"Statek wygląda jak miasto duchów". Trzy pasażerki Diamond Princess opowiadają nam o kwarantannie

Katarzyna Zuchowicz
Ogromny, luksusowy wycieczkowiec pływa niedaleko wybrzeża Japonii. Na pokładzie jest 2666 pasażerów, w tym Polacy, oraz 1045 pracowników obsługi. Wszyscy są objęci 14-dniową kwarantanną. Jak spędzają czas? Jak wygląda życie na takim statku? Opowiadają nam trzy kobiety. – Wybrałam się w ten rejs z okazji 75. urodzin. Pod żadnym pozorem nie wolno nam opuszczać kajut. Boimy się, bo coraz więcej pasażerów jest chorych – relacjonuje nam amerykańska pisarka Gay Courter.
Na wycieczkowcu Diamond Princes jest ponad 3 tys. osób. Przechodzą kwarantannę z powodu koronawirusa. Fot. Wikipedia/Domena Publiczna
Gay Courter uwielbia podróże takimi statkami w różnych częściach świata. Tę wybrała z okazji swoich 75. urodzin. Wcześniej przez dwa tygodnie pływała wokół Japonii. Jest amerykańską pisarką, producentką filmów dokumentalnych.

Czytaj także: Chciała wyjechać z Wuhan z 3-letnim synem. "Powiedzieli, że dla niego nie ma miejsca w samolocie"

Jak tysiące innych pasażerów właśnie utknęła na Diamond Princess. – Z przyjaciółmi, którzy też są z nami na pokładzie, mamy kontakt telefoniczny. Mama jednej z nich jest chora, może umrzeć w ciągu najbliższych dni, i moja przyjaciółka jest bardzo smutna, że nie może być przy jej łóżku. Pozostali przyjaciele martwią się o swoje rodziny, o to że nie ma ich w pracy, a także nieprzewidzianymi wydatkami – opowiada naTemat.


Dodaje, że wszyscy się boją, bo coraz więcej osób na statku choruje. Kwarantanna, której zostali poddani ma trwać 14 dni. Jutro będzie trzeci dzień. Można odliczać czas. – Pod żadnym pozorem nie wolno nam opuszczać kajuty. Nawet z osobami na statku możemy kontaktować się tylko majlowo lub telefonicznie – mówi Gay Courter.

Nie ma okna w kajucie
Alana Donaldson, Australijka z Tasmanii, wybrała się na Diamond Princess na wakacje. Również nie pierwszy raz takim wycieczkowcem. Teraz siedzi w swojej kajucie i – jak tysiące pozostałych pasażerów – nie może z niej wyjść. – Ostatni raz byłam na zewnątrz przedwczoraj. Nie mamy okna. Jedyny sposób, by sprawdzić, czy jest dzień, czy noc, to włączyć telewizor i zobaczyć, co pokazuje kamera na zewnątrz – mówi naTemat.

Na statku wykryto 20 przypadków zarażenia koronawirusem. – Wygląda na to, że utkniemy tu na dwa tygodnie. Załoga zbyt wiele nam nie mówi, bo nie może. Ale jest bardzo przyjazna i pomaga nam jak może – mówi Alana.

Jak się czuje? – Nieco klaustrofobicznie, ale jest ok. Mam nadzieję, że jutro wypuszczą nas na pokład, żebyśmy mogli zaczerpnąć świeżego powietrza. Podobno mamy wychodzić w małych grupach – odpowiada. "Jesteśmy wyczerpani"
Wielu pasażerów dzieli się tą informacją na Facebooku. Mają internet, jest bezpłatne wifi. W jednym z komunikatów kapitan zapowiedział, że będzie lepsze łącze, ale i tak może się rwać. W każdym razie "spacer" ma trwać 1,5 godziny. Mają zachować metr odległości jeden od drugiego. Nie tworzyć grup. Mają im towarzyszyć osoby odpowiedzialne za kwarantannę.

– Jesteśmy wyczerpani. Czujemy się bezsilni, niespokojni i jednocześnie wszystkim przytłoczeni. Statek wygląda jak miasto duchów – mówi nam inna z pasażerek wycieczkowca. Karey Maniscalco, Amerykanka z St. George w stanie Utah, jest na statku z mężem. Właśnie mieli wracać do domu. Po Azji podróżowali przez dwa tygodnie.

– Nie jesteśmy przygotowani na kolejne dwa tygodnie poza domem. Nasz biznes w tym czasie ucierpi, nasz dochód będzie znacząco niższy. Tracimy poczucie bezpieczeństwa i kontakt z dziećmi w Stanach – tłumaczy.

Ale, jak podkreśla, należą do szczęśliwców, bo mają pokój z balkonem. – Jest nam strasznie żal tych, którzy są zamknięci w wewnętrznych kajutach bez okien – przyznaje. Na Facebooku zamieściła takie nagranie.

"Jak pływające więzienie"
Na balkon zwraca uwagę wiele osób. Gay Courter też pisze na Twitterze: "Przynajmniej mamy balkon". "Wyobrażacie sobie zamknięcie jak w szafie? My mamy balkon, ale nie mamy mleka i herbaty" – pisze na FB Brytyjczyk David Abel. "To nie będzie już luksusowy rejs. To będzie jak pływające więzienie" – opisuje.

Co chwila zamieszcza nagrania, aktualizacje sytuację. Jak inni pasażerowie, jest rozchwytywany przez zagraniczne media. Jego wpisy zbierają setki komentarzy. – Nie wydaje się, że to się skończy na 14 dniach. Możemy tylko zgadywać, ale to może potrwać dłużej. A co będzie, gdy wrócimy do Wielkiej Brytanii? Czy jeszcze raz poddadzą nas kwarantannie? – pyta w ostatnim nagraniu. Zapowiedział, że zwróci się w tej sprawie do brytyjskich władz.
I on, i inni, pokazują internautom jak wygląda kwarantanna. Relacji jest coraz więcej.

"Jedzenie przypomina szpitalne"
Na przykład jak wyglądają posiłki, co dostają do picia – i raczej nie przypominają one standardu, za jaki tysiące pasażerów zapłaciło. – To co dostajemy teraz nawet nie przypomina posiłków z wycieczkowca. To raczej posiłki z samolotu – porównuje Karey.

Czytaj także: Jak odróżnić koronawirusa od przeziębienia, jak się można zarazić? Lekarz wyjaśnia

– Jedzenie na statku było niezwykłe, serwowane w wielu różnych restauracjach. I nagle to się skończyło. Otrzymujemy bardzo proste posiłki, jedzenie przypomina szpitalne. Jest trudność dostarczenia gorących posiłków o tej samej porze. Przez ostatnie dwa dni mogliśmy wybrać z krótkiego menu. Z każdym posiłkiem jedzenie jest jednak lepsze i czekamy na te dostawy. Statek dostosowuje się do tej niezwykłej sytuacji i jest coraz lepiej – opowiada Gay Courter.

Kapitan przeprasza za to w komunikacie: "Mamy nadzieję, że rozumiecie, że to dla nas nowe wyzwanie logistyczne, by zapewnić roomservice do 1500 kajut. To może zająć do trzech godzin"
Autor tego profilu na Twitterze świętuje z żoną na statku 9 rocznicę ślubu. Jeśli szukacie zdjęć, tu znajdziecie ich sporo.
Niektórzy piszą, że brakuje pieluch dla dzieci. Że załoga nie sprząta, bo przecież kwarantanna.

Jak spędzają czas
Na statku są dzieci, które w małych kajutach pewnie wariują z nudów. Yardley Wong z Hongkongu, która podróżuje z mężem, synem i swoimi rodzicami, dostała od załogi karty do gry i kredki dla dziecka, by się nie nudziło. Na zdjęciach pokazuje, że a malutkiej kajucie bawi się z synem w chowanego i w ogóle, jak syn zabija nudę.


– Wysyłamy maile do rodziny, przyjaciół, czytamy książki. Dodano nam kilka kanałów tv – opowiada Gay Courter, gdy pytam, jak spędza dzień.

Alana Donaldson: – Rozmawiam z rodziną i przyjaciółmi na Facebooku, oglądam wiadomości w TV i dziwaczne filmy. Są filmy na żądanie, ale większość już obejrzeliśmy.

Rozmawia też z mediami: – Dziś było nawet zabawnie. Udzielałam wywiadów stacjom telewizyjnym i radiowym. Wszyscy są dosłownie bombardowani przez zagraniczne media. Pod każdym wpisem z relacji ze statku, których każdego dnia przybywa na FB, znajduję mnóstwo próśb od dziennikarzy CNN, BCC i największych gazet i stacji telewizyjnych świata.

– Teraz jest 21.00, kładziemy się spać. Ale jutro będziemy rozmawiać z mediami. Wydaje mi się, że spotkaliśmy jedną parę z Polski – dodaje Karey.

Na statu, zostało to potwierdzone, są też Polacy.

"Żadnych badań"
Pasażerowie mieli w czwartek dostać maseczki. Pytam, czy przechodzą jakieś badania medyczne. Alana twierdzi, że przez ostatnie dni nie. Czy się boi? – Nie. Po prostu czekamy – mówi.

Karey potwierdza. – Nie mieliśmy żadnych badań. Po prostu siedzimy i oglądamy telewizję – opowiada. Co jest najgorsze? – Zamknięcie. Niemożliwość wyjścia z kajuty. Dostęp do wody i jedzenia – wymienia Amerykanka.