Zakażony minister oburzony sugestiami, że test zrobiono mu po znajomości. Jest pewne "ale"

Tomasz Ławnicki
Najmłodszy członek rządu Mateusza Morawieckiego minister środowiska Michał Woś jest zakażony koronawirusem. Polityk wyjaśnił, że poddał się kwarantannie i wykonał badanie. Gdy pojawiły się opinie, że był to "test po znajomości", minister zapewnił, że to bzdura. Choć - jak się okazuje - wiele osób w podobnej sytuacji testów nie może się doczekać.
Minister środowiska Michał Woś jest zakażony koronawirusem. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Minister Michał Woś wyjaśnił, że po stwierdzeniu dzień wcześniej koronawirusa u pracownika Lasów Państwowych, z którym miał kontakt, poddał się kwarantannie i wykonał badanie. "Test dał wynik pozytywny. Czuję się dobrze. Dziękuję pracownikom służby zdrowia i wyrażam solidarność z wszystkimi chorymi" – napisał polityk.

Czytaj także: "Test, test, test". Ten komunikat WHO ws. koronawirusa nie spodoba się rządowi PiS

Parę godzin później minister środowiska z oburzeniem zareagował na pojawiające w mediach sugestie, że został potraktowany ponadstandardowo. Woś zapewnił, że jest to bzdura. "W niedzielę po wynikach leśnika pojechałem do szpitala zakaźnego wg wytycznych GIS (bo kaszlałem), po teście kwarantanna. Wynik dzisiaj, a wtedy info do premiera i ministra zdrowia" – wyjaśnił na Twitterze, zamieszczając zdjęcie w maseczce ochronnej. Pod komunikatem ministra odezwało się wiele osób i organizacji, które wykazują, że jednak polityk Solidarnej Polski został potraktowany inaczej niż zwykły Kowalski. Wielu bowiem odmówiono testów na koronawirusa, mimo iż mieli kontakt z zakażonymi i wykazują objawy choroby.


"A u nas kilkanaście osób miało kontakt z zarażoną osobą i z infolinii dostajemy info, że nie zrobią nam testów, póki nie wystąpią wszystkie objawy. Gorączka i kaszel już jest, czekamy dalej?" – napisali przedstawiciele Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego. Na tempo przeprowadzonych testów uwagę zwrócili także lekarze rezydenci z OZZL. Na problem zbyt małej liczby testów przeprowadzanych w Polsce wskazują eksperci. Dr Paweł Grzesiowski, specjalista w dziedzinie profilaktyki zakażeń wskazywał, że w naszym kraju robi się badania pod kątem zakażenia koronawirusem tylko tym, u których widoczne są już objawy oraz osobom z konieczności skierowanym na kwarantannę, a pozostali Polacy mogą żyć w nieświadomości ewentualnego zakażenia. – W rzeczywistości zakażonych może być nawet 1500 osób – ocenił ekspert.

Czytaj także: "Będzie O WIELE gorzej niż w Lombardii". Lekarka ze Śląska do bólu szczerze o walce z epidemią