Koronawirus zabił chińskiego reżysera i jego rodzinę. Dramatyczna relacja tuż przed śmiercią
Chiński internet lotem błyskawicy obiegł post, jaki Chang Kai miał napisać tuż przed śmiercią. Relacjonował w nim, w jak dramatycznej sytuacji znalazł się on i jego bliscy.
Reżyser wraz z żoną zajęli się opieką nad rodzicami, bo na pomoc medyczną nie mogli liczyć. "Byliśmy w wielu szpitalach. Płakaliśmy i błagaliśmy. Ale byliśmy nikim i nie mogliśmy otrzymać łóżka. Teraz nasz stan jest krytyczny i nie ma już czasu na leczenie" – czytamy w poście.(...) mój ojciec zaczął kaszleć, miał gorączkę i problemy z oddychaniem. Wysyłaliśmy go do kilkunastu szpitali, jednak wszędzie informowali nas, że nie ma miejsc. Prosiliśmy o pomoc wielu ludzi. Zrezygnowani wróciliśmy do domu, a ja zdecydowałem się być dobrym synem i pomóc swojemu ojcu. Minęło kilka dni, mój ojciec został pokonany i zmarł. Moja mama się załamała i fizycznie i psychicznie. Choroba przeszła na nią i zmarła zaraz po moim ojcu.
Kiedy jestem gotowy na to, aby odejść, chcę powiedzieć o tym moim przyjaciołom, rodzinie i mojemu synowi, który mieszka w Wielkiej Brytanii. Byłem dobrym synem dla moich rodziców, dobrym mężem dla mojej żony. Zrobiłem wszystko, aby być dobrą osobą. Żegnam was! Wszystkich, których kochałem i którzy kochali mnie.
Ostatni bilans mówi o ponad 2 tysiącach zgonów i ok. 75 tysiącach osób zarażonych. Blisko 15 tysięcy osób udało się wyleczyć. W ostatnich godzinach Rosja postanowiła zamknąć granicę z Chinami.
Dobre wiadomości płyną z Wrocławia. Trzydziestka Polaków, którzy dwa tygodnie temu zostali ewakuowani z chińskiego Wuhan, może opuścić szpital, w którym przebywała w ramach kwarantanny. U żadnego z nich nie wykryto obecności koronawirusa 2019nCoV – informuje resort zdrowia.
źródło: theguardian.com