Chorwaci myśleli, że nie może być nic gorszego. "Gdy zatrzęsła się ziemia, zapomnieliśmy o wirusie"

Katarzyna Zuchowicz
Dunja Stojić ma 29 lat. Jest muzykiem, mieszka w Zagrzebiu. Gdy w niedzielę rano stolica Chorwacji przeżyła największe trzęsienie ziemi od 140 lat, była w domu. – Wstrząs mnie obudził, tak jak większość ludzi. Była 6.20 rano. W ułamku sekundy wszyscy w piżamach wybiegli na zewnątrz – opowiada naTemat. Na początku nie myśleli o bezpiecznej odległości. Wszyscy byli przerażeni. – Na moment zapomnieliśmy o koronawirusie – przyznaje.
Największe od 140 lat trzęsienie ziemi nawiedziło Chorwację. fot. screen/https://youtu.be/L3mNiptsP0A
Ziemia zatrzęsła się, gdy cały świat żyje COVID-19, a w Chorwacji w tamtym momencie było ponad 200 przypadków koronawirusa (dziś 306). Gdy, jak w innych krajach, zamknięte są szkoły, bary, kina i wszystkie sklepy poza spożywczymi, a także granice. A także, gdy kazano ludziom zostać w domach.

Nikt nie myślał, że może zdarzyć się coś gorszego.

Czytaj także: Chorwaci uszczelniają granicę z Włochami. To stamtąd przybył do ich kraju koronawirus

– To nieprawdopodobny zbieg okoliczności. W takim momencie naprawdę czujesz, jak jesteś mały wobec natury – mówi Dunja Stojić. W dodatku w niedzielę, gdy zatrzęsła się ziemia, zaczął padać śnieg. – Nie padał przez całą zimę i nagle godzinę, czy dwie po trzęsieniu, zaczęło prószyć. Wszyscy staliśmy jeszcze na zewnątrz. Było dużo starszych osób, samotnych i przestraszonych. Wszyscy się baliśmy. Przez chwilę, wszystkie połączenia telefoniczne były zablokowane, nie mogłam się z nikim skontaktować – opowiada naTemat.

Wirus jest bardziej śmiertelny


Niektóre osoby, które wybiegły z domów, miały być na kwarantannie. Niektóre miały maski na twarzy. Media cytują poruszające relacje ludzi. Jedna z mieszkanek, Maja Beck: "Całymi dniami żyliśmy w strachu przed koronawirusem. I nagle budzisz, bo obudziła cię niszczycielska siła trzęsienia ziemi. Na początku jeden horror zastępuje drugi. Ale w końcu uświadamiasz sobie, że wirus jest bardziej śmiertelny. I że to jeszcze nie koniec".


– Na moment zapomnieliśmy o koronawirusie. Ale media nagle zaczęły powtarzać, że stojąc na zewnątrz powinniśmy zachować bezpieczną odległość. Bo w końcu to koronawirus jest większym problemem – opowiada Dunja.

W ciągu ostatnich 24 godzin w Chorwacji miało było ponad 60 wstrząsów, ale większość nieodczuwalna. Tylko ten jeden, niedzielny, o sile niemal 5,5 stopni w skali Richtera wyrządził najwięcej zniszczeń. Głównie w centrum Zagrzebia.

Zniszczenia w stolicy Chorwacji


Świat obiegły zdjęcia samochodów przywalonych gruzem, ulic pełnych cegieł i kawałków murów czy dachów. Wiele starych, zabytkowych, budynków zostało uszkodzonych. Wśród nich m.in. katedra w Zagrzebiu, najwyższy budynek w Chorwacji.
Ale najbardziej poruszające są zdjęcia ze szpitali. Z jednego, położniczego, ewakuowano matki z nowo narodzonymi dziećmi. Na ulice wyjechały łóżka. Dwoje dzieci urodziło się w karetkach przed szpitalem. – Ewakuowano szpital chorób płuc, ale tam nie było pacjentów zakażonych koronawirusem. Uszkodzone zostały jednak dwa laboratoria. Tłumaczono, że dlatego wczoraj nie mogli wykonać tyle testów, ile zazwyczaj. W poniedziałek wszystko wróciło do normy – opowiada nam mieszkanka Zagrzebia. Jej dom, na szczęście nie ucierpiał. Ale na Facebooku apeluje do zagranicznych przyjaciół o wsparcie zbiórki dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji. "Miejcie świadomość, że to wszystko wydarzyło się w środku epidemii koronawirusa. Gdy każdy powinien zostać w domu" - napisała.

Jest jedna, 15-letnia, ofiara śmiertelna trzęsienia ziemi. Mieszkania musiało opuścić około tysiąca osób. W wielu domach nie było wody, elektryczności, gazu. Do akcji ruszyła straż pożarna, wojsko, policja. Media opisują, że niektórzy spali w samochodach. W centrum miasta ustawiono namioty, gdzie można było dostać ubrania, jedzenie. "Sytuacja w Zagrzebiu jest apokaliptyczna" - napisali w niedzielę autorzy internetowej zbiórki.

Chorwaci pomagają poszkodowanym


W poniedziałek sytuacja się uspokoiła. – Ludzie wrócili do domów, wojsko sprząta ulice. Ci, którzy nie mogli wrócić, są u rodziny, u przyjaciół. Główny epidemiolog w naszym kraju uważa, że ta sytuacja będzie miała na nas wpływ. Że będziemy bardziej pomocni wobec siebie, że powinniśmy bardziej doceniać co mamy, bo w ciągu sekund możemy to stracić – mówi Dunja. Opowiada, że dziś wiele osób w Chorwacji oferuje poszkodowanym pomoc – dom, jedzenie, ubrania. Jest wiele prywatnych firm, które chcą pomóc za darmo. – Mam nadzieję, że niedługo wrócimy do normalności. To znaczy, wciąż mamy pandemię koronawirusa...Do normalności, na ile to możliwe – zastrzega.

Od niedzieli w Chorwacji przybyło ponad 50 nowych przypadków koronawirusa.