Tak wygląda miasto odcięte od świata przez koronawirusa. Mieszka tam 9 mln osób

Łukasz Grzegorczyk
O chińskim mieście Wuhan pewnie nikt w Polsce nie usłyszałby szerzej, gdyby nie coraz bardziej niepokojące doniesienia o rozprzestrzeniającym się koronawirusie. Prawie 9-milionowa społeczność została odcięta od świata przez zagrożenie epidemiologiczne. Jak sytuacja wygląda od środka?
W chińskim Wuhan przez nowego koronawirusa wprowadzono specjalne zasady. Nie działa komunikacja publiczna, ludzie muszą chodzić w maskach. Fot. YouTube / DW News
26 ofiar śmiertelnych i ponad 830 potwierdzonych przypadków zachorowań. Tak przedstawiał się bilans zarażeń nowym koronawirusem jeszcze w piątek rano. Ta liczba w zasadzie z godziny na godzinę się zmienia, a przypadki choroby odnotowano już nie tylko w Chinach. Do tej pory na liście znalazła się m.in. Tajlandia, Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Wietnam i Stany Zjednoczone.

Panika związana z 2019-nCoV - bo tak nazywa się nowy koronawirus - zaczęła się w Wuhan. To tam całkiem niedawno potwierdzono pierwszy przypadek zarażenia. Warto przyjrzeć się dokładniej, co aktualnie dzieje się w tym chińskim mieście.
Wuhan to nie jest jakaś mała, odcięta od świata miejscowość. Mówimy o prawie 9-milionowej metropolii, jednym z największych ośrodków gospodarczych w Chinach. Jest uznawane za centralny węzeł komunikacyjny - działa tam port nad rzeką Jangcy oraz lotnisko Wuhan-Tianhe, odprawiające rocznie około 25 mln pasażerów.


Bez maseczki nie wyjdziesz
I tak Wuhan tętniło życiem do końca 2019 r. W styczniu pojawiały się nowe doniesienia o kolejnych zarażonych koronawirusem. A kiedy 2019-nCoV wykryto także poza Chinami, Wuhan zamieniło się w zamkniętą twierdzę. Podobnie wygląda sytuacja w pobliskim Huanggang.

Jak podaje CNN, tymczasowo wstrzymano przyloty i odloty z lotniska. W dodatku cały transport publiczny zawieszono do odwołania. Agencja informacyjna Xinhua podawała, że władze zdecydowały nawet o zamknięciu części autostrad.

Noszenie masek na twarzy stało się obowiązkowe we wszystkich miejscach publicznych w mieście, w tym w hotelach, restauracjach czy parkach. – Ludzie, którzy nie będą przestrzegać wymagań, poniosą konsekwencje – przekazały lokalne władze. Ograniczono działalność bibliotek, teatrów czy muzeów. W zapanowaniu nad sytuacją mają pomóc żołnierze - także zaopatrzeni w maski i kombinezony. Sytuacja jest na tyle poważna, że w Wuhan podjęto decyzję o budowie szpitala na 1000 łóżek dla zakażonych. Inwestycja ma być gotowa... w lutym. Podobny błyskawiczny projekt zrealizowano w Pekinie w 2003 r., w celu walki z epidemią SARS. Telewizja CCTV pokazała, jak wyglądają teraz szpitale w Wuhan. Personel zachowuje szczególne środki ostrożności.
Jeden z dziennikarzy "The Economist" zauważył, że skala walki z nowym wirusem może być nieprawdopodobna. A to dlatego, że TYLKO na dzień przed ogłoszeniem kwarantanny, do Szanghaju wyjechało z Wuhan prawie 300 tys. osób. Teraz władze Szanghaju chcą, by wszyscy przyjezdni udali się na badania.

Źródło choroby na targu?
Wróćmy jednak do samego Wuhan, bo tam znajdziemy odpowiedź, skąd w ogóle wzięło się pierwsze zarażenie nowym koronawirusem. Z publikacji w "Journal of Medical Virology" wynika, że nosicielami wirusa mogą być nietoperze lub węże. Czyli podobnie jak w przypadku wirusów SARS i MERS, wszystko zaczęło się od zwierząt.

Węże polują na nietoperze na wolności, i często były sprzedawane na lokalnym rynku w Wuhan. To oznacza, że najpierw mogły zarazić się węże, a następnie wirus "przeszedł" na ludzi. Towary oferowane na targowiskach w Wuhan często szokują albo mogą przyprawić o mdłości. A wszystko odbywa się w bardzo wątpliwych warunkach sanitarnych. Specjaliści mają problem z potwierdzeniem swoich ustaleń. Musieliby pobrać bowiem dwie próbki - od dzikich zwierząt oraz tych sprzedawanych na targu. Tyle że rynek został już zdezynfekowany i zamknięty. Wcześniej handlowano tam nie tylko wężami i nietoperzami. Nie brakowało lisów, psów czy krokodyli, ale to tylko część tej listy, o czym pisaliśmy już w naTemat.
Mięso i żywe zwierzęta były sprzedawane w warunkach, które nam w Polsce pewnie trudno sobie wyobrazić. No i trzeba zaznaczyć, że wspomniane węże i nietoperze są tam traktowane jak przysmaki. Łatwiejszej drogi do zarażenia koronawirusem już nie ma. Pracownicy targu byli pierwszymi osobami, u których wykryto wirusa. Epidemiolodzy ostrzegają, że ludzie powinni ograniczyć spożycie dzikich zwierząt, by ograniczyć ryzyko.

A to nagranie powoli staje się symbolem tego, jakie podejście do jedzenia mają Chińczycy. Wykwintnie podany nietoperz uchodzi za smaczne danie.
Wśród ludzi, którzy zostali w Wuhan panuje niepokój. – Wiele sklepów jest zamykanych na święto Nowego Roku Księżycowego, więc wszyscy już zaczęli gromadzić zapasy – powiedział dla CNN 29-letni mężczyzna. Inna osoba potwierdziła anonimowo, że w sklepach na półkach zrobiło się pusto. Ze względu na wirusa, Wuhan pozostaje odizolowane od świata. Tymczasem agencja RIA Novosti podaje, że Rosjanie już pracują nad szczepionką przeciwko nowej chorobie.

Główny Inspektorat Sanitarny w Polsce przypomina, że objawy zakażenia obejmowały dreszcze, bóle mięśniowe, katar, kaszel oraz duszności. Badania RTG klatki piersiowej wykazały typowe cechy wirusowego zapalenia płuc z rozlanymi obustronnymi naciekami.

Rada Światowej Organizacji Zdrowia ogłosiła z kolei, że wirus na razie nie jest zagrożeniem międzynarodowym.