Tarczyński oficjalnie został europosłem. Wybór budzi jednak kontrowersje prawne
52. polski mandat posła w Parlamencie Europejskim obejmuje Dominik Tarczyński. Dotychczas był posłem Prawa i Sprawiedliwości w Sejmie. Jednak przez brexit, nasz kraj zyskał dodatkowy mandat, który został przyznany właśnie jemu. Wybór budzi wątpliwości ekspertów.
"Ustanowiony w prawie europejskim zakaz łączenia mandatu członka Parlamentu Europejskiego z członkostwem w parlamencie krajowym wiąże osoby, które uzyskały mandat posłów do PE od momentu objęcia przez nich tych mandatów. Wynika z tego, że skoro w okresie poprzedzającym brexit poseł Tarczyński nie jest - w rozumieniu prawa UE - posłem do PE, a tym bardziej nie objął tego mandatu, to nie mają do niego zastosowania zakazy unijne. Z kolei zakazy ustanowione w prawie krajowym, w tym zakaz łączenia mandatu poselskiego z mandatem posła do PE, zostały ustawowo zawieszone na czas brexitu" – czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Sejmu.
I tak, marszałek Sejmu Elżbieta Witek poinformowała, że 1 lutego 2020 roku dodatkowy mandat w europarlamencie obejmie poseł IX kadencji Sejmu Dominik Tarczyński. "Wyborcza" podaje, że niektórzy eksperci zastanawiają się, czy bardziej nie należy się on Arkadiuszowi Mularczykowi, który uzyskał drugą w kolejności największą liczbę głosów.
Z kolei dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej" poprosili o komentarz prof. Artura Nowaka-Fara, specjalistę od prawa międzynarodowego. Przyznał on, że Tarczyński rzeczywiście może sprawować mandat europosła, ale ten mandat "pochodzi z poważnego deliktu prawnego", który popełniła marszałek Sejmu. – Moim zdaniem to jest niedopełnienie obowiązku, za które powinien (marszałek - red.) odpowiadać karnie – dodał ekspert.
I jak to zwykle bywa: społeczeństwo się podzieliło. Jedni gratulują Tarczyńskiemu.