Polacy z Norwich odpowiadają na "nakaz" mówienia po angielsku. Reakcja Brytyjczyków jest budująca

Katarzyna Zuchowicz
W Norwich, dwie i pół godziny na północny wschód od Londynu, język polski słychać wszędzie. Jest dużo polskich sklepów, jest polska parafia, na ulicy ciągle można spotkać Polaków. – Nigdy nie było tu żadnych problemów. Norwich zawsze było otwarte. Nigdy w życiu nie spotkałam się z objawem rasizmu i dyskryminacji. Ale to anonimowe oświadczenie daje bardzo dużo do myślenia – mówi naTemat Dorota Darnell, jeden z dyrektorów stowarzyszenia Polonia Norfolk CIC.
Winchester Tower w Norwich. Tu pojawiły się komunikaty o mówieniu po angielsku. Screen ze strony www.zoopla.co.uk. Fot. screen/https://www.zoopla.co.uk/property/15/winchester-tower/vauxhall-street/norwich/nr2-2se/16849187
Dorota Darnell nie zamierza tego tak zostawić. Jej stowarzyszenie przygotowuje oświadczenie w związku z komunikatem, który pojawił się w bloku Winchester Tower.

– Zasmuciło mnie to, ale w jakiś sposób również przestraszyło. Wymowa tego komunikatu przypomniała mi naszą historię, kiedy zakazywano Polakom mówić w języku polskim – mówi naTemat.

Przypomniało jej się też, jak wiele razy sama słyszała od różnych osób, że w fabrykach, na przerwach, nie wolno im porozumiewać się w języku polskim. – A także to, że ja sama również potrafiłam przeprosić, że mówię w języku polskim przez telefon, do mojej własnej matki, w towarzystwie osób, które nie miały nic do tego. To anonimowe oświadczenie daje bardzo dużo do myślenia – dodaje.


"Mieszkają tu co najmniej 3 rodziny z Polski"
Przypomnijmy, komunikat, którego zdjęcie rozeszło się w mediach społecznościowych, zbulwersował mnóstwo ludzi w Wielkiej Brytanii, Polsce i nie tylko. Pisało o nim wiele zagranicznych mediów, w internecie rozpętała się burza. Wynikało z niego, że mieszkańcy powinni używać tylko języka angielskiego. W przeciwnym razie mają opuścić Wielką Brytanię. Kartka z komunikatem została wetknięta w drzwi mieszkań na wszystkich piętrach 15-kondygnacyjnego bloku Winchester Tower. Stało się to w piątek, jeszcze przed oficjalnym wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii. Jego autor nie podał narodowości imigrantów. Ale w Norwich najwięcej jest Litwinów i Polaków.

– To, że komunikaty pojawiły się właśnie w tym bloku, jest dosyć znaczące. Mieszkają tu co najmniej 3 rodziny z Polski, które znam. A także przedstawiciele innych narodów z Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. Litwinów. Czytając je, miałam wrażenie, że osoba, która je pisała, użyła słownictwa wskazującego na to, iż imigranci nie są na równi z Brytyjczykami ("użycie słów – naucz się jęz. angielskiego i tym samym ewoluuj"). Jest to znaczące, bo nie sposób zapomnieć 1939 roku, kiedy uważano, że jeśli ktoś nie jest Niemcem, to nie jest w pełni człowiekiem – mówi Dorota Darnell.

Co będzie w oświadczeniu? – Na pewno, że nie zgadzamy się na to, by ktokolwiek nam mówił, w jakim języku mamy mówić. To jest nasz wybór i nasze prawo, w jakim języku chcemy rozmawiać. To nasza wolność, której nikt nam nie odbierze. "Nie życzyła sobie, że rozmawiam po polsku"
W Norwich mieszka około 6 tysięcy Polaków. I wszyscy, z którymi rozmawiam, bardzo podkreślają, że zawsze było to niezwykle otwarte miasto i nigdy nikt nie odczuł tu jakichkolwiek przejawów niechęci.
– Nigdy tu gdzie mieszkam podobna sytuacja nie miała miejsca. Nigdy nie słyszałam o jakimkolwiek przypadku dyskryminacji, rasizmu czy ataku na Polaka. Norwich jest otwartym miastem, bardzo przyjemnym do zamieszkania. A Polaków widać tu wszędzie. Wszędzie słychać polski – mówi naTemat Justyna Matkowska, menadżer w salonie fryzjersko-kosmetycznym Haven Beauty w Norwich, który cztery lata temu założyła Polka. Dziś pracuje tu międzynarodowa ekipa, która przyjmuje klientki i klientów z wielu krajów. Również Brytyjczyków.

– Z roku na rok salon staje się coraz bardziej popularny, właśnie dlatego, że jest wielokulturowy. Mnóstwo Brytyjek na hasło Polska chwali się, że były w Krakowie. Pokazują zdjęcia, to jest niesamowite. Kraków w Norwich to jest święte miejsce. Wszyscy rozmawiają o Krakowie. Albo pytają, czy podoba nam się w Norwich, jakie są różnice między Polską a Wielką Brytanią – opowiada.

Tylko raz jeden zdarzyło się, że gdy rozmawiała z klientką po polsku, z drugiego fotela uwagę zwróciła jej Brytyjka. – Nie życzyła sobie, że rozmawiam po polsku. Moja klienta słabo znała angielski, rozmawiałyśmy o włosach i bardzo tej pani to przeszkadzało. Przeprosiłam ją, wytłumaczyłam sytuację i dokończyłam rozmowę po polsku. Ta Brytyjka to nasza stała klientka. To był tylko jeden taki przypadek – mówi.

Pytam, czy temat komunikatu był przedmiotem rozmów w salonie. Odpowiada, że nie. Ale przyznaje, że w jej rodzinie pojawiły się obawy, co to przyniesie. Ma młodszą siostrę. A dzieci mogą przenosić do szkół to, o czym rodzice rozmawiają w domach.

"Polacy są pracowici"
Słyszę, że w Norwich sporo Polek ma salony fryzjerskie i kosmetyczne. Wiele zajmuje się też manicure, prowadzą mobilny serwis, odwiedzają klientki w domach. Pracują w fabrykach. Jest sporo polskich sklepów, działa też np. polskie harcerstwo.

– Zaskoczyło mnie to oświadczenie. To jakiś jednostkowy przypadek. Nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek z Polaków mówił, że co jest nie tak. Nie było żadnych sygnałów, nikt nie narzekał. Tu się bardzo dobrze żyje, ludzie są bardzo otwarci  – mówi jeden z Polaków.

W Norwich mieszka od czterech lat. – Tu nie ma problemu rasistowskiego, o jakim czasem słychać w innych miejscach. A polski słychać tu wszędzie. Dużo też jest Litwinów i Rumunów – dodaje.

– Polacy są pracowici. W Norwich wypowiadają się o nas bardzo pozytywnie. Jeśli chodzi o samych Polaków, uważam, że nie jesteśmy żadnym problemem. Przeciwnie, jesteśmy podatnikami i konsumentami, wzbogacamy społeczeństwo Norwich naszą ciężką pracą, tradycjami i wysiłkiem, aby być częścią tego pięknego miasta – zauważa Dorota Darnell.

Od kwietnia 2019 roku prowadzi polonijne stowarzyszenie Norfolk Polonia CIC. Jest jednym z dyrektorów. Współzałożycielem jest Paweł Jeleński.

Uczą angielskiego, udzielają porad, współpracują z różnymi instytucjami, jak policja, organizacje zajmujące się przemocą domową, prawne. – Uświadamiamy Polakom, jakie jakie są ich prawa – wyjaśnia. Opowiada, że od samego początku mają duże wsparcie miasta: – W Norwich nie słyszałam o przypadku rasizmu. Miałam do czynienia z mniejszymi miasteczkami, gdzie nastroje są antyimigracyjne. Sama dłuższy czas zajmowałam się dyskryminacją rodziny polskiej przez Brytyjkę w jednym z nich. Ale Norwich zawsze było dosyć otwarte. Nie mieliśmy żadnych problemów, władze miasta zawsze były chętne do współpracy, mamy duże wsparcie od Rady Miasta – mówi.

Ba, wspiera je też poseł Partii Pracy. – Fakt, że istniejemy wynika z tego, że bardzo pomogła nam Rada Miasta Norwich, a także poseł Partii Pracy z Norwich. Clive Lewis jest w kontakcie z naszą organizacją. Utrzymujemy się z głównie datków ludzi i funduszy otrzymanych od miasta – zaznacza.
Brexit: Should I Stay or Should I Go
Teraz też chce skontaktować się z władzami miasta.

"Każdy mile widziany"
Jak podał "The Guardian", sprawa trafiła na policję, zareagowali też sami mieszkańcy Norwich. Tak bardzo, że w Winchester Tower pojawiła się kontrofensywa innych komunikatów. "Każdy jest u nas mile widziany", "Każdy, z wyjątkiem fanatyków", "Do naszych europejskich przyjaciół" – czytamy na kartkach, które zawisły na jednej ze ścian. "Od razu czuję się lepiej. To Norfolk, które znam", "To moje Norwich także" – piszą internauci pod tym wpisem.