To nie epidemie wirusów obniżają frekwencję w firmach. L4 bierzemy z innych powodów

Adam Nowiński
W dobie szalejącego koronawirusa polscy pracodawcy już zastanawiają się, jak odbije się on na zatrudnionej przez nich kadrze i ilu pracowników pójdzie na zwolnienie lekarskie. Ale według najnowszych badań wirusy sezonowe czy doraźne przypadłości nie są największą bolączką dla zatrudnionych. Więcej problemów sprawia im ciężki stres, depresja i zaburzenia lekowe. To przez nie o wiele częściej niż z powodu grypy idziemy na L4.
To nie grypa sprawia, że polski pracownik chodzi na L4. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
W najnowszym numerze "Newsweeka" Dorota Szadkowska podejmuje problem pogarszającego się stanu zdrowia wśród polskich pracowników. Bo chociaż żyje nam się lepiej, to z raportu firmy Human Power oraz Medicover wynika, że w latach 2012-2018 o blisko 40 proc. wzrosła liczba pracowników, którzy wzięli zwolnienie z pracy z powodu zaburzeń psychicznych.

Najczęściej doskwiera nam ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne. Ale aż co czwarty badany miał za sobą epizod depresyjny, a co szósty – zaburzenia lękowe. Podobnie jest w innych krajach. Z raportu WHO wynika, że w ostatnich 10 latach liczba zaburzeń psychicznych wzrosła aż dwukrotnie w stosunku do poprzedniego okresu obejmującego 17 lat. Dlaczego jest tak źle, skoro obiektywnie wydaje się, że jest tak dobrze?


Problemy psychiczne przez kulturę uprzyjemniania sobie życia


Przede wszystkim autorka zwraca uwagę na hedonistyczny tryb życia, w którym coraz mniej miejsca jest na nasze problemy i słabości. Bo na to, co złe, nie warto tracić czasu. Dlatego spychamy nasze problemy na dalszy plan i poświęcamy się głównie przyjemnościom. A według psychologów, to błąd, bo nasz mózg dojrzewa w wieku 25 lat, a nasz charakter kończy się kształtować 10 lat później. Dopiero wtedy możemy powiedzieć, czego naprawdę chcemy.

– Ważne, by stawiać na rozwój, mimo że nie zawsze jest on przyjemny. Wymaga wysiłku i wyjścia poza strefę komfortu, skonfrontowania się ze słabościami. Dopiero na końcu tego procesu czeka nas satysfakcja i przyjemność. Duma, zadowolenie z siebie, poczucie osiągniętego celu to bardzo przyjemne emocje, dające zdecydowanie więcej energii i poczucia szczęścia niż chwilowe przyjemności "kanapowe" – mówi dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholożka z Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Kiedy jesteśmy podatni na depresję?


Jak zauważa autorka – radości życia są potrzebne, bo ładują nas energią i generują pozytywne emocje. Nie może to być jednak codzienny cel życia, jak przekonują reklamy. Niektórych przyjemności nie należy w sobie pobudzać, bo prowadzą do autodestruktywnych zachowań.

– Uwierzenie w ideę, że życie polega na doświadczaniu przyjemności, wpędza nas w depresję, stany lękowe, choroby psychiczne. Uciekając od problemów i wybierając łatwiejsze drogi, skazujemy się na destrukcję. To paradoks, że największym zagrożeniem dla współczesnego człowieka jest on sam. Bycie sobą bywa też niebezpieczne dla innych – twierdzi dr Ewa Jarczewska-Gerc

Jakie są inne powody, przez które Polacy wpadają w depresję i inne zaburzenia psychiczne? Jak sobie z nimi radzić? O tym przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".