóźnić start maszyny. Straż ewakuowała wszystkie osoby z lotniska.

Szybko jednak zorientowano się, że to fałszywy alarm. Po kwadransie wznowiono prace lotniska. Obsługa myślała, że doszło do awarii systemu. Polak zdążył na samolot, ale nie uszło mu to na sucho. Świadkowie poinformowali o jego zachowaniu policję, bo widzieli jak włącza alarm. Polak siedział już na swoim miejscu w samolocie. Został jednak z niego wyprowadzony, a reszta pasażerów odleciała bez niego. https://twitter.com/politietsorvest/status/1208665297860931590


Zamiast do Szczecina, Polak trafił na komisariat w Stavanger. Za samo bezprawne uruchomienie alarmu przeciwpożarowego mężczyzna dostał 25 tys. koron grzywny (około 10 tys. złotych). Spółka Avinor zarządzająca lotniskami poinformowała, że jego "trik" nie zawiesił ruchu lotniczego.

źródło: o2.pl