"Bolą mnie te metody". Uczestniczka Powstania Warszawskiego broni Grodzkiego przed propagandą władzy

Aneta Olender
– Nie chodzi o politykę, nie chodzi o to, że jestem przeciwko partii rządzącej... Chodzi o normy moralne – mówi naTemat Anna Jakubowska ps. "Paulinka", uczestniczka Powstania Warszawskiego, która podpisała się pod listem wsparcia zaadresowanym do prof. Tomasza Grodzkiego. Listem, w którym wyraziły niepokój wobec ataków na marszałka Senatu.
Anna Jakubowska ps. Paulinka, uczestniczka Powstania Warszawskiego, podpisała się pod listem wsparcia prof. Tomasza Grodzkiego. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Dlaczego podpisała się pani pod tym listem?

Jako osoba, która przeżyła okresie Polski Ludowej więzienie – siedziałam ponad 5 lat – czuję jakąś taką niesprawiedliwą nagonkę na pana marszałka i w związku z tym dołączyłam do osób, które chciały podpisać to oświadczenie.

Czuję taką oszczerczą tendencję, która pojawiają się tylko dlatego, że znany i niezwykle ceniony chirurg został marszałek Senatu. To nie jest zbieg okoliczności, że ta nagonka rozpoczęła się akurat wtedy, kiedy objął tę funkcję. To jest oczywiste, może zwłaszcza dla mnie, bo jestem osobą bardzo już starą, mam prawie 93 lata i niejedno przeżyłam.


Chciałabym jednak podkreślić, że nie traktujemy tego, jako polityczne działanie, nie jesteśmy politykami. Jesteśmy po prostu oburzone tym, że można w takiej brzydkiej formie wykorzystywać sytuację. Normy moralne są dla mnie najważniejsze i jestem przekonana, że bez tego nie może być dobrze.

W liście napisały panie, że w ten sposób zachowują się tylko "mali ludzie".

Oczywiście. Być może dlatego mam taki emocjonalny stosunek do tego, ponieważ byłam skazana w latach 50. za "próbę przemocą obalenia ustroju państwa". Później mnie uniewinniono...

Tutaj chodzi o moralność, o podważenie dobrej opinii o prof. Grodzkim, który w swoim środowisku jest znany jako bardzo rzetelny człowiek. Uważam, że to są niegodne poczynania.

Pisały też panie o tym – podpierając się swoim doświadczeniem – że takie oskarżenia przynoszą określone skutki.

Do tego, żeby istnieli polityczni więźniowie, nie dojdzie, ale na podstawie zmanipulowanych oskarżeń można komuś zabrać stanowisko, a przecież tylko o to chodzi. Ewidentnie nie ma to nic wspólnego z osobą pana Grodzkiego. Jest on w opozycji, więc jeśli będą jakieś zarzuty, to można go pozbawić immunitetu i stanowiska.

Martwi panią ta wojna polsko-polska?

Bardzo mnie martwi, ale chciałabym wyraźnie podkreślić, że nie chodzi mi o to, że jestem przeciwko partii rządzącej. Chodzi o to, że doszło do tego, że Polacy przestali ze sobą rozmawiać, że nie ma jakiejś płaszczyzny porozumienia, przyjaźni. Zamiast tego jest tylko nienawiść i wzajemne poniżanie się.

Przez to, że tak długo żyję i mam tyle złych doświadczeń, to wydawało mi się, że już jest dobrze, że już mamy wolność, że możemy mieć inne zdania na rozmaite tematy, że mamy dobrą wolę, żeby się porozumieć. Bardzo martwi mnie ta sytuacji i mam nadzieję, że Polacy jakoś się pozbierają i zrozumieją, że trzeba działać w zgodzie, bo inaczej się nie da. Bardzo mnie bolą te niskie metody ośmieszania przeciwnika.

Niewiele trzeba, żeby kogoś skrzywdzić.

Najlepszym dowodem na to, do czego może prowadzić nienawiść u ludzi, którzy nie wiedzą o co walczą, jest to, co stało się z panem Adamowiczem. Bardzo się martwię i chciałabym, żebyśmy się zatrzymali, żebyśmy potrafili spojrzeć na siebie z przyjaźnią i porozmawiać spokojnie.

Mam nadzieję, że te rozmowy z przedstawicielami UE, które mają odbyć się w najbliższym czasie, przyniosą dobre skutki. Też neguje pokazuje się taki negatywny stosunek Europy do nas, jakby to był nasz wróg, który na nas czyha, a jest wprost przeciwnie. Chcą nam pomóc wyjść z tego impasu.

Obserwowało pani obchody 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz?

Wczoraj obejrzałam kawałek i uderzyła mnie wypowiedź jednego z byłych więźniów Mariana Turskiego. Wszyscy mamy dosyć tych wspomnień, bo to jest nie do udźwignięcia. Niektórzy przeżywali Auschwitz, niektórzy Powstanie Warszawskie, mamy więc duży zasób negatywnych informacji.

Natomiast on powiedział jedną bardzo ważną rzecz do wszystkich ludzi... Czym właściwie jest demokracja? Powiedział, że demokracja to są rządy wygranej większości, ale przy poszanowaniu mniejszości. Nie wolno nikogo wykluczać z obywatelskich praw bez względu czy ten ktoś reprezentuje mniejszość religijną, polityczną, rasową, czy jakąkolwiek inną. To nie ma znaczenia. Powiedział to krótki i rzeczowo. W tym właściwie wszystko się mieści.

Wybraliśmy sobie demokratyczny ustrój i chcemy, żeby w tym ustroju wszyscy mieli równe prawa i obowiązki. Nie można nikogo wykluczać.

Jak się okazało, nie wszyscy byli pod takim wrażeniem tego wystąpienia.

Oglądałam to na żywo i widziałam te olbrzymie brawa. Ludzie nawet wstali. To mnie bardzo podniosło na duchu. Przy tych długich i patetycznych przemówieniach, to było konkretne, bardzo wyraziste. Niestety nie wszyscy bili brawo... Oczywiście nie widziałam całości, bo oglądałam to w telewizji.

Myśli pani, że jesteśmy w stanie się dogadać?

Mimo że jestem taka stara i chora, to jestem optymistką i chcę w to wierzyć. Wierzę, że Polacy wyciągną do siebie rękę i będą mieli dobrą wolę, bo bez tego się nie da. Trzeba ustąpić, trzeba zrozumieć, ze władza to nie jest największa wartość.

Właśnie ta wolność, która sprawia, że możemy jakoś żyć i działać wspólnie, w dużo lepszych warunkach niż przed laty, to jest wartość, której nie można zaprzepaścić.