Przez Polskę nie mogli dostać się do domów. Estończycy i Łotysze zawiedzeni postawą Polaków

Katarzyna Zuchowicz
Zdjęcia gigantycznych kolejek na polsko-niemieckiej granicy obiegły internet, udostępniają je ludzie z wielu krajów. Ale na granicy nie stoją tylko Polacy. Również Litwini, Łotysze, Estończycy, którzy próbują dostać się do swoich domów. Części z nich już się to udało. Przez Polskę jadą konwoje, na Litwę dotarł też specjalny pociąg. Ale część szuka innych sposobów. Po Estończyków i Łotyszy do Niemiec właśnie płynie statek. – Ludzie rozumieją sytuację, ale niektórzy mają żal do Polski – słyszę od estońskich dziennikarzy.
Ogromne korki na granicy polsko-niemieckiej. Utknęło też wielu obywateli Litwy, Łotwy i Estonii. Fot. Facebook.com / Marek Andrysz
Polska zamknęła granicę z Niemcami w nocy z soboty na niedzielę. Od tego czasu mogą ja przekraczać jedynie obywatele Polski oraz cudzoziemcy, którzy mają prawo stałego lub czasowego pobytu w naszym kraju. Lub w Polsce pracują.

Dla obywateli Litwy, Łotwy i Estonii, którzy wracają z Zachodu, Polska to jednak przede wszystkim tranzytowy kraj. I właśnie wielu z nich, z powodu koronawirusa i surowych ograniczeń, utknęło w ostatnich dniach na polskiej granicy. – Część Litwinów na pewno uważa, że to nieodpowiedzialni ludzi, bo wcześniej było wiadomo, że będą zamykane granice. Duża część rozumie sytuację, że trzeba było granice zamknąć. Ale część reagowała pod adresem Polski: "Ale jak to? Przyjaciele?". Mówili: "Przyjaciół poznaje się w biedzie" – opowiada naTemat Audrius Baciulis, litewski dziennikarz.


Pociągiem i konwojem przez Polskę


W Świecku, gdzie pierwszego dnia stanęło około 400 litewskich samochodów osobowych i autobusów, doszło nawet do protestu. Interweniowały litewskie władze, zresztą dziś w Warszawie jest też delegacja z Litwy. Co ustalono?
Znad Willi

"Uzgodniono, że obywatele Litwy, przebywający w dalekich krajach, będą przyjmowani na pokład samolotów polskich linii lotniczych LOT, które wspólnie z polskim rządem realizują program LOT do domu. Po przylocie do Warszawy zostaną przesadzeni na litewskie czartery w liczbie do 50 pasażerów każdy. Konwoje drogą lądową na Litwę nie będą się odbywały". Czytaj więcej

A także:

"Konwoje przez terytorium RP od granicy z Niemcami, uruchomienie specjalnego połączenia kolejowego z Frankfurtu nad Odrą do Kowna, zapewnienie specjalnych połączeń promowych oraz otworzenie dodatkowego przejścia granicznego na granicy polsko – litewskiej w Ogrodnikach/Lazdijai". Czytaj więcej

Pierwsze konwoje busów i wanów, pod eskortą policji, 16 marca przejechały przez nasz kraj. Jak informowały służby graniczne, byli w nich również Łotysze i Estończycy.

Czytaj także: Rząd łagodzi obostrzenia na granicach. Otworzą kolejne przejścia, by ułatwić wjazd do kraju

– Część osób wróciła specjalnym pociągiem, który puszczono z Niemiec, przez Polskę, na Litwę. A kierowców samochodów osobowych kierowano do Ssasnitz na prom do Kłajpedy. Prom płynie 18 godzin. Ale część obywateli Litwy na pewno wciąż stoi na granicy – mówi Audrius Baciulis.

To konkretne rozwiązania. Ale sprawa w państwach bałtyckich wzbudziła jednak duże emocje. Estońskie media podają, że na początku na granicy polsko-niemieckiej utknęło kilkadziesiąt osób z ich kraju. Piszą także, że Polska miała zapewniać, że estońskie samochody będą mogły przejechać przez nasz kraj, a potem nic z tego nie wyszło. Podobnie piszą media łotewskie. I tu wyczuwa się pewien żal. Choć jednocześnie wszyscy rozumieją powagę sytuacji. – Wiele osób jest rozczarowanych tym, że polski rząd obiecał naszemu, że przepuszczą samochody naszych obywateli. MSZ dawał wskazówki kierowcom, co mają robić. A potem nic z tego nie wyszło. Kilku estońskich europarlamentarzystów wydało oświadczenie w tej sprawie – mówi naTemat Evelyn Kaldoja, dziennikarka estońskiej gazety "Postimees".

Ambasada Estonii w Warszawie tak odpowiedziała na nasze zapytanie: "Tylko autobusy i duże busy otrzymały zgodę na przejazd przez Polskę w konwoju. Estończycy w większości byli samochodami osobowymi, więc według naszej wiedzy, tylko niewielu kierowców minibusów skorzystało z tej opcji. Większość Estończyków, która podróżowała własnymi samochodami, skorzystała z innych tras, przez kraje skandynawskie, które nie stawiają nam tranzytowych przeszkód w powrocie do domu".

Media opisują np. historię jednego kierowcy ciężarówki. Aare Saal opowiadał, że estońskie MSZ było w kontakcie z tymi, którzy utknęli na granicy z Polską. Ale sytuacja w praktyce wyglądała tak, że on zdecydował się na inną drogę – przez Malmo w Szwecji do portu w Kappelskäri, by stamtąd płynąć do domu.

Niektórzy, jak podaje nam ambasada, we wtorek skorzystali z promu, który zaproponowała Polska – z Saasnitz do Kłajpedy: "Na dzień dzisiejszy nie mamy informacji, czy na granicy polsko-niemieckiej wciąż są obywatele Estonii, którzy chcą wrócić do domu".

Szef MSZ Estonii ostrzegał


– Część ludzi podeszła ze zrozumieniem, sytuacja jest niezwykła dla wszystkich. Ale niektórzy byli źli na Polskę, że przecież była naszym sojusznikiem, a teraz... A część ludzi po prostu pyta, dlaczego nasi rodacy nie wrócili wcześniej, przecież było widać, co się dzieje – dodaje w rozmowie z naTemat Sulev Vedler, zastępca redaktora naczelnego gazety "Eesti Ekspress".

W sobotę, jak mówi, minister spraw zagranicznych apelował do Estończyków, by jak najszybciej wracali do domu. – Urmas Reinsalu ostrzegał, że granice będą zamknięte. Niektórzy zareagowali za późno, inni mieli za daleko, jeszcze inni może nie zrozumieli powagi sytuacji. W każdym razie na granicy pojawili się zbyt późno – opowiada.

Kilka dni temu media cytowały inne słowa szefa MSZ. "Byłem w kontakcie z polskim ministrem spraw zagranicznych, nasz premier był w kontakcie z polskim premierem, nasz prezydent był w kontakcie z polskim prezydentem. Wszystkie trzy kraje bałtyckie zrobiły dokładnie to samo" – mówił Urmas Reinsalu.

Powiedział też: "Polska nadal odmawia zezwolenia obywatelom państw bałtyckich na niemieckiej granicy na podróżowanie samochodem po całym kraju i zaoferowała im możliwość dojazdu autobusem, pociągiem lub łodzią. Dlatego Estonia szuka sposobów na sprowadzenie tam swoich obywateli statkiem".

"Romantica" zabierze Estończyków i Łotyszy


Tallink Grupp we współpracy z MSZ już wysłała statek do Niemiec. Nazywa się Romantica i normalnie kursuje na linii Ryga-Sztokholm. 17 marca wieczorem wypłynął z Rygi i ruszył do Sassnitz w Niemczech. Mogli z niego skorzystać Niemcy, którzy z kolei chcieli wydostać się z państw bałtyckich.

18 marca wieczorem miał zabrać obywateli Estonii i Łotwy w drogę powrotną. Podróż miała trwać około 24 godzin. W oficjalnym oświadczeniu napisano, że statek "zabierze do domu Estończyków i Łotyszy, którzy utknęli w Europie z powodu zamkniętych granic".

"Obywatele państw bałtyckich, którzy chcą wrócić do domu samochodem, muszą udać się do Saasnitz, 380 km od przejścia granicznego we Frankfurcie nad Odrą" - podają łotewskie media.

– To była skoordynowana akcja rządów Łotwy i Estonii – przyznaje Sulev Vedler.
Dziennikarz przekazuje nam komunikat estońskiego MSZ. "Pracowaliśmy całą noc, by pomóc wrócić do domu obywatelom Estonii, którzy utknęli na granicy niemiecko-polskiej.
Obecna sytuacja nie pozwala, by powrót nastąpił drogą lądową. Jestem wdzięczny liniom Tallink za szybką reakcję i współpracę, by pomóc rodakom" – stwierdził minister Urmas Reinsalu.

Selev Vedler sprawdził. Na statek zgłosiło się 426 osób i 149 samochodów. Obywatele Estonii będą potem mogli udać się z Rygi do swojego kraju. "Łotwa nie wprowadziła restrykcji tranzytowanych dla obywateli UE wracających do swoich domów" - napisała nam ambasada Estonii.

Państwa bałtyckie działają razem


Dlatego Evelyn Kaldoja uważa, że Polacy powinni wiedzieć, że w jej kraju część ludzi jest zawiedziona. – To ważne. Estonia zawsze uważała Polskę za bardzo bliskiego sojusznika. Dlatego sytuacja na granicy dla wielu musiała być szokiem – mówi.

Szok mógł być tym większy, gdyż – jak twierdzi – wszystkie państwa bałtyckie też zamknęły swoje granice. – Ale ustaliły między sobą, że każdy, kto będzie wracał do domu, może podróżować przez terytorium pozostałych. Estonia, podobnie jak Litwa i Łotwa, na to pozwala. Wszystkie trzy kraje zamknęły w tym samym czasie swoje granice i przyjęły takie samo, wspólne, stanowisko – tłumaczy.