Tu chcą wysłać Australijczyków na 14-dniową kwarantannę. "Część pewnie wolałaby zostać w Wuhan"

Katarzyna Zuchowicz
Ten pomysł od razu się nie spodobał. Krytyka leje się strumieniami na całym świecie. Australijskie władze tłumaczą jednak, że nie mają wyjścia. W tej chwili nie ma szpitala w Sydney czy Melbourne, w którym na szybko można przyjąć setki osób. Dlatego obywatele Australii objęci ewakuacją, polecą na Wyspę Bożego Narodzenia – 1500 km od najbliższego wybrzeża kontynentu, gdzie do 2018 roku znajdował się wielki ośrodek dla imigrantów.
Australijczycy z Wuhan mają być wysłani na kwarantannę na Wyspę Bożego Narodzenia. Znajdował się tam ośrodek dla uchodźców. Fot. Wikipedia/CC BY 2.0
Samolot linii lotniczych Qantas czeka już w Hongkongu na pozwolenie chińskich władz, by lecieć do Wuhan, i w ogóle na ewakuację. Media piszą, że może to nastąpić w poniedziałek. Część rodzin na pewno nie może się doczekać, dziękują rządowi za pomoc, choć w przypadku Australii nie będzie ona bezpłatna. Jeśli ktoś chce wyjechać z Wuhan, musi zapłacić ok. 600 dol. od osoby.

Jednak niektóre rodziny podobno już zapowiedziały, że wolałyby zostać w Wuhan niż jechać z dziećmi na Wyspę Bożego Narodzenia, bo właśnie tam wszyscy mają odbyć 14-dniową kwarantannę. "Ta wyspa jest bardziej nieprzewidywalna niż Wuhan. Nie jesteśmy więźniami, dlaczego wysyłają nas do ośrodka dla imigrantów, a nie do szpitala?" – pytała jedna z matek w materiale australijskiej stacji ABC. "Rajska wyspa piekłem"
Wyspa przez lata miała złą sławę. Od 2003 roku znajdował się tu wielki ośrodek dla nielegalnych imigrantów i jednocześnie więzienie dla ubiegających się o azyl, a oskarżonych o różne przestępstwa.


Organizacje praw człowieka latami grzmiały o fatalnych, spartańskich warunkach, jakie tam panują. Ośrodek porównywano do więzienia Alcatraz. Była tu przemoc, gwałty, dochodziło do zamieszek. "Rajska wyspa piekłem dla uchodźców" – tak również przedstawiały ją polskie media.

Obóz zlikwidowano w 2018 roku, ponownie otwarto w lutym 2019 roku. Dziś mieszka w nim tylko jedna, czteroosobowa rodzina, która - jak podają media – nic nie wiedziała o wirusie i kwarantannie. I właśnie tam, do tych budynków, mają trafić obywatele Australii, którzy uciekają przed koronawirusem.

Decyzja australijskich władz, by właśnie tu poddać kwarantannie ewakuowanych ludzi, wywołała ogromne kontrowersje. Jedni twierdzą, że przecież nikt nikogo nie zmusza do ewakuacji i wyspa jest bardzo dobrym pomysłem.

Inni wskazują, że ewakuacja ma dotyczyć głównie Australijczyków chińskiego pochodzenia. I już padają pytania, czy gdyby kwarantanna dotyczyła tylko ludzi białych, przeprowadzono by ją właśnie w tym miejscu.

Poza tym nie ma tam takiego zaplecza medycznego i takiej liczby lekarzy, jaką mają szpitale na lądzie. Szpital, który znajduje się na wyspie ma mieć tylko 10 łóżek. A centrum medyczne w ośrodku imigracyjnym jest podobno w niezbyt dobrym stanie. Australijski rząd natychmiast wysłał ludzi, którzy przez weekend mają "budować" tam strefę kwarantanny. Zapowiedział też stworzenie szpitala polowego, wysłanie 24 lekarzy i niezbędnego sprzętu, ale nie wszystkich to przekonuje. "Dlaczego nie baza wojskowa?"
"Jest skandaliczna" – tak ocenił decyzję władz Australijczyk Rui Severino, który z Wuhan nie wyjeżdża. – Tam są rodziny z dziećmi. I pojadą do obozu, gdzie są druty kolczaste? Kraty? Jestem przekonany, że mogli znaleźć inne miejsce. Żaden inny kraj o czymś takim by nawet nie pomyślał – mówił w rozmowie z brytyjskim "Guardianem". Australijczyk chwalił rząd za to, że podda ludzi z Wuhan kwarantannie i podejmuje kroki, by chronić innych. – Jednak wsadzanie ich "za kraty" w dawnym obozie jest nie do zaakceptowania. Część ludzi pewnie będzie wolała zostać w Wuhan – twierdził.

W sieci też burza. Pojawiają się pytania o bezpieczeństwo. Nawet o dostęp do internetu. "Dlaczego nie baza wojskowa, tylko zamknięty ośrodek?" – pytają internauci. Jeden z profesorów pisze, że ci ludzie zasługują na coś więcej od rządu. Nawet ze strony lekarzy w Australii pojawiły się głosy, że lepszą pomoc ewakuowani otrzymaliby na kontynencie.
"Dlaczego wiozą nas do obozu?"
Z tego powodu część rodzin nie może zrozumieć, dlaczego właśnie tam mają przejść kwarantannę. Stacja ABC rozmawiała z niektórymi rodzicami. – Jako matce jest mi bardzo przykro, że muszę wysłać swoje córki do obozu dla uchodźców. Ale nie mamy wyjścia, musimy to zaakceptować. Rząd nie dał nam wyboru – mówiła stacji jedna z kobiet.

Według ABC, w mieście odciętym od świata przebywa co najmniej 140 australijskich dzieci. Ojciec 6-miesięcznego dziecka: "Bardzo martwię o higienę w tym ośrodku, o dostęp do sprzętów medycznych, leków".

Władze Australii tłumaczą, że nie było wyjścia. A opracowany plan kwarantanny jest w najlepszym interesie dla Australijczyków i dla Australii. Wyspa Bożego Narodzenia jest właśnie na takie scenariusze . "Wyspa kwarantanny"
Wyspa znajduje się na Oceanie Indyjskim, około 1500 km od wybrzeży Australii. Ma ok. 1400 mieszkańców, którzy podobno też są zaskoczeni, że staną się "wyspą kwarantanny". Nie wszystkim się to podoba. Prezydent Gordon Thomson powiedział, że nikt z nimi tego nie konsultował.

Niektórzy obawiają się o turystykę, która odżyła po zamknięciu ośrodka imigracyjnego. Boją się, że wyspa, która kiedyś kojarzyła się z imigrantami, teraz będzie kojarzona z kwarantanną. Jednak inni patrzą pozytywnie. Przewodnicząca Stowarzyszenia Turystyki Wyspy Bożego Narodzenia Lisa Preston powiedziała, że wszyscy dostaną tu dobrą opiekę. I miło będzie, że wyspa zostanie wykorzystana w dobrym celu.