Żona Stocha "zainspirowała się" Kingą Rusin. Zamiast o Oscarach opowiedziała o problemach w Afryce

Bartosz Świderski
Ewa Bilan-Stoch przyznała, że post Kingi Rusin ze zdjęciem z Adele bardzo ją zainspirował. W swoim wpisie żona skoczka narciarskiego zwróciła jednak uwagę na dużo poważniejszy problem niż imprezowanie z hollywoodzkimi gwiazdami po Oscarach. "Podczas ostatniej podróży do Afryki rozmawiałam z moją bratową o butach, a raczej ich braku u sporej części społeczeństwa" – czytamy na Instagramie.
Ewa Bilan-Stoch zażartowała z wpisu Kingi Rusin o imprezowaniu z Adele. Fot. Instagram/ewabilanstoch; kingarusin
Przypomnijmy, że w poniedziałek na Instagramie Kingi Rusin pojawiło się jej selfie ze szczupłą Adele. Dziennikarka rozmawiała z nią o butach podczas imprezy zorganizowanej po rozdaniu Oscarów. Dodajmy, że dziennikarka bawiła się w Los Angeles m.in. z Rihanną, Jayem Z oraz Beyonce. Koniec końców Polka usunęła zdjęcie z brytyjską piosenkarką, ponieważ miała dość odpowiadania na pytania mediów.

Ewa Bilan-Stoch postanowiła dodać podobny wpis co Rusin. "Za inspirację dla opisu dziękuję Kindze Rusin" – napisała. Tyle że treść jej postu różni się znacznie od relacji gwiazdy "Dzień Dobry TVN". Tematem nie były bowiem nagrody filmowe, a problemy mieszkańców afrykańskiego kontynentu. "Masaj uczył mnie tradycyjnego tańca, choć nie przypuszczał, że znam kogoś, kto skacze równie wysoko. Wiem, to brzmi niewiarygodnie, ale zacznę od początku. Dwie drogi na krzyż, niezliczona ilość czegoś, co nazwalibyście barakami i około 50 tysięcy mieszkańców" – widzimy na profilu żony Stocha. "Mając bliskich obok chciałam pomóc im zrozumieć, dlaczego tak kocham to miejsce. Miejsce, gdzie możesz zaszaleć po prostu tam będąc, ale na pewno nie możesz się wyluzować, zwłaszcza kiedy jak cień podążają za tobą ludzie z najgorszymi chorobami tego świata" – napisała Stoch. Podkreśliła, że na plaży w Afryce należy przebywać tylko do zmroku, bo później robi się niebezpiecznie. "Panuje tam totalna ciemność, nikt nie robi zdjęć" – wyjaśniła.


Partnerka skoczka narciarskiego nie ukrywa, że nie wie, jak ma się czuć widząc "kilkulatka w polarku w bałwanki pożółkłe od użytkowania". "Uśmiechnięci żyją tak skromnie, że rozdaję im większość moich ubrań. Proszą o szampon, tabletki przeciwbólowe, podpaski, tampony i "wszystko co mi zostanie". Totalne szaleństwo, posyłają mi takie uśmiechy, że moja dusza płacze ze szczęścia. (…) Ot, zwykła wycieczka" – skwitowała.