Nie śmiejcie się w ten sposób ani z Kidawy-Błońskiej, ani z Szydło. To poniżający seksizm
Poniżanie kobiet i uderzanie w nie ich wyglądem, wiekiem, ubiorem i biologią to metoda stara jak świat i jak świat światem używana przez męskie i niestety równie często damskie, szowinistyczne świnie. Reaktywowana także w atmosferze gorącej kampanii prezydenckiej i szerzej – ostrego, jak to w Polsce, politycznego sporu.
Bo jeśli poniżamy Krystynę Pawłowicz kpiąc, że żre sałatkę i wścieka się, bo pewnie ma menopauzę, to nie dziwmy się później, uwłaczającym uwagom dotyczącym tuszy, zmarszczek, wieku czy menopauzy polityczek PO i Lewicy.
Tak nie wolno.
Bo są rzeczy uniwersalne i ponadczasowe, jak kultura traktowania drugiego człowieka w przestrzeni publicznej, ze szczególnym uwzględnieniem kobiet, ponieważ w stosunku do nich na ogół pozwalano sobie i wielu pozwala sobie nadal – na więcej.
Zwróciłam ostatnio uwagę na krążące po sieci memy przedstawiające zestawienia zdjęć kobiet z dwóch przeciwnych obozów politycznych: Beaty Szydło i Małgorzaty – Kidawy Błońskiej, zrobionych według tego samego schematu: po lewej ładne zdjęcie z filtrem i Photoshopem, na którym wyglądają rzecz jasna młodziej i piękniej, po prawej ich naturalne foty, na których – co oczywiste wyglądają starzej, bo bardziej widać wiek i zmęczenie.
Robią to obie strony politycznego sporu, niestety także strona uważająca się za demokratyczną, krytykująca PiS za chamstwo wobec przeciwników politycznych, po której ze względu na głoszone ideały, można by rzekomo spodziewać się więcej.
To jest ciągle ta sama historia, która regularnie się powtarza. Pisałam o tym już wiele razy: nie ma sposobu, w jaki kobieta mogłaby wyglądać, czy się zachowywać, w przestrzeni publicznej, żeby nie zostać wyśmiana i skrytykowana. Jeśli jest zbyt energiczna i zdecydowana – babochłop. Jeśli za delikatna – mimoza i ciamciaramcia. Zbyt młoda i ładna – niunia, panienka. Ma już swoje lata – stare babsko, niech siedzi w domu i bawi wnuki. Krzyczy – histeryczka, jest spokojna – słaba, bez charyzmy.
W analogicznych sytuacjach cechy męskie interpretuje się wyłącznie na korzyść faceta: spokojny – no proszę jaki wyważony, mąż stanu. Krzyczy – silny, zdecydowany, nie da się zastraszyć, ma charakter. Energiczny, wręcz z ADHD – super – ma siłę i charyzmę, młody – dobrze! Idzie nowe!, stary – fantastycznie doświadczony, wie, co robi, wyjadacz.
W stosunku do mężczyzn w ogóle nie padają w przestrzeni publicznej argumenty, które są nagminne jeśli chodzi o kobiety. Nikt nie powie że Kaczyński się wścieka na cały świat, bo ma andropauzę, albo Kosiniak-Kamysz jest taki niezdecydowany, bo jest męska niunią, nikt nie nazwie Bosaka infantylnym pieniaczem – wyłącznie pod adresem kobiet mnożą się słowa pogardy i inwektywy.
Byłoby to może nawet socjologicznie zabawne, gdyby nie ponury kontekst.
Gdyby nie fakt, że od 2015 roku mamy w Polsce rządy partii, która zupełnie na serio wzięła na celownik ludzi i organizacje walczące o prawa kobiet, strasząc nalotami policji, odmawiając im dofinansowania (jak choćby Centrum Praw Kobiet). Ograniczane są prawa kobiet, w tym prawo do kontroli własnej płodności, jesteśmy jednym z nielicznych krajów, w których pigułka dzień po jest na receptę (którą trudno dostać), a aborcja na życzenie jest niewykonalna nawet w przypadkach dopuszczonych przez prawo, czyli w przypadku gwałtu albo ciężkiego uszkodzenia płodu.
Kościół katolicki, który w Polsce jest olbrzymią siłą, zupełnie otwarcie poniża kobiety, i promuje model życia w którym kobieta jest skrzyżowaniem "dziwki w sypialni", "damy w salonie", kucharki w kuchni i inkubatora – traktujący nas skrajnie przedmiotowo i w otwarty sposób gorzej niż mężczyzn.
Powiedzmy sobie jasno: kobieta sprowadzona do roli zabawki seksualnej i matki Polki to nie jest pełna jednostka ludzka realizująca swój potencjał i ciesząca się pełnią praw i swobód obywatelskich, to jest istota traktowana na równi z mężczyzną, który ma pełnię władzy nad swoim życiem i seksualnością. To jest przedmiot, a nie podmiot życia publicznego.
Dlatego nie śmiejcie się, ani z Kidawy-Błońskiej, ani z Beaty Szydło używając "argumentu" wyglądu czy wieku, bo to jest zabawne, przeciwnie – to obrzydliwy, poniżający seksizm. U polityków i polityczek oceniajmy kompetencje i walory mające profesjonalne znaczenie – inaczej jesteśmy dokładnie tacy, jak ci, których oskarżamy o przemysł pogardy i mowę nienawiści.