"To nasze miasto, nie Kaczogród!". Jak mieszkańcy Pucka nie pozwolili na tablicę Lecha Kaczyńskiego
10 lutego cały Puck będzie świętować 100. rocznicę zaślubin Polski z morzem. Przygotowania do obchodów idą pełną parą. I pewnie kulisy organizacji uroczystości nie byłyby obiektem zainteresowania reszty kraju, gdyby nie głośny sprzeciw mieszkańców wobec wmurowania tablicy upamiętniającej prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "Co on ma wspólnego z zaślubinami?!" – pytają oburzeni pucczanie.
mat. Miasto Puck
Dyskusyjne związki
Głosy oburzenia słychać było również na Facebooku, Twitterze i lokalnych forach internetowych. Zbulwersowani mieszkańcy pytali, co prezydent, który zginął w wypadku lotniczym w Smoleńsku, ma wspólnego z wydarzeniem sprzed 100 lat. Tym związkiem – według księdza – jest udział Lecha Kaczyńskiego w uroczystościach z okazji 90. rocznicy zaślubin.
– Początkowo planowano upamiętnić na jednej tablicy setną rocznicę zaślubin Polski z morzem oraz dziesiątą rocznicę udziału w uroczystościach Lecha Kaczyńskiego, ale nie można prezydenta dołączyć jako dodatek do czegoś, w związku z tym będą dwie oddzielne tablice i zostaną umieszczone na frontonie kościoła – mówił proboszcz trójmiejskiej "Gazecie Wyborczej".
Następna kwestia nurtująca pucczan: dlaczego tylko tablica prezydenta Kaczyńskiego, a nie tablice prezydentów Jaruzelskiego i Wałęsy, którzy też uczestniczyli w obchodach rocznicy zaślubin? – Lech Kaczyński na rocznicowych obchodach zaślubin Pucka z morzem był dwukrotnie. To też jedyny nieżyjący prezydent wybrany w wolnych wyborach – tłumaczy w rozmowie z naTemat gen. Stanisław Śliwa, prezes ZP.
Tablica, której nie ma
Trudno nawet określić szum wokół tablicy sporem, bo pucczanie prezentowali praktycznie jednolity front. Po jednej stronie oni, po drugiej ksiądz Kunca, który był adresatem protestów i zastrzeżeń. Sytuacja zaogniła się do tego stopnia, że kapłan miał prewencyjnie prosić parafian, by nie gwizdali w czasie odsłonięcia tablicy.
Zawieszenie zawieszenia
W końcu pod naporem krytyki pucczan zdecydowano, że tablicy nie będzie – przynajmniej na razie. – Nie chcemy robić nic na siłę, dlatego wstrzymaliśmy działania, gdy ks. Kunca poinformował nas, że jest silny sprzeciw mieszkańców – mówi gen. Śliwa. Cieszy się, że problem wyszedł na jaw już na etapie planowania, bo dzięki temu tablica nie została niepotrzebnie wykonana. – Życie toczy się dalej – podsumowuje prezes Związku Piłsudczyków. Osobiście uważał Lecha Kaczyńskiego za prezydenta wyważonego mądrością swojej żony, Marii. – Był aktywny na tyle, na ile pozwalała mu Konstytucja RP – dodaje gen. Śliwa.
Komentarze, jakoby kierowana przez niego organizacja miała sprzyjać PiS, bo na dwa miesiące przed katastrofą smoleńską dała prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu złoty krzyż, kwituje zdecydowanie. – Jesteśmy organizacją apartyjną i apolityczną, która krzewi dziedzictwo marszałka Józefa Piłsudskiego. W naszych szeregach są osoby popierający różne ugrupowania, a nie tylko PiS i PO. Zarzucanie nam, że jesteśmy przybudówką partii rządzącej, jest krzywdzące i wielce nieodpowiedzialne – podkreśla gen. Śliwa.
Prezes przypomina także, że ZP wyraziła już wdzięczność innej głowie państwa.
– Prezydent Lech Wałęsa także został przez nas uhonorowany – otrzymał order Związku Piłsudczyków, czyli wyższe odznaczenie niż Lech Kaczyński w 2010 roku – mówi szef Związku Piłsudczyków.
Czy i kiedy w Pucku pojawi się tablica upamiętniająca prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że nie nastąpi to w 100. rocznicę zaślubin Polski z morzem.