"Wynik po 10-15 minutach". Są dwa rodzaje testów na koronawirusa, jeden bardziej wiarygodny
Mamy dwa rodzaje testów, które można wykorzystywać w diagnozowaniu w kierunku koronawirusa. Podstawą diagnostyki zakażeń SARS-CoV-2 w Polsce i na świecie jest test oparty o technikę PCR czasu rzeczywistego, inaczej nazywany testem genetycznym – tłumaczy naTemat prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Wynik testu na koronawirusa po 10-15 minutach
Drugi dostępny test jest oparty o metodykę szybkich badań serologicznych, popularnie nazywanych kasetkowymi. Wykrywa on przeciwciała skierowane przeciw koronawirusowi, które niestety pojawiają się z opóźnieniem.
– Dlatego może dać wynik ujemny, mimo że pacjent jest zakażony koronawirusem. Jego zaletą jest szybkość, wynik uzyskuje się po 10-15 minutach. Testy PCR również nie są “nieomylne” - tam też zdarzają się wyniki fałszywie ujemne, a czas badania wynosi zwykle kilka godzin – wyjaśnia prof. Flisiak.
Dodaje jednak, metoda PCR jest jednak złotym standardem. Do badań w kierunku SARS-CoV-2 pobiera się wymaz z nosa i gardła.
Szybkie testy w kierunku koronawirusa
Szybkie testy serologiczne jest sens stosować, gdy badania przeprowadza się masowo w ramach badań przesiewowych. Wtedy ten sposób testowania ma sens, bo jest czulszy od pomiaru temperatury.
Specjaliści podkreślają, że cały czas wykonujemy za mało testów w kierunku koronawirusa.•Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Czytaj także: "Nigdy nie przyjmę szczepionki". Przeczytałam, co antyszczepionkowcy piszą o koronawirusie
Za mało testów na koronawirusa
Specjaliści zaznaczają, że w Polsce cały czas wykonuje się zbyt mało testów w kierunku SARS-CoV-2. Tymczasem zgodnie ze strategią WHO testowane powinny być nie tylko osoby z objawami wskazującymi na zakażenie koronawirusem, ale jak największa część społeczeństwa.
– Pozwoli to na wykrycie zakażeń bezobjawowych które sprzyjają dalszemu rozprzestrzenianiu się pandemii. Jednak aby było to możliwe, konieczne jest uruchomienie w Polsce znacznie większej liczby laboratoriów – tłumaczy prof. Flisiak.