Pogrzeb ofiar tragedii na stoku w Bukowinie. Wzruszające słowa ojca i męża
O godz. 11:00 w Międzylesiu pod Warszawą odbył się pogrzeb ofiar tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej. Tydzień temu porywisty wiatr zerwał dach z wypożyczalni narciarskiej i przygniótł kobietę i jej dwie córki. Wszystkie trzy zginęły w wyniku obrażeń. Na ich ostatnie pożegnanie przyszły tłumy. Najbardziej wzruszające były słowa męża kobiety i ojca ich dwóch córek.
Czytaj także: "Dach oderwał się jak konserwa". Przerażające relacje świadków z Bukowiny Tatrzańskiej
Najbardziej wzruszający był moment, kiedy na ambonę wszedł pan Paweł mąż 52-latki oraz ojciec 21- i 15-latki. Według relacji "Super Expressu" mężczyzna łamiącym się głosem podziękował księżom, rodzinie, przyjaciołom i znajomym, którzy pomogli mu odebrać akty zgonu z Urzędu Stanu Cywilnego.
– Do tej pory kojarzył mi się on z przyszłym ślubem córek... Mają piękne suknie, uwierzcie mi... Mimo że leżą w trumnach... Przy moich córkach jest moja ukochana żona... Ale jak mogłoby być inaczej? Zawsze tak się o nie troszczyła... Pozostał we mnie żal i smutek. Wszystko runęło bezpowrotnie... Wszystko, co tak kochałem... – mówił zdruzgotany mężczyzna.
Po mszy trumny z ciałami trzech kobiet przewieziono na cmentarz na warszawskim Ursusie. Przypomnijmy, że do tragedii doszło 10 lutego. Z prowizorycznej wypożyczalni sprzętu w Bukowinie Tatrzańskiej wichura zerwała dach, który uderzył w grupę ludzi. Zginęły trzy osoby – 52-letnia kobieta oraz jej dwie córki w wieku 15 i 21 lat. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypadku.
Czytaj także: Nowe fakty o tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej. Wypożyczalnia działała w naczepie od tira
Po tragedii szybko wyszło na jaw, że wypożyczalnia w takich warunkach nie miała prawa funkcjonować. Budynek w rzeczywistości był przerobioną naczepą tira. Podkreślano, że dach był zbity ze starych desek i blachy.
źródło: "Super Express"