"Jeżeli mam uszanować samego siebie, muszę to powiedzieć". Był w PiS-ie, teraz broni Grodzkiego

Aneta Olender
"Dziękuję profesorze Grodzki, bo dzięki Panu jeszcze żyję i tańczę" – napisał na Facebooku Andrzej Kaciupa. Mężczyzna podkreśla, że przez lata był członkiem PiS-u, dziś jest sympatykiem tej partii, ale postanowił zabrać głos ze względu na pojawiające w mediach oskarżenia wobec marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego.
Od czasu wybory prof. Tomasza Grodzkiego na marszałka Senatu w prawicowych mediach pojawiają się oskarżenia o przyjmowanie przez niego łapówek. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
"W związku z totalnym atakiem na profesora Tomasza Grodzkiego, jeżeli mam uszanować samego siebie, muszę to powiedzieć. Od wielu lat byłem członkiem PiS-u, odszedłem ze względu na wiek, ale pozostałem wiernym sympatykiem. Byłem operowany na oddziale Prof. Grodzkiego usunięto mi raka płuc. Nikomu nie płaciłem, a prof. wizyty składał nawet w nocy po powrocie z Senatu, zawsze super zorientowany i zaangażowany w proces leczenia" – czytamy w relacji Andrzeja Kaciupy.

Wpis, choć opublikowany przed świętami, jest coraz częściej cytowany w sieci. Wielu internautów gratuluje autorowi odwagi i deklaruje, że postawa Andrzeja Kaciupy jest godna szacunku.


Kaciupa zapewnił także, że prof. Grodzki zdawał sobie sprawę z jego poglądów, ale nie miało to najmniejszego znaczenia w procesie leczenia.

"Był doskonale zorientowany w moich poglądach, bo nawet prosiłem o przekazanie pozdrowień jednemu z posłów PiS. Ze Szpitala w Zdunowie korzystałem wiele lat i wiem jaki był prymitywny, a jaki jest teraz. Dzięki obecnemu wyposażeniu w sprzęt i laboratoria uratowano mi życie i dlatego muszę mówić PRAWDĘ. Dziękuję prof. Grodzki, bo dzięki Panu jeszcze żyję i tańczę" – podkreśla w poście. Oskarżenia Popieli
Wszystko zaczęło się od słów prof. Agnieszki Popieli (w 2015 znalazła się w honorowym komitecie poparcia Andrzeja Dudy), która oskarżyła prof. Grodzkiego o przyjęcie łapówki, gdy ten opiekował się jej chorą na raka matką.

"Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę" – napisała na Facebooku w listopadzie.

Choć marszałek zaprzeczył, że taka sytuacja miała miejsce, prawicowe media rozpoczęły na niego nagonkę. Zaczęły się także zgłaszać kolejne anonimowe osoby, które opowiadały podobne historie.

Uniwersytet Szczeciński rozpoczął postępowanie dyscyplinarne wobec prof. Agnieszki Popieli.