Tą techniką zawstydzisz innych kierowców

Michał Sztorc. Artykuł Sponsorowany
Na wstępie muszę podkreślić, że nie przepadam za wymądrzaniem się na temat bezpieczeństwa w ruchu drogowym i tłumaczeniem innym kierowcom, jak mają jeździć albo – jeszcze lepiej – żyć. Unikam dyskusji tego typu, bo wiem, że wszyscy uważamy się za świetnych kierowców. Przy czym każdy z nas ma nieco inne, zawsze słuszne, pojęcie na temat bezpiecznej jazdy. I niech tak pozostanie. Ale…
Fot. 123rf.com / lightpoet
Artykuł powstał w ramach cyklu #ODPOWIEDZIALNI
Skoro już zostałem wywołany przez NaTemat.pl do wypowiedzi w kwestii niebezpiecznych zachowań na drodze, to wybacz, ale skorzystam z okazji i podzielę się moimi mniej lub bardziej trafnymi spostrzeżeniami. Zebrałem je w ciągu ostatnich 15 lat za kierownicą ponad 500 najrozmaitszych samochodów testowych. Przede wszystkim jednak zdradzę moją (bardzo prostą) metodę na to, jak stać się lepszym kierowcą.

Drogowy wirus

Nie chcę punktować konkretnych występków i przewinień, pisać o błędach oraz najgorszych wykroczeniach, np. o jeździe z telefonem w ręku. Wszystkie wymienione sytuacje są… skutkami. A ja chciałbym wejść tutaj na nieco wyższy poziom drogowych rozważań i napisać o przyczynie. O tym, co stoi za większością poważnych wypadków, błahych stłuczek i wszystkich innych wydarzeń, w których dochodzi do bezpośredniego kontaktu dwóch i więcej samochodów lub samochodu z elementami otoczenia.

To, o czym chcę powiedzieć, jest niczym turbodoładowanie dla niebezpiecznych sytuacji na drodze, paliwo dla rozpędzonego bolidu kolizji i wykroczeń, kichnięcie dla drogowego wirusa (obecnie to modne słowo) wypadków atakującego kierowców…

Mam tutaj na myśli brak wyobraźni za kierownicą oraz jego pochodną, czyli brak nawyku i umiejętności przewidywania. To właśnie niewystarczająca wyobraźnia sprawia, że niektórzy kierowcy uporczywie trzymają się w martwej strefie Twojego lusterka, wchodzą w zakręt zbyt szybko, najeżdżają na tył samochodu, który zatrzymał się, żeby ustąpić pieszym, czy jadą na Twoim zderzaku. Brak wyobraźni i nawyku przewidywania sprawia, że równie często stajemy się sprawcami, jak również ofiarami.

Teraz na pewno myślisz sobie – „o kochany, mam wyobraźnię bardziej wybujałą niż Elon Musk i przewiduję lepiej niż Deep Blue w rozgrywce z Kasparowem”. To super, a teraz przypomnij sobie ostatnie zdarzenie drogowe, w którym brałeś udział (o ile takie było) i zastanów się, co do niego doprowadziło. Jest duża szansa, że właśnie brak wyobraźni i fakt, że czegoś nie przewidziałeś. Nie mam tutaj nawet na myśli sytuacji, w której to Ty zawiniłeś. Zawinić mógł inny kierowca, ale Tobie zabrakło nieco wyobraźni i nie przewidziałeś, że ktoś wykona tak głupi i irracjonalny manewr. Nawet jeśli nie było w tym Twojej winy, to nerwy i stracony czas zdecydowanie należały do Ciebie…

"Jaka to melodia"

No, trochę się powymądrzałem. Nie myśl jednak, że tak Cię tutaj zostawię bez żadnej recepty. O nie. Mam gotowe rozwiązanie – bardzo prostą i niezawodną technikę na pobudzenie wyobraźni i znaczącą poprawę skuteczności przewidywania niebezpiecznych zachowań innych kierowców. Ta technika działa na wyobraźnię tak cudownie, jak reklamowane wszędzie pigułki na odchudzanie, które zawstydzają i szokują lekarzy. Z tą różnicą, że ona faktycznie działa. Skąd to wiem? Bo sprawdziłem ją na sobie. W przeciwieństwie do wspomnianych pigułek ta technika jest darmowa, a sprowadza się do nauki… na cudzych błędach. Jak się uczyć?

Z pomocą przychodzi YouTube i niewyczerpane pokłady filmów z wypadków nagranych rejestratorami jazdy. Zapewne widziałeś już niejedno takie nagranie. Zapewne z Rosji, bo tam przodują w produkcjach filmowych tego typu. Warto jednak skoncentrować się na własnym podwórku i znaleźć na YouTube zdarzenia zarejestrowane w naszym kraju. Tych również jest sporo i przybywa ich równie szybko, co samochodów na naszych drogach.

O MNIE: MICHAŁ SZTORC


Od prawie 15 lat zawodowo testuję i recenzuję nowe modele samochodów. Jestem niezależnym dziennikarzem motoryzacyjnym oraz blogerem, autorem największego w Polsce bloga o samochodach klasy premium – PremiumMoto.pl

Takie zdarzenia drogowe nagrywane na polskich drogach – ulicach i skrzyżowaniach, które znasz, które pokonujesz codziennie w drodze do pracy – znacznie silniej oddziałują na wyobraźnię niż jakieś kuriozalne wypadki z Rosji czy USA. Właśnie takie krótkie filmy (albo ich kompilacje) będą wyjątkowo kalorycznym pożywieniem dla Twojej wyobraźni za kierownicą.

Sceny uwiecznione na wideorejestratorach zostają w pamięci. Dzięki nim będzie Cię trudniej zaskoczyć skrętem w lewo ze skrajnego prawego pasa, nagłym wyjazdem z podporządkowanej, niespodziewanym hamowaniem czy nieumiejętną zmianą pasa ruchu. Po obejrzeniu takich nagrań, kiedy staniesz przed przejściem dla pieszych, będziesz częściej zerkał w lusterko, aby upewnić się, że kierowca za Tobą ma zamiar się zatrzymać i dwa razy obejrzysz się przed wjazdem na skrzyżowanie, nawet na zielonym świetle. Po prostu będziesz jak mistrz drogowego odpowiednika programu „Jaka to melodia” i będziesz odgadywał zamiary innych kierowców już po jednej, fałszywej, „nutce” ich twórczości za kierownicą. Warunek jest jeden – od czasu do czasu trzeba sobie powtarzać takie seanse drogowego chaosu.

Oczywiście wszystkiego się nie przewidzi. Te filmy pokazują, że kreatywność niedzielnych kierowców jest niewyczerpana. Ale im bardziej nietypowe sceny obejrzysz, tym bogatsza będzie Twoja wyobraźnia za kierownicą. Tylko tyle i aż tyle wystarczy, abyśmy skutecznie wyeliminowali nieodpowiedzialne zachowania u siebie, ale przede wszystkim, abyśmy byli przygotowani na kuriozalne manewry w wykonaniu innych. Tylko tyle i aż tyle wystarczy, abyśmy byli po prostu bardziej #odpowiedzialni.

Tę odpowiedzialność docenią również niektórzy ubezpieczyciele, którzy wspierają bezpieczną, bezszkodową jazdę i z przyjemnością wynagrodzą ją nam zniżkami i innymi bonusami. Zachęcają do niej na różne sposoby, np. oferując specjalną aplikację, która sprawdza nasze zachowania na drodze. Najlepiej ocenieni przez aplikację kierowcy mogą następnie otrzymać zwrot części zapłaconej składki.

Michał Sztorc, blog PremiumMoto.pl

Artykuł sponsorowany