Nudzisz się? Przyjrzyj się własnej skórze. To będą fascynujące obserwacje

Karolina Pałys
Niewiele jest książek, w które można się wciągnąć już w momencie przeglądania umieszczonego na końcu słownika pojęć. “Niezwykłe życie skóry” jest właśnie taką książką, Jej podtytuł “Fascynująca podróż po powierzchni naszego ciała” pasuje tu jak ulał, choć może przydałoby się dodać, że będzie to jazda — przynajmniej miejscami — bez trzymanki.
"Niezwykłe życie skóry" to książka pełna fascynujących ciekawostek o naszym największym organie Fot. Unsplash.com / Lucas Lenzi
Dlaczego tak ostro? Z prostej przyczyny: po kilkunastu stronach lektury książki autorstwa doktora Lymana Monty’ego nabierzecie bowiem niepokojącego, a jednocześnie fascynującego przeświadczenia, że wasz zasób wiedzy na temat skóry jest wprost proporcjonalny do wielkości tego narządu względem waszych organizmów.

Ambicją doktora Monty’ego jest zmiana tych proporcji. Brytyjski naukowiec chce nas przekonać, że skóra jest nie tylko największą, ale i najbardziej fascynującą powłoką naszego ciała.

Wiedzieliście na przykład, że włosy na skórze mają mięśnie? Oczywiście upraszczam — jak na laika, który pożarł właśnie lekturę pełną medycznych ciekawostek, przystało. Nie mniej jednak jest w tym stwierdzeniu nieco prawdy: mięsień przywłosowy to “mały mięsień łączący się z mieszkiem włosowym i warstwą brodawkowatą skóry; podczas skurczu powoduje uniesienie włosa, wywołując tak zwaną gęsią skórkę”.
Fot. materiały prasowe
Albo inna ciekawostka, prosto ze słownika pojęć: adermatoglifia. Jest to niezwykle rzadka choroba. Tak rzadka, że na całym świecie żyje zaledwie pięć rodzin, której członkowie na nią cierpią. Nie jest bolesna, raczej problematyczna. Może bowiem spowodować znaczne przedłużenie się odprawy lotniskowej. Pewnej obywatelce Szwajcarii z adermatoglifią odmówiono wjazdu do USA, do czasu aż specjalista dermatolog potwierdzi jej przypadłość. Kobieta nie posiada bowiem linii papilarnych. Z tego względu dermatolodzy z poczuciem humoru nazywają adermatoglifię „chorobą opóźnienia odprawy”.

“Niezwykłe życie skóry” nie jest jednak tylko i wyłącznie skarbnicą ciekawostek (chociaż po jej przeczytaniu rzeczywiście będziecie mogli “zagiąć” swojego tatuatora, kosmetyczkę i sprzedawcę w drogerii i terapeutę), tak samo jak doktor Monty nie jest tylko “dermatologiem-śmieszkiem”.

Lymana Monty studiował na Uniwersytecie Oksfordzkim, uniwersytecie w Birmingham oraz Imperial College w Londynie, pracował w najlepszym na świecie laboratorium dermatologicznym i był krajowym szefem lekarzy stażystów w dziedzinie dermatologii w Wielkiej Brytanii”, jak czytamy w biografii umieszczonej na końcu książki.

Autor “Niezwykłego życia skóry” podróżował również po Afryce, Azji Południowej i Australazji i z każdej takiej podróży przywoził nowe obserwacje i nowe spostrzeżenia na temat tego, jak bardzo nasze skóry mogą się od siebie różnić, albo jak bardzo być podobnymi — niezależnie od szerokości geograficznej i czasoprzestrzeni, jaka nas dzieli.

Zaskakujących połączeń, dla których wspólnym mianownikiem jest skóra, można szukać nawet 3300 lat przed naszą erą. Mniej więcej w tym czasie żył Ötzi, „człowiek lodu”, znany również jako: “najstarsza mumia świata”.

Dokładne oględziny i analizy DNA wykazały, że były rezydent rejonu Alp Ötztalskich nie tylko miał wysokie ryzyko choroby serca, nietolerancję laktozy oraz pasożyty nazywane włosogłówkami. Miał również tajemnicze tatuaże — dokładnie 61 pionowych i poziomych linii oraz krzyżyków. Umiejscowienie “dziar” wykonanych poprzez wcieranie węgla drzewnego w ponakłuwaną skórę wskazuje na to, że symbole miały pełnić nie tylko funkcję ozdobną, ale i leczniczą.

Domniemane uzdrawiające właściwości tatuażu to kwestia równie ciekawa, co domniemane właściwości upiększające kremów produkowanych przez wielkie koncerny i reklamowanych przez równie wielkie gwiazdy. Nawet jeśli nie należycie do tych, którzy ochoczo zapisują się na modne zabiegi typu “wampirzy lifting” (tak, chodzi w dużym uproszczeniu o nakłuwanie skóry i pokrywanie jej krwią), to jednak jest spora szansa, że w odżywczą, odmładzającą i ogólnie rzecz biorąc upiększająca moc kosmetyków i suplementów diety jednak trochę wierzycie.

Jeśli chcecie, aby tak zostało, raczej nie powinniście czytać “Niezwykłego życia skóry”. Doktor Monty, jak na lekarza przystało, złudzeń pozostawia nam niewiele, za to bombarduje zdrowym rozsądkiem.

Kremy, nawet te najdroższe, są bezradne w starciu z czasem, a zatrzymanie procesów starzenia się skóry — niemożliwe. Na ich spowolnienie są właściwie tylko dwie recepty — jedna pewna, czyli ochrona przed promieniami słonecznymi, druga dobrze rokująca — czyli stosowanie kwasu retinowego.

Czemu akurat ten metabolit witaminy A jest tak skuteczny w walce ze zmarszczkami? I jakie zasługi na polu jego odkrycia dla branży beauty miała Kleopatra? Doktor Monty nie tylko potrafi zgrabnie połączyć te dwie kwestie w jedną opowieść, ale i zrozumiałym dla laika językiem przeprowadzić nas przez meandry i zawiłości chemicznych, biologicznych oraz medycznych procesów.

Nie jest to zadanie łatwe, zwłaszcza gdy na przykład, trzeba w kilku akapitach wytłumaczyć, dlaczego opuszki palców marszczą się w kąpieli (tylko opuszki — zauważyliście?), dlaczego jedzenie czekolady jednak nie powoduje trądziku (to hormony warunkujące powstawanie trądziku “każą nam” jeść czekoladę), oraz dlaczego psy i koty nieustannie liżą swoje futra (przyswajanie witaminy D — tylko tyle powiemy).

Oprócz tłumaczenia nam “mechaniki” działania skóry, autor bardzo mocno stara się zaznaczyć wyjątkowość skóry jeszcze w jednym aspekcie: mimo że jest takim samym “narzędziem, jak wątroba czy serce, to wyróżnia ją jej funkcja społeczna.

Pomyślcie choćby o zapachu: już samo nadmierne pocenie się może skutecznie obniżyć samoocenę. Jeśli natomiast nasz pot, podobnie jak w przypadku jednej z pacjentek doktora Monty’ego — Sally, wydziela zapach zgniłej ryby i jaj, którego nie usuwają ani kąpiele, ani antyperspiranty, praktycznie przestajemy mieć prawo do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Sally miała szczęście. Doktor rozpoznał u niej rzadkie schorzenie: trimetyloaminurię, czyli „zespół odoru rybnego”, której objawy można zniwelować poprzez zmianę diety.

Wiele innych osób zmagających się z, można by sądzić — bardziej błahymi — problemami dermatologicznymi nie ma tyle szczęścia. Trądzik niezwykle często współistnieje z depresją, a objawy łuszczycy zaostrzają się w chwilach dużego stresu. Zmagania z problemami skórnymi są o tyle specyficzne, a przy tym - wstydliwe, bo toczą się na publicznym forum bez naszej zgody.

Jeśli mamy takie życzenie, to o tym, że leczymy się na raka okrężnicy może wiedzieć tylko nasz onkolog. Jeśli natomiast cierpimy, na przykład na erytrofobię, czyli lęk przed zarumienieniem się, będziemy ponosić tego skutki za każdym razem, kiedy publicznie “spalimy buraka”.

Uświadomienie sobie tego faktu może być swego rodzaju eureką dla tych, którzy nigdy nie zmagali się z problemami skórnymi. Lektura “Niezwykłego życia skóry” będzie natomiast odkryciem dla wszystkich, którzy do tej pory traktowali skórę tylko i wyłącznie jako najbliższą ciału “koszulę”.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Świat Książki.