"Wygląda na to, że Polsat się spisił". Tyszkiewicz mówi, dlaczego stracił nerwy na wizji

Anna Dryjańska
– Przyznaję, zareagowałem emocjonalnie. Dałem się sprowokować. To, co wydarzyło się w studiu telewizyjnym, było bowiem prowokacją. Dziennikarz zachowywał się niegodnie – mówi naTemat niezależny senator Wadim Tyszkiewicz, który we wtorek wieczorem był gościem Polsatu w "Punkcie widzenia" Grzegorza Jankowskiego. Polityk twierdzi, że został okłamany.
Senator Wadim Tyszkiewicz wystąpił w Polsat News. Twierdzi, że okłamano go ws. tematu rozmowy. fot. Polsat News
Anna Dryjańska: "Wygląda na to, że Polsat się 'spisił'" – napisał pan wczoraj wieczorem na Facebooku, po wizycie w programie "Punkt widzenia" Grzegorza Jankowskiego. Co się stało?

Wadim Tyszkiewicz: Okłamano mnie w sprawie tematu rozmowy. Zostałem zaproszony, by się wypowiedzieć o groźbie polexitu i bezprawnym dorabianiu "ideowego" byłego marszałka Karczewskiego poza Senatem, a okazało się, że wywiad dotyczył czegoś zupełnie innego. Prowadzący zupełnie jak polityk PiS powtarzał brednie o sędziach kradnących kiełbasę. Niby poszedłem do Polsatu, a poczułem się jak w TVPiS.


Tyle że jeden z sędziów faktycznie ukradł kiełbasę.

Tak, jeden, emerytowany, z kłopotami ze zdrowiem psychicznym. Ale to nie jest powód, by PiS niszczył wszystkich niepokornych sędziów, których jest blisko 10 tysięcy.

Myśli pani, że na sędziach się skończy? Jestem przekonany, że potem partia Jarosława Kaczyńskiego będzie gnębić kolejne grupy zawodowe, jeśli tylko staną mu na drodze do władzy absolutnej. Stawiam na samorządowców i niezależnych dziennikarzy.

Znajdą jakąś czarną owcę, a potem będą używali – dajmy na to – przypadku kradzieży lewego buta do pary jako pretekstu, by wszystkich wziąć za twarz. Zastosować odpowiedzialność zbiorową, jak na wschodzie. I egzekwować posłuszeństwo wobec partii.

Wróćmy do programu. Dziennikarz nie jest od tego, by potakiwać politykowi. Liczył pan na pluszowe traktowanie?

Nie oczekiwałem potakiwania, tylko merytorycznej dyskusji. A wcześniej mówienia prawdy o temacie rozmowy. Część widzów programu zarzuca panu, że porównał Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera.

Ależ ja nie zrobiłem takiego porównania! Po prostu dziennikarz twierdził, że skoro PiS wygrał wybory, to może zrobić wszystko. Owszem, minimalnie wygrał wybory, ale to nie daje mu licencji na wszystko. Przywołałem historyczny przykład, że pewna partia też demokratycznie wygrała wybory w latach 30-tych w Niemczech, ale to nie znaczy, że jej polityka była zgodna z prawem i w interesie narodu.

Konstytucję można zmienić, ale nie łamać. A PiS ją łamie, bo nie zaufało mu tylu wyborców, by mógł ją zmienić. Właśnie to mówiłem wczoraj w Polsacie. A dziennikarz zmanipulował, że twierdzę iż Kaczyński to Hitler. No nie, chodziło o pokazanie, że wygranie wyborów nie jest usprawiedliwieniem nielegalnych posunięć partii, rządu i prezydenta.

Internauci pytają czego się pan spodziewał, skoro w Polsacie niedawno przeprowadzono czystki i pozbyto się nieprawomyślnych dziennikarzy, a stacja przytula się do PiS, by chronić interesy swojego właściciela.

Nie siedzę w temacie mediów, jakoś mnie to ominęło. Byłem jakiś czas temu w Polsacie w programie u Agnieszki Gozdyry – dziennikarka mnie odpytywała, dociskała, ale nie powielała propagandy PiS. Myślałem, że tak będzie i tym razem.

Nie wiedział pan kim jest Grzegorz Jankowski? To nowy dyrektor programowy należącej do Polsatu Superstacji, z której ostatnio odeszło wielu dziennikarzy.

Nie miałem pojęcia kto to, nigdy o nim nie słyszałem. Pewnie dlatego, że nie oglądam często Polsatu. Gdy przed wejściem na antenę prowadzący zapytał mnie, czy śledzę jego programy, przez grzeczność odpowiedziałem, że tak. Nie chciałem mu zrobić przykrości. Potem wyguglowałem, że prowadzi też program w publicznym radiu. Już samo to pokazuje, że jest na politycznej smyczy PiS.

Nie ma pan wrażenia, że puściły panu nerwy?

Przyznaję, zareagowałem emocjonalnie. Dałem się sprowokować. To, co wydarzyło się w studiu telewizyjnym, było bowiem prowokacją. Dziennikarz zachowywał się niegodnie.

Ostre słowa, ale na koniec podał mu pan rękę.

Ja wychodziłem ze studia, kiedy wchodzili kolejni goście, przytłoczyło mnie to zamieszanie. Nie byłem szkolony z występów w mediach. Jestem naturszczykiem, zwykłym chłopakiem z prowincji, a nie starym medialnym wyjadaczem, jak Jankowski. Pewnie dlatego udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi.

Niedługo przed wyborami na szefa PO Borys Budka mówił w wywiadzie dla naTemat, że położy nacisk na szkolenie polityków opozycji z wystąpień publicznych. Co pan o tym myśli?

Ja nie mam parcia na szkło. Wolę pozostać naturalnym, nawet jeśli miałbym kiedyś polec.

Jednak pojawia się pan w mediach.

Tak, żeby zaprezentować swoje stanowisko, a nie dlatego, że chcę się pchać na polityczny świecznik.

Już pan na nim jest, przecież zasiada pan w Senacie.

Może i tak. Z pewnością jakieś szkolenie by mi się przydało, bym wiedział jak sobie radzić z chwytami poniżej pasa. Dotąd byłem przekonany, że wystarczy być szczerym, naturalnym i mówić prawdę.